[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Budynków widziałam niewiele, wszystkie byle jakpostawione.Zwróciłam uwagę na sklep.Domyśliłam się, że to ten, wktórym można dostać rozmaite potrzebne rzeczy.Domki mieszkalneskupione wokół sklepu wyglądały jak baraki.Chodnik, zbity zdrewnianych desek, przypominał platformę uniesioną dość wysoko nadulicą.W momencie gdy nadjechał nasz omnibus, z baraków i budynkówwybiegło sporo osób, wśród nich gromadka rozwrzeszczanych dzieci, które 253 krzykiem i piskiem witały pasażerów opuszczających pojazd. Zawsze gdy przyjeżdża omnibus, mamy tu wielkie święto wyjaśniłBen. Ciekaw jestem, gdzie tu są owe złotodajne tereny? spytał Gervaise.Ben ręką zatoczył koło. Wszędzie, wokół miasta odparł. Mówisz o tej miejscowości? Przepraszam! Schlebiam jej, nazywając ją miastem.Należałoby możepowiedzieć: osiedle Złoty Potok. A jest tu chociaż potok? Oczywiście.Od niego osiedle wzięło nazwę. Złoty Potok. mruknął jakby do siebie Justin. Dawniej całkowicie na tę nazwę zasługiwał powiedział Ben.Miejmy nadzieję, że w przyszłości znowu będzie jej godny.Chodzcie zemną.Mój dom znajduje się niedaleko, ale jest odsunięty od ulicy iniewidoczny stąd, bo busz otacza go ze wszystkich stron.Chcę, by takzostało, dzięki temu mam ciszę i spokój.Prowadząc nas do swego domu, Ben wyjaśniał po drodze, jakie wosiedlu panują warunki. Będą wam potrzebne konie mówił. Bez nich nie można sobieporadzić.Sam mam dość dużą stajnię, na razie możecie z niej korzystać. Taki jesteś dla nas dobry, Ben! stwierdziłam po raz nie wiem który. A niby dla kogo miałbym być dobry, jeśli nie dla mojej małejkuzyneczki? zapytał, kładąc mi rękę na ramieniu. Nie jestem pewien,czy rzeczywiście jesteś moją kuzynką, ale to określenie dobrze pasuje donaszego niejasno sprecyzowanego pokrewieństwa.Wkrótce doszliśmy do miejsca, gdzie busz wydawał się szczególniegęsty.Ben przeprowadził nas przez zarośla, a za nimi ujrzeliśmy pięknieutrzymany trawnik, a potem.dom.Zbudowany z białego kamienia, wyglądał elegancko, dystyngowanie ipo wielkopańsku, i może dlatego wydawał się bardzo nie na miejscu. 254 A oto Golden Hall oznajmił z dumą Ben. Tak nazwałeś swój dom? Złoty Dwór? zdziwiłam się. Tak! Zbudowałem go za złoto i zamieszkałem w nim z powodubliskości złota.Więc nie wiem, jaka nazwa byłaby odpowiedniejsza. Zdumiewający jest ten dom wyznałam. Zobaczysz tu jeszcze wiele innych zdumiewających rzeczy. Tak? Bardzo się na to cieszę. Zapraszam do środka! Czekają tu na was. Kto? spytałam bez namysłu i nagle się przestraszyłam, że Benprzedstawi nam swoją żonę.Nie powinno mnie to było obchodzić, a jednakobchodziło. Przedstawię wam dwoje ludzi, którzy u mnie pracują: Thomasa i jegożonę, Meg.Zatrudniam też ich syna Jacoba i córkę Minnie.To mój całypersonel.Thomas sprzedał u siebie w domu wszystko, co miał, by móc tuprzyjechać i szukać złota.Historia, jakich wiele. Nie znalazł złota, ale znalazł pracę w Złotym Dworze żartowałGervaise. Nie śmiej się! Tak właśnie było.Przyjeżdżają tutaj gnani gorączkązłota, pracują jak szaleńcy i często się zdarza, że nic nie znajdują.Wtedyodwracają się od złota, zaczynają go nienawidzić, nie chcą nic, ani słowa onim słyszeć.Pragną się tutaj osiedlić i prowadzić stateczny tryb życia, jakiwiedli w domu, zanim tu przyjechali.Do takich ludzi należy Thomas.Jegożona myśli podobnie.Jak się na to zapatruje Jacob, nie wiem, bo jestjeszcze bardzo młody.Być może któregoś dnia on też ulegnie gorączcezłota i zniknie z mego domu. Wydaje mi się, że stworzyłeś sobie bardzo przyjemny kącik zauważył Justin. Jest to dla mnie idealne miejsce, bo mogę tu mieć wszystko, conajlepsze z dwóch światów: %7łyję wytwornie, jak ziemianin, no i mamswoją kopalnię, co pozwala mi wciąż żywić nadzieję, że któregoś dniaznajdę żyłę złota, tak zasobną, jakiej nikt dotąd nie znalazł. A jeśli jej nie znajdziesz? spytałam. 255 Będę tak długo próbował, aż ją znajdę, albo mnie stąd wyniosą wtrumnie.Zobaczymy, co nastąpi prędzej. To się nazywa determinacja odezwał się Gervaise. Dobra lekcja dla ciebie, powinieneś wziąć przykład powiedziałam zprzyganą. Wejdzcie, proszę, do środka! Meg przygotowuje dla was kolację ipokoje na nocleg.A jutro od samego rana trzeba się wziąć do załatwianiaspraw.Dom Bena był dokładną repliką typowego angielskiego dworu: wysokiestropy, kryte ciężkimi dębowymi belkami, do złudzenia przypominałyangielskie odpowiedniki. Starałem się, żeby wyglądało tu jak w domu wyznał Ben. I tak wygląda zapewniłam.Zaprowadził nas do salonu, gdziefrancuskie okna otwierały się wprost na ogród. Ogrodem zajmuje się Jacob, Thomas trochę mu pomaga, a domenąMeg są kwiaty. Musiałeś często myśleć o kraju, skoro tak bardzo upodobniłeś dom donaszych zauważyłam w zadumie. Często. przyznał. Teraz zobaczycie swoje pokoje, a oto i Meg.Była okrągłą, przyjemnie wyglądającą kobietą o różowych policzkach imiękkich brązowych włosach. Poznaj naszych gości, Meg przedstawił ją Ben.Skinęła głową izaproponowała, że pokaże, gdzie są nasze sypialnie. Mam nadzieję, że będzie państwu wygodnie dodała, prosząc,żebyśmy zwrócili się do niej, jeśli czegoś zechcemy.Potem zaprowadziła nas szerokimi schodami na górę.Gdy weszliśmydo naszych pokoi, oboje z Gervaise'em wydaliśmy okrzyk radości.Wświetle wpadającym przez okiennice zobaczyliśmy niebieski dywan,dopasowane kolorem obicia, wygodny fotel, biurko i alkowę, w której stałamiednica z dzbanem.Była też szafa na ubrania i toaletka z uchylnymlustrem. Przyniosę państwu gorącą wodę powiedziała Meg. Kolacja będzie 256 za dwadzieścia minut, myślę, że państwo zdążą.Zapewniliśmy ją, że na pewno zdążymy. To rozumiem! Tu mi się naprawdę podoba nie krył zadowoleniaGervaise, patrząc na mnie z uśmiechem. Od kiedy wyjechaliśmy z domu,nie widziałem czegoś równie ładnego.Widzę, że Ben wie, jak zadbać owygody.Zrzuciliśmy z siebie podróżny strój i po umyciu się i odświeżeniuprzebraliśmy się w inne ubrania, po czym zeszliśmy na dół do jadalni.I tenpokój bardzo mi się podobał.Miał francuskie okna jak w salonie.Wychodziły na pięknie zadbany ogród i rozciągające się za nim pola
[ Pobierz całość w formacie PDF ]