[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To chyba niedługo będziecie musieli podpisać drugi dokument, co? zapytał uszczypli-wie.Zakonnik parsknął śmiechem.Potem zrobił pauzę, patrząc na Joana podejrzliwie. Wiesz co? powiedział. Za mądry jesteś jak na swój wiek i to przysporzy cikłopotów.17Tego dnia Bartomeu przyszedł załatwić sprawy z przeorem Gualbesem, a potem spotkałsię z chłopcami.Znalazł ich przy pracy w warzywniku pod kuratelą klasztornego ogrodnika. Dzień dobry, moi ulubieni marynarze rzekł żartobliwie. Bartomeu! zawołali radośnie na jego widok.Rzucili na ziemię koszyk i pobiegli się z nim przywitać. Chwileczkę! zatrzymał ich z uśmiechem. Jakkolwiek święta byłaby ta ziemia, niepozwolę, byście zabrudzili nią mój nowy kaftan.Bartomeu ubrany był na ciemnozielono, do tego granatowe pończochy i skórzany pas zesrebrną klamrą.Kaftan rozpięty na szyi odkrywał białą koszulę i złoty łańcuch, na którym zwi-sała gałązka czerwonego koralu dość pokaznych rozmiarów.U pasa wisiały miecz i sztylet orazsakiewka, sądząc po wyglądzie, dość pełna.Skórzane ciżmy, zielony kapelusz do kompletu z ka-ftanem i granatowe rękawice dopełniały stroju.Poza Gualbesem chłopcy nie widzieli dotychczas nikogo tak dostatnio odzianego, co Joanod razu przypisał spotkaniu z przeorem.Bez wątpienia Bartomeu wiedział, jak obchodzić sięz duchownym.Kupiec potarmosił włosy Gabriela, a Joanowi dał parę sójek w bok, wypytując ich o życiew nowym otoczeniu.Potem powiedział do starszego: Wykąp się i wdziej niedzielny strój.Znalezliśmy ci pracę.Joan uradowany pobiegł się przebrać.Miał wielką chęć wydostać się wreszcie z zakonne-go więzienia.Niewiele ubrań miał do wyboru.Zmienił skórzane sandały na sznurkowe espadryle,których nie lubił nosić, wolał chodzić boso.Włożył czystą koszulę, a na wierzch ciemną kapotęprzepasaną sznurem.Gdy wyszedł na uliczny gwar, zdał sobie sprawę, że choć klasztor znajdo-wał się w mieście, to były to dwa różne światy.Ludzie chodzili tam i z powrotem, pełno byłosklepów, mijały ich powozy.Chociaż Bartomeu wciąż twierdził, że Barcelona miała za sobą lep-sze czasy, dla Joana wszystko było zadziwiające, miał oczy szeroko otwarte, a każda rzecz byładlań powodem do zachwytu i nauki. Niedługo skończysz trzynaście lat, ale dopóki nie będziesz miał czternastu, nie możeszzostać uczniem rzekł Bartomeu. Ponadto przyjęcie na ucznia danego fachu wymaga poręcze-nia za ciebie.Musi to zrobić ktoś znajomy. Kim więc będę? Zostaniesz pomocnikiem w księgarni Antoniego Ramóna Corra. W księgarni! Nie myśl sobie, że znalezienie zajęcia dla młodzika to łatwe zadanie w dzisiejszych cza-sach.Ale Antoni Ramón to mój wspólnik w handlu książkami. A co to znaczy być wspólnikiem? Wiesz, że jestem kupcem, zarządzam również interesami zakonu Zwiętej Anny.Choćdużo włości już sprzedano, to sporo jeszcze zostało, od wysp Medes po Walencję przez Palafru-gell, Tortosę i Garraf.Jeżdżę więc po wybrzeżu na koszt przeoratu, a przy okazji kupuję i sprze-daję różne towary.Moja specjalność jednak to księgi.Gdy sprzedaję książki od Corra, pobieramprowizję i na tym właśnie polega nasza spółka. Ale czy to nie przeor powinien osobiście zarządzać majątkiem?Bartomeu zaśmiał się z lekka i odrzekł: Cristofol de Gualbes jest szlachcicem i zatrudnia mnie, bakałarza po Uniwersyteciew Lleidzie, do handlu i administracji. Kiedyś przeor z superiorem kłócili się o pieniądze.Gualbes twierdził, że zakonnicy po-winni uprawiać ogródek, superior się obraził i powiedział mu, żeby sam uprawiał, a przeor obra-ził się jeszcze bardziej.A w końcu wysłali do pracy w ogrodzie mnie i mojego brata.Bartomeu ponownie się zaśmiał. Tak samo jest z administracją: przeor uważa, że to zajęcie niegodne jego, ale ja lubię siętym zajmować. Superior twierdzi, że istnieją trzy rodzaje ludzi.Rycerze i szlachta, których zadaniemjest zbrojna obrona ludu i nie mogą uprawiać ziemi; duchowni, których zadaniem jest modlić siędo Boga i też nie mogą nic innego robić; no i pozostali, którzy mogą.Nie rozumiem.Co wobectego robicie wy? No, dobrze.To trochę przestarzałe, tak było kiedyś, gdy wszystko wydawało się prost-sze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]