[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I mniema-cież, senatorowie, że z położeniem naszym zmieniły się owe maksymy sąsiedzkiego rządu?Trwają dotąd, w inakszej tylko formie; ponieważ gabinet tego mocarstwa nigdy nie zmieniacelów swoich, a czas, który wszystko inne niweczy, jemu samemu stateczności przysparżą.Nigdy nie zastarzeje się rada Piotra I, bo już obróciła się w zasadę ich polityki.Ten dzisiejszybyt nasz czymże jest rzeczywiście? Po prostu modyfikacją owych maksym.Gdy mu odej-miemy pozorne miano, cóż mu pozostanie? Zgoła nic oprócz ciężaru próżnego administracji iwojska.Względem nas rozwiniono teraz systema ograniczań i wytrawiania z istoty wszyst-kiego, co naród znamionuje, żeby i cień rzeczywistej egzystencji nie tułał się wpośród rozwa-lin Polski.Zaprawdę, jesteśmy dlatego tylko, aby nam rozkazywano.Nie rząd dla ludu, jak powszystkie czasy bywało na świecie, ale lud jest tu dla rządu; gdy inaczej nawet niepodobnawyrazić egzystencji nic realnego w sobie nie mającej oprócz podatków ku jej utrzymaniu.Któż nie czuje tej politycznej i ekonomicznej niekonsekwencji bytu naszego? Dla ludzi my-ślących Polska nie egzystuje.147Senatorowie! Nie mamy ojczyzny, pamięć tylko ocalała, że ją mieliśmy.Dzisiejsze Króle-stwo Polskie, ten z istoty wytrawiony, lichy dar przewrotnej sąsiedzkiej polityki, sadzącej sięw początkach na wspaniałomyślność dla wyłudzenia lepszej o sobie opinii, cóż to jest innego,jeżeli nie blichtr farbowany na omamienie łatwowiernych? Oby nas nie oszukiwało mylne, zktórego obcy się śmieją, rozumienie, że jesteśmy narodem! Jesteśmy prowincją sąsiedzkiegomocarstwa, zawojowaną, rządzoną przez prokonsulów, gnębioną srodze, gdzie owe szkodliweprzeciw zasadom politycznego życia działanie na zagładę rodu i imienia naszego trwa usta-wicznie.Owszem, pomnaża się ledwo nie co dzień i ani na moment nie było przerwane.Takjest, senatorowie! Czas nie zabliznił głębokich ran w macierzyńskim żywocie Polski, jątrząsię one i szerzą coraz bardziej; czas nie ulżył ciężaru publicznej niedoli, zaostrzył tylko winęjej sprawców i chęć użytkowania z cudzego po wszystkie czasy! %7łeby utrwalić skutek zbrod-ni, żeby pożywać w pokoju jej owoce, coraz nowych zbrodni dopuszczać się muszą, bo gwałttylko gwałtem utrzymuje się, wina rodzi winę, a jedno pokolenie przekazuje ją drugiemu wpuściżnie.Od chwili jak pierwszy raz obce wojsko do Polski wtargnęło, nic się tu u nas niepolepszyło.Toż samo ciemiężenie, ta sama wzgarda swobód krajowych, ta sama duma, tosamo natrząsanie się z niedołężnych.Jak dawniej, tak i teraz są u nas wyniośli satrapowie,świadomi intryg, stroiciele kabał, co jedwabnymi słowy, datkiem, upominkiem na złe przy-wodzą serca mało statku mające.Jak przedtem, tak i po dziś dzień mamy służalców, co namrozkazują, szpiegów, podszczuwaczów, fakcjonistów, partyzantów.Zapytajcie się stróżówtajemnych więzień, których pełno jest w stolicy, a powiedzą wam, jacy ludzie cierpieli zazdania i myśli swoje w tym kraju konstytucyjnym tudzież ilu spomiędzy młodzieży dozna-wało na sobie dziwactw i grubiańskiego przewodzenia azjatyckiej dumy.Pytajcie się opraw-ców, a wyświecą utajone przed światem roboty.Policzcie szczerby w ustawie konstytucyjnej,roztrząśnijcie potem układ edukacji narodowej, a smutek jako mgła szeroki ogarnie serca wa-sze, gdy się dowiecie, jakich praktyk użyto ku jej ścieśnieniu, ograniczeniu i utrudzeniu, tożaby wpajać w umysły młodociane wstręt od wszystkiego, co zowią polakierią.Na ostatek,wziąwszy pod rozwagę wasze operacją cenzury krajowej, zaledwie wiarę temu dacie, jakosterem publicznej u nas opinii kieruje udany fanatyzm religijny złączony ze złośliwym szal-bierstwem politycznym.Nigdzie despotyzm nie odsłonił lica swego z taką jak u nas, a prawiewszeteczną, bezwstydnością.Nigdzie śmielej nie zrzucił z siebie larwy, co go w innych kra-jach i czasach okrywała.Przenikliwy dowcip Tacytowy jeszcze by się mógł tu wielu rzeczynauczyć.Biada zwyciężonym! Otóż godło naszej dzisiejszej egzystencji.Na mowę są donosi-ciele, na myśli są więzienia, na pisma jest cenzura, jakiej nie bywało za czasów inkwizycjihiszpańskiej pod buławą Torquemady.A przeto lud roztargniony przywieść chcą ku ciemno-cie zakazem myślenia, mówienia i pisania, żeby o krzywdach swoich nie rozpamiętywał i nierozwodził skarg swoich przed światem, żeby zapomniał, jakim był i jakim być jeszcze możena pogrom ciemiężycieli, a na zbawienie reszty oświeconej Europy od sztuki rozbojów, odsystematu gwarancji i mieszania się w cudze sprawy.Azaliż to dziw jaki, senatorowie że w takim stanie rzeczy o innej ojczyznie, bezpieczniej-szej, o nowej Jerozolimie poczciwi i pobożni rozmyślają? Cóż to dziwnego, że z pociechą wsercu słuchali syjońskiej pieśni? Cóż dziwnego, że Bóg sprawiedliwy wlał w ich piersi otu-chę, że oświecił rozumy ich i zapalił ich wolą do pełnienia przykazań jego? Oto widzicie:wpośród nas, jakby dla pokrzepienia zwątlałych nadziei, jakby dla rozniecenia tlejącej iskier-ki, na łomach i gruzach nieszczęśliwej Polski błysnęła myśl wielka, okazała, poważna, wi-chrzona i ścigana od obcej napaści.Znalazłszy w poczciwych sercach przytułek znowu wy-szła na jaw z ukrycia i zabrzmiała szeroko na wszystkie strony, tysiące prawych synów ojczy-zny ku sobie pociągając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]