[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pazno­kieć staruszki wskazywał ostatnią pozycję.“Laseczka palisandro­wa".Obok była data: 29 kwietnia bieżącego roku i cyfra 350 złotych.Taką sumę za laskę zapłacił Rykiert panu Butyłło, którego nazwisko sąsiadowało z cyfrą.Później, bo już czerwonym ołów­kiem, zaznaczono malutkiego ptaszka i wpisano cyfrą 450 zł.Rykiert - jak wywnioskował - zarobił na laseczce sto złotych, pięćdziesiąt złotych otrzymała Desa, a Henryk wydał 500 złotych.Zdążył jeszcze zerknąć na ostatnią pozycję w kalendarzyku: “Posrebrzany nóż.Kupiony od Butyłły 11 marca za 1000 złotych, sprzedany w dniu 21 maja za 1500 zł."Staruszka zamknęła kalendarzyk.- To będzie ciekawa lektura na dzisiejszy dzień ~ powiedziała.- Może tutaj właśnie znajduje się jakiś ślad w naszej sprawie.29 maja, w południeW redakcji Henryk połączył się telefonicznie z kierownikiem Wydziału Dochodzeniowego Wojewódzkiej Komendy MO, majo­rem Buczkiem.Poznali się trzy lata temu.Buczek był wówczas kapitanem MO i leżał w szpitalu z przestrzelonym płucem.Henryk zaś na sąsiednim łóżku chorował na ropne zapalenie opłucnej.Kontynuowali później znajomość.Buczek złożył mu wizytę w do­mu, on również go odwiedził.Potem kilkakrotnie spotykali się przy czarnej kawie w Klubie Dziennikarzy.Nie była to jednak znajo­mość o jakimś ściślejszym charakterze.Buczek bowiem po awansie na kierownika wydziału miał bardzo mało wolnego czasu.Nie­mniej jednak, ilekroć zdarzyło mu się wpaść do “Dziennikarzy", zawsze witał Henryka bardzo serdecznie, albowiem nic tak męż­czyzn nie zbliża jak wspomnienie ciężkiej choroby, którą się przeżyło na sąsiednich łóżkach szpitalnych.Z majorem Buczkiem umówił się Henryk na drugą po południu w jego gabinecie w Komendzie Wojewódzkiej.Poinformował go o celu wizyty i gdy sekretarka wprowadziła Henryka do gabinetu, na biurku Buczka leżała teczka z opisem wypadku Rykierta.Henryk dość szczegółowo zrelacjonował swoje przygody z lase­czką i podejrzenia, jakie nasunęły mu się w związku z pojawieniem się rzekomego Rykierta.Opowieść trwała długo, raz po raz ktoś dzwonił do Buczka, ktoś go wywoływał z gabinetu.Potem było Henrykowi trochę wstyd, że zajął majorowi tyle czasu.Buczek bowiem zbagatelizował wszystkie jego podejrzenia.Najbardziej zainteresowała go sama laseczka.Obejrzał ją uważnie, wyszarpnął bagnet i nawet wyszedł z nią, aby ją komuś pokazać.Oddając laseczkę Henrykowi powiedział:- W gruncie rzeczy powinien ją pan odprzedać nam lub wypożyczyć.Przydałaby się w milicyjnym Muzeum, gdzie zbiera­my okazy najdziwniejszej broni.Niektórzy moi koledzy są zdania, że czegoś takiego nosić właściwie nie wolno.W domu oczywiście trzymać pan może jako ciekawy zabytek.Nie widzę powodu, dla którego ktoś ma prawo wieszać na ścianie szable, ktoś inny trzyma w swych zbiorach miecz krzyżacki, a pan nie miałby prawa posiadać laseczki z bagnetem.Henrykowi zrobiło się bardzo nieprzyjemnie.Przyszedł wyjaś­nić kryminalną zagadkę, a oni gotowi odebrać mu jego laseczkę.- Co się zaś tyczy wypadku magistra Rykierta - rzekł Buczek kładąc rękę na teczce z aktami oczywiście zbadamy ponownie sprawę, choć nie wydaje mi się, aby podejrzenia pańskie były uzasadnione.Wypadek zdarzył się podczas bardzo ciemnej nocy na niestrzeżonym przejeździe kolejowym.Pociąg wyskakuje tam nagle spoza zakrętu osłoniętego gęstym lasem.Rykiert wjechał autem na przejazd właśnie w chwili, gdy na zakręcie pojawił się pociąg pośpieszny.No i nastąpiło zderzenie.Auto zostało zdruzgotane, Rykiert poniósł śmierć na miejscu.Postawiliśmy wniosek o strzeże­nie przejazdu albo wycięcie tego kawałka lasu, który osłania zakręt.Należy wspomnieć, że podobny wypadek w zupełnie innym miejscu przytrafił się przed pół rokiem autobusowi PKS.Przejazdy kolejo­we są niestrzeżone.To jest główne zło - uderzył dłonią w akta.- A historia z rzekomym Rykiertem?- O ile nic nie zginęło z mieszkania, nie ma powodu do wszczęcia dochodzenia milicyjnego.To mógł być żart, ktoś ze znajomych lub przyjaciół podał się za niego, aby od pana wyciąg­nąć jakąś informację.My nie możemy ingerować, dopóki nie zostanie zgłoszony fakt, że ktoś złamał prawo.- On podał się za kogoś innego.- Owszem.Lecz my interweniujemy dopiero wówczas, gdy z takiego powodu komuś stała się konkretna krzywda.Na Stary Cmentarz, gdzie biwakują bandy wyrostków, zwrócimy baczniej­szą uwagę.Osobiście radzę panu zająć się historią laseczki.Pokazałem ją naszym “historykom" bandytyzmu, zainteresowała ich.Twierdzą, że nieznane jest im nazwisko Oczko, ale rozpoczną śledztwo w tej sprawie.Jak tylko czegoś się dowiedzą, zadzwonią do pana.Może z tego powstać bardzo piękny i pouczający artykuł, prawda?Nie pozostało Henrykowi nic innego, jak przeprosić majora za zajęcie czasu.Wypożyczył akta sprawy Rykierta i przeniósł się z nimi do sekretariatu Buczka, gdzie zrobił z nich dokładne notatki.Na ulicy przed gmachem Komendy Wojewódzkiej MO natknął się na Rosannę, z którą był umówiony dopiero na wieczór w kawiarni.- Jedziemy do Butyłły - powiedział biorąc ją za rękę.Przecząco potrząsnęła głową.- Od pewnego czasu ciągle mi pan rozkazuje: “Pójdziemy do Rykierta", “Pojedziemy na cmentarz", ,,Pójdziemy do mnie", a teraz “Jedziemy do Butyłły".Czy pan pomyślał, że i ja mam swoje zajęcia?- Pojechalibyśmy do Butyłły, a wieczorem poszlibyśmy potań­czyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl