[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skłoniłem się przed nią głęboko, opuściłem ręce do kolan i rzekłem: – Niech się stanie, jak mówisz! – A potem odszedłem od niej, ona zaś kazała niewolnikom zamieść po mnie podłogę aż do progu Złotego Domu.Rozdział 4Tymczasem przygotowano zwłoki faraona Tutanchamona, by wiecznie oparły się śmierci, i Eje polecił kapłanom, by śpiesznie przeniesiono je do grobu, wykutego w górach na zachodzie, w dolinie królewskich grobowców.Zmarły dostał mnóstwo darów, ale skarbów, które zabrał z sobą, było nie tak wiele, bo Eje dużo mu ukradł.A grób Tutanchamona był nader niepozorny w porównaniu z grobami wielkich królów, tak że po śmierci zmarły znaczył równie mało, jak za życia pośród zabawek w Złotym Domu.Gdy tylko wejście do grobowca opieczętowano, Eje zakończył okres żałoby i kazał wciągnąć triumfalne proporce na słupy w Alei baranów, a Horemheb wysłał wozy bojowe, żeby obsadziły wszystkie place i skrzyżowania ulic w Tebach.Nikt jednak nie zerwał się do buntu, gdy Eje ukoronowany został na faraona, bo lud był już wycieńczony jak zwierzę, które popędza się szpicem oszczepu na niekończącej się drodze.I nikt nie spytał, jakie prawo ma Eje do korony, i nikt nie oczekiwał od niego niczego dobrego.Tak to Eje został ukoronowany na faraona, a kapłani, których przekupił niezmierzonymi darami, namaścili go świętymi olejkami w wielkiej świątyni i włożyli mu na głowę białą i czerwoną koronę, koronę lilii i koronę papirusu, korony Górnego i Dolnego Kraju.Nieśli go na oczach tłumu w złotej łodzi Amona, a lud wznosił okrzyki na jego cześć, bo Eje kazał rozdać ludziom chleb i piwo, chleb i piwo zaś były wielkim darem dla mieszkańców Teb, tak bardzo zubożał Egipt.A ja wiedziałem, wiedziało też wielu innych, że władza Eje jest tylko urojeniem i że prawdziwym władcą Egiptu jest od tej pory Horemheb, bo ma za sobą oszczepy.I wielu zastanawiało się w cichości, dlaczego Horemheb sam nie wziął władzy w ręce, lecz pozwolił wstąpić na tron faraonów staremu, znienawidzonemu Eje.Horemheb jednak wiedział aż nadto dobrze, co robi, bo gniew ludu nie wygasł jeszcze do szczętu i cierpienia Egiptu nie skończyły się, a niepokojące wieści z kraju Kusz wzywały go na wojnę przeciw Murzynom.Nie zapomniał, że gdy umocni władzę Egiptu na południu i ustawi na nowo kamienie graniczne po drugiej stronie wodospadów, czeka go niedługo jeszcze jedna wojna z Hetytami o Syrię.Toteż wolał, żeby lud obwiniał Eje o wszystkie cierpienia i biedę i żeby kiedyś wielbiono jego, Horemheba, jako zwycięzcę, odnowiciela pokoju i jako dobrego władcę.Eje nie myślał o tym, władza i blask koron zaślepiały go i chętnie spełnił swoją część umowy zawartej z Horemhebem w dniu śmierci Echnatona.Dlatego też kapłani zaprowadzili w uroczystym pochodzie księżniczkę Baketamon do świątyni Sachmet i odziali ją w czerwoną szatę bogini, przystroili ozdobami bogini i postawili na ołtarzu Sachmet.A Horemheb przybył z wojskami do świątyni i święcił triumf nad Hetytami i oswobodzenie Syrii.Całe Teby wznosiły okrzyki na jego cześć, a on rozdał przed świątynią złote łańcuchy i honorowe odznaczenia swoim żołnierzom, po czym pozwolił im rozejść się po mieście.Następnie sam wszedł do wnętrza świątyni, a kapłani zamknęli za nim miedziane wrota.Bogini Sachmet ukazała mu się w postaci księżniczki Baketamon, a on ją wziął, bo był wojownikiem i czekał na tę chwilę długo.Nocy tej Teby święciły święto Sachmet i niebo nad miastem płonęło czerwoną łuną od blasku lamp i pochodni, a wszarze Horemheba pili we wszystkich winiarniach i piwiarniach do upadłego, rozbijali bramy domów rozpusty i napastowali piszczące dziewczęta na wszystkich ulicach Teb.Dużo ludzi musiało owej nocy znieść razy i obelgi, a rozswawoleni żołnierze podłożyli ogień pod kilka domów, nie wyrządzając tym jednak większych szkód.A o świcie znowu zebrali się przed świątynią Sachmet, żeby zobaczyć Horemheba po nocy spędzonej w świątyni.Klnąc w wielu językach wznosili głośno okrzyki dziwienia, gdy ujrzeli, jak miedziana brama świątyni otwiera się i wychodzi z niej Horemheb.Gdyż Sachmet była wierna swemu objawieniu w postaci lwicy i twarz, ramiona oraz barki Horemheba pokrywały krwawe szramy, jak gdyby lew podrapał go pazurami.Rozbawiło to ogromnie jego żołnierzy i kochali go z tego powodu jeszcze więcej niż przedtem.A księżniczkę Baketamon kapłani zabrali w zamkniętej lektyce na brzeg Rzeki, skąd wróciła do Złotego Domu nie pokazując się tłumowi.Po jej odejściu do świątyni wdarli się żołnierze i zebrawszy z podłogi kawałki jej czerwonej szaty podzielili je między siebie na pamiątkę, by używać jej jako talizmanu do czarowania kobiet stawiających im opór.Taka to była noc poślubna mego przyjaciela Horemheba.Nie wiem, ile miał on z niej radości, bo wkrótce potem zebrał swoje wojska przy pierwszym wodospadzie na południu na wojnę w kraju Kusz.Podczas tej wojny kapłanom Sachmet nie brakowało ofiar, tyli i puchli od nadmiaru mięsa i wina w swojej świątyni.A kapłan Eje zaślepiony swoją władzą triumfował i mówił do mnie:– Nie ma już nade mną nikogo w kraju Kem i obojętne, czy żyję, czy też umrę, bo faraon nie umiera nigdy, lecz żyje wiecznie, a gdy umrę, wstąpię do złotej łodzi mego ojca Amona i popłynę po niebie prosto do Kraju na Zachodzie.Dobrze, że tak jest, bo nie chciałbym, żeby Ozyrys zważył moje serce na swojej wadze, a ławnicy jego trybunału, sprawiedliwe pawiany, mogli skierować do mnie ostre oskarżenia i rzucić moje Ba do paszczy Pożercy, bo jestem starym człowiekiem i nocną porą często się zdarza, że moje uczynki patrzą na mnie z mroku nocy.Toteż ogromnie jestem rad, że zostałem faraonem i nie potrzebuję już obawiać się śmierci.Tak mówił do mnie, bo moje uczynki związały nas z sobą i nie mogłem mówić o nim źle, nie mówiąc źle także o sobie samym.Był to już stary i zmęczony człowiek, a kolana uginały się pod nim, gdy chodził, twarz miał pomarszczoną i woskowobladą, a jego czarne włosy posiwiały.Toteż czuł się samotny i zwracał się do mnie, bo połączyły nas wspólne zbrodnie i przede mną nic nie ukrywał.Ale ja śmiałem się gorzko z jego słów i drwiłem z niego:– Jesteś starym człowiekiem i doprawdy sądziłem, żeś mądrzejszy.Chyba nie przypuszczasz, że śmierdząca oliwa kapłanów nagle uczyniła cię wiecznym? Zaprawdę, z królewską koroną na głowie jesteś wciąż takim samym człowiekiem, jakim byłeś bez korony, i wnet dosięgnie cię śmierć i już ciebie nie będzie.Wtedy usta zaczęły mu drżeć, a z oczu wyjrzał mu strach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]