[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nic nie rozumiem, panie.W głowie mi się miesza - jęknął Herim.Uśmiechnął się Dago i powiedział:- To dobrze, Herimie.Władca powinien się otaczać ludźmi rozumnymi, ale przecież zapamiętaj sobie to, że nikt nie może być rozumniejszy od władcy.Gdybyś pojmował dokładnie moją myśl, musiałbym ci uciąć głowę, albowiem to ty, a nie ja, mógłbyś stać się władcą.- A potem znowu rzekł Dago: - Powiedziałeś mi, Herimie, że umiesz modlić się po łacinie i posiadasz sztukę uzdrawiania ludzi.Twoja modlitwa mi niepotrzebna.Powiedz mi jednak w jaki sposób trzeba uzdrawiać ludzi.- Similia similibus curantur - odpowiedział Herim.Dago skinął głową.Tego samego uczyła go Zely.Żółtaczkę kazała leczyć marchwią lub innym zielem o żółtych kwiatach, różę - czerwonymi jagodami poziomek lub czerwono kwitnącym bodziszkiem krwistym.Ból głowy należało usuwać liśćmi grążeli, gdyż miała ona kuliste jak głowa owoce.- A jak będziesz leczył zwierzę, które wejdzie w człowieka? Jaszczurkę lub węża albo raka?- Wystraszyć go może tylko to, co ostre i nieprzyjemne: pokrzywa, napar z ostu albo gorzki piołun.Chorego można też okadzać nieprzyjemną wonią i straszyć chorobę imionami diabłów.- Nie okłamałeś mnie - stwierdził Dago.- Pamiętaj jednak, że i dotknięcie szaty władcy ma także moc uzdrawiającą.Bo władca, Herimie, jest wszystkim.Dago wreszcie zdołał ujarzmić Vindosa.Biały ogier chyba pojął, że nie będzie przedmiotem podziwu w świętym chramie Ranów, ale zacznie nosić na swoim grzbiecie człowieka.Ukorzył się przed siłą Dagona, pozwolił sobie zakładać uzdę, ściągać popręg i wskakiwać na siodło.Lecz tylko jemu, ponieważ Dago nie złamał dumy białego ogiera, a tylko ją poskromił.Wystarczyło, że Herim zbliżył się do Vindosa, a biały ogier stawał na tylnych nogach i przednimi próbował go zmiażdżyć.I jak to zwykle bywa u dumnych zwierząt albo dumnych ludzi, natychmiast pokochał istotę, która okazała się silniejszą.Odtąd nawet pasąc się swobodnie wciąż oglądał się za Dagonem, podnosił łeb i szukał go wzrokiem, a zobaczywszy - rżał cichutko.A kiedy go Dago głaskał, ogier nieruchomiał lub lekko dygotał z rozkoszy.Herim dosiadł dawnego konia Dagona i obydwaj już w siodłach, jedynie z jucznym luzakiem, ruszyli przed siebie, kierując się na Wschód.Wciąż przedzierali się przez puszcze i nie zdarzyło się im spotkać człowieka.Lecz następnego dnia puszcza ustąpiła polom.Z daleka widzieli gródki i zbudowane wokół nich drewniane domostwo.Przebywali łąki, gdzie pracowali ludzie z krótkimi półkosami w rękach przygotowujący siano na zimę.Tak weszli w kraj rolniczy, pełen małych rzek i strumieni, niewielkich lasów i pól, z zagonami obsianymi żytem ozimym oraz prosem.Ziemia była wszędzie dobrze uprawiona, zapewne przy pomocy żelaznych radeł.Przy sianokosach pracowali ludzie wolni; tych można było poznać po długich włosach, i niewolnicy, zazwyczaj krótko ostrzyżeni.Zobaczywszy dwóch jeźdźców i konia z jukami, nie rzucili się do ucieczki.Ludzie wolnego stanu brali do rąk włócznie lub miecze i patrzyli w stronę obcych.Gdy znikali im z oczu, spokojnie wracali do przerwanej roboty, co świadczyło, że kraj ten od dawna nie zaznał wojny.Dago zresztą bardzo uważnie wybierał kierunek jazdy.Niekiedy musieli sporo nakładać drogi, gdy ujrzawszy przed sobą kępę drzew lub nawet las, obiecujący cień w skwarze dnia, Dago nagle zawracał Vindosa i ów las objeżdżał ogromnym łukiem.„To Święte Gaje - tłumaczył potem Herimowi.-Jeśli chcemy przeżyć, musimy szanować obyczaje.Nikt obcy nie ma prawa tam wstępować.Pyrysjanie są liczni i silni, bądźmy ostrożni.Kiedyś zresztą być może i oni będą moim ludem.”Mówił to z taką pewnością w głosie, że Herim mu wierzył, choć nic - poza tymi słowami - nie zapewniało, że tak się stanie.Ale czy państwo buduje się w ciągu jednego dnia’ Dago miał jakiś cel przed sobą i dokądś zmierzał.Herim nie pytał, szczególnie od chwili, gdy zobaczył jak ugiął się przed nim biały i dziki ogier.Czuł się zresztą jeszcze osłabiony, a ponieważ nigdy dobrze nie władał mieczem, obawiał się nieopatrznym pytaniem wywołać gniew Dagona.I jeśli nawet raz czy dwa przemknęła mu przez głowę myśl, aby nocą oddalić się od obozowiska, uświadomił sobie, że bez Dagona znowu byłby niczym zwierzę i dopełniłby życia w nowej klatce z leszczynowych prętów.Słaby i cherlawy nieświadomie pragnął znaleźć się pod skrzydłami cudzej mocy i cudzej siły.Posiadłszy wiedzę i rozum wciąż wątpił w wszystko, nawet w Boga.Zachwycały go tedy proste i jasne odpowiedzi tego silnego człowieka, ponieważ pozbawiały go męki zwątpienia.Stąd tak wielu ludzi słabych gamie się do mocnego władcy, a wielu mędrców oddaje swój rozum na jego usługi.Tymczasem wędrowali wciąż dalej i dalej.Zdarzyło się, że widzieli przemykające na koniach gromadki uzbrojonych wojowników
[ Pobierz całość w formacie PDF ]