[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.1824.Dzień Czwarty Zrozumienie albo Na Koniec& Nic Przychodzę, o Mistrzu, w poszukiwaniu Oświecenia oświad-czył Poszukiwacz. No, to masz szczęście odpowiedział Mistrz.Kiedy mnich Zen Kuleki w końcu to osiągnął, powiedział do siebie: Po niemal czterdziestu latach wydaje się w końcu, że jestem go-tów być nikim.Co za długa podróż! Jaka masa kłopotów! Szcze-gólnie uwzględniając, że cały czas już tam byłem. Dla mnie interesująca część tego tworzenia centrum mówi Stu-art, starszy mężczyzna, który opowiadał, jak to się boi śmierci przyszła, kiedy beztrosko postanowiłem stworzyć, jako mego przy-jaciela , jedną z głównych postaci powieści, nad którą pracuję.Jest to ostatni dzień treningu i Stuart, pomarszczony i z czerwonątwarzą, ale wyglądający lepiej, niż kiedy poprzednio wstawał, oka-zuje się jednym z pierwszych, którzy dzielą się wrażeniami z proce-sów, które zaszły ostatniego wieczora. Kiedy drzwi do magicznego gabinetu, który kazałeś nam wyko-rzystać, zaczęły się otwierać, najpierw ukazała się głowa i byłemzaskoczony, że nie widzę głowy stworzonej przez siebie postaci, na-tomiast dostrzegam własną, tyle że młodszą kontynuuje Stuartpewnym głosem. Włosy były ciemniejsze, a moja skóra pokrytaplamami.Jednak ciało, które zaczęło się pokazywać, nie było moim.Było to ogromne, wielkie, masywne, solidne ciało, całkiem nie takiejak moje, tylko jak ciało innej postaci z powieści, którą napisałemLuke Rhinehartkilkadziesiąt lat temu.Zacząłem tworzyć to ciało własnymi rękoma,jak kazałeś, i kiedy doszedłem do ud, zdałem sobie sprawę, że jestono gigantyczne, a uda mają dwie stopy grubości.To ciało cały czasrosło, kiedy ja kształtowałem je moimi dłońmi.Gdy skończyłem,postać miała mniej więcej dwanaście stóp wzrostu.A kiedy nacisną-łem przycisk, aby go ubrać, patrzcie tylko już był ubrany w czarnysmoking, całkiem do niego niepasujący.To było szokujące.Przyjaciółka, którą stworzyłem potem, nie była jakoś zaskakująca,do czasu, kiedy się okazało, że jej ubranie to czarny strój pokojów-ki czy może kelnerki.Kiedy w swoim centrum ożywiłem ich oboje,spytałem tę kobietę, dlaczego nosi strój pokojówki, a ona odpowie-działa: Nie pamiętasz? Jesteśmy tu, żeby ci służyć.Dopiero wtedyzauważyłem, że smoking tego olbrzyma to strój kelnera, i patrzącponownie na niego, ujrzałem, że znowu rośnie coś jak ta truskaw-ka, jak sądzę i teraz ma trzydzieści stóp wzrostu.Powiedziałemmu: Zdajesz sobie sprawę, że rośniesz? , a kiedy mi odpowiedział,że tak, spytałem go, dlaczego tak się dzieje. Jestem tutaj, żeby daćci siłę , odpowiedział, a kobieta rzekła, że ona z kolei jest tutaj, bymi dać kobiecą przebiegłość.Muszę przyznać, że bardzo mnie topodekscytowało.Niecodziennie dostaje się takie prezenty.Ale onarobiła się coraz mniejsza! Zanim się zorientowałem, miała mniej niższeść cali wzrostu i musiałem ją wziąć do ręki, żeby zapytać, co siędzieje.Powiedziała, że tak jest wygodniej, a zaraz potem, zanim sięobejrzałem, wskoczyła mi do ust i ją połknąłem!Stuart zrobił pauzę, chrząknął i rozejrzał się szybko po siedzącychnajbliżej niego uczestnikach sesji. Wiem, że to wszystko musi brzmieć absurdalnie ciągnął da-lej. Nie pamiętam nawet, bym kiedykolwiek w życiu, czy to zapomocą alkoholu, czy narkotyków, czy też po prostu w wyniku na-tchnienia doznał takiego strumienia imaginacji jak tego ostatniegowieczora.Cóż, podsumowując, zwróciłem się do olbrzyma, który,nawiasem mówiąc, nadal rósł, i spytałem go: Potrafisz mi pomócporadzić sobie ze śmiercią?.Olbrzym odpowiedział: Wiesz, jaksobie poradzić, bo zrobiłeś to z nami& .1844.Dzień CzwartyNie zrozumiałem, co ma na myśli, ale zanim zdołałem zadać mu jakieśdalsze pytania, Michael zaczął nas instruować, żebyśmy wychodzili zeswoich centrów, i mój olbrzymi przyjaciel zniknął, przestał istnieć.Stuart znowu robi pauzę, a jego pomarszczona, poważna twarz roz-kwita promiennym, figlarnym uśmiechem. Poprzedniego wieczora, kiedy wróciłem do domu, leżałem w łóż-ku, próbując zrozumieć, co moje archetypiczne zródło siły miało namyśli, mówiąc, że poradzę sobie ze śmiercią tak samo, jak poradzi-łem sobie z nimi.To zdawało się nie mieć sensu.Zasnąłem bezżadnego drinka, mogę dodać i to nadal było dla mnie bezsen-sowne.Potem, dziś rano, kiedy czekaliśmy, żeby wejść do tej salibalowej, rozmawiałem z młodym człowiekiem o imieniu Frank,i wyznałem mu to, co właśnie opowiedziałem wszystkim.I od razukiedy miałem powiedzieć, że to nie ma dla mnie sensu, to okazałosię absolutnie mieć sens. Zrozumiałem jak byś to określił.Stałosię dla mnie jasne, że poradzę sobie ze śmiercią tak, jak poradzi-łem sobie z gigantem i z przebiegłą kobietą: stworzę moją śmierć&Stworzę własną śmierć tak, jak tworzę wszystko& I to będzie taksamo tajemnicze, tak samo piękne, tak samo niepowtarzalnie mojejak wszystko inne.To będzie dobre& Po pierwsze rozpoczyna Eileen, sapiąc, i cały czas podczas swe-go monologu wykonując okrężne ruchy dłonią nigdy bym się niewdrapała na truskawkę.Bałabym się, że spadnę albo coś.Ale kiedykazałeś nam zarzucić linę i zacząć się wspinać, zrobiłam to trochęniechętnie, w przekonaniu, że to i tak tylko w wyobrazni, a jeślimam z tego mieć jakąś korzyść, to muszę się stosować do instrukcji.To było tak samo bezpieczne jak większość innych procesów.Takmyślę, przynajmniej dla mnie.Wspinałam się więc, a na szczyciezrobiłam tę dziurę i przez nią zeszłam.Potem to się stało napraw-dę niesamowite.Rzeczywiście mogłam sobie całkiem wyraznie wy-obrazić, że tam jestem& Twarde, podobne do kamieni i duże jakpiłki futbolowe nasiona, miękki czerwonawy owoc pod moimi sto-pami wydawało się trochę, jakbym zagłębiała je w żywe ciało&185Luke RhinehartNie sądzę, żebym kiedykolwiek wcześniej wiedziała, że truskawkajest właśnie taka.To naprawdę stało się dla mnie realne. Kiedy weszłam do mojego centrum mówi Catherine z czołemzmarszczonym w wyniku próby skoncentrowania się i zaczęłamtworzyć swojego chłopaka, to zaczęło iść swoim tokiem tak samojak w przypadku Stuarta.Postać okazała się być moim bratem.Zgi-nął on w Wietnamie, więc kiedy zaczął się materializować, zdener-wowałam się.Nie chciałam mieć z nim do czynienia, a już na pewnonie z kimś martwym.Cały czas starałam się sprawić, by zniknął, a jaw zamian bym stworzyła swojego chłopaka, ale za każdym razem mójbrat powracał.W końcu byłam tak rozstrojona, że zaczęłam płakaći po prostu obserwowałam, jak się tworzy.Kiedy już cały tam był, za-częłam go obejmować, szlochać i mówić mu, że za nim tęskniłam, i żesmutno mi, że już nie mogę się z nim widzieć.On też mnie objął i po-wiedział mi, że u niego wszystko w porządku i żebym już się o niegonie martwiła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]