[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy Marek przypominał sobie opowieści ojca o Domicjanie, który rzucił gona pastwę lwa na arenie, a podczas przesłuchań lubował się w przypiekaniu podejrzanymgenitaliów, postępki Trajana i Hadriana wydawały mu się dziecinną zabawą.Niemniej dobrze sobie zdawał sprawę, że jest całkowicie uzależniony od kaprysówwładcy.W kraju rządzonym autorytarnie przez jednego człowieka, choćby i najbardziejoświeconego, wszyscy pozostali są zdani na jego łaskę i niełaskę.Poczuł nagły przypływniepokoju, myśląc o tym, jak daleko zaszedł w życiu i ile ma do stracenia.Uspokoił nerwymyślą o opiekuńczym bóstwie i chłodnym dotykiem fascinum.W roztargnieniu omiótł wzrokiem lśniącą w słońcu sylwetę Kolosa.Spojrzał znów naszkic Luny z listu Apollodorosa, a potem na miejsce, gdzie posąg miał stanąć.Nijak nie mógłsobie wyobrazić górującej nad placem bogini; widział tylko puste niebo.Do głowy cisnęłomu się pytanie, czy dzieło życia jego teścia, jego spuścizna dla potomności, naprawdękiedykolwiek powstanie?Apollodora zaczęła szlochać.Mały Lucjuszek natychmiast jej zawtórowałrozdzierającym uszy płaczem.Marek patrzył przed siebie bezradny, nie umiejąc pocieszyć żony i synka.Wyszeptałtylko żarliwie:- O istoto z moich snów, która mnie chronisz od złego, daj mi wielkie rzeczy dozrobienia i daj cesarza, który pozwoli mi je wykonać!125 A.D.Miasto wrzało z ekscytacji po z dawna wyczekiwanym powrocie władcy.Podróżrozpoczęta z zamiarem odwiedzenia tylko prowincji północnych przeobraziła się w generalnyobjazd niemal całego imperium: z Brytanii Hadrian udał się do Słupów Herkulesa, przeprawiłdo Mauretanii - gdzie stłumił krwawą rewoltę - potem pożeglował na drugi kraniec MorzaŚródziemnego, do najdalszych ziem Azji Mniejszej, a stamtąd do Grecji.Obsypał Atenynowymi przywilejami i przywrócił im rangę wielkiego ośrodka wszech nauk, ufundowałnową bibliotekę, agorę i łuk triumfalny, sfinansował też wykończenie świątyni ZeusaOlimpijskiego.Teraz cesarz był nareszcie znów w swojej stolicy, a tego dnia miał odwiedzić swojegonaczelnego inżyniera.W całym domu do końca trwała gorączkowa krzątanina.Wszystko musiało byćzapięte na ostatni guzik, wypucowane do połysku i jeszcze raz sprawdzone.Marka naszłarefleksja, jak inaczej to wyglądało przed dwunastu laty, kiedy ojciec wyprawił przyjęcie dlauczczenia jego osiągnięć zawodowych.Hadrian wtedy także był gościem honorowym, dzisiajjednak można by pomyśleć, że nie władca, ale wręcz jakiś bóg ma się objawić domownikom.Apollodora wyciskała ze służby siódme poty, każąc dziewkom polerować posadzki,ogrodnikom strzyc każdy krzaczek, a co rusz strofowany kucharz był bliski załamania.Marekwiedział, jaka myśl zaprząta głowę jego kobiety: jeśli tylko uda się im zrobić na cesarzudobre wrażenie, to kto wie, czy nie odpuści winy jej ojcu i pozwoli mu wrócić z wygnania.- Poruszysz ten temat, prawda? - pytała go raz po raz.- Spróbuję, kochana.Jak tylko będzie właściwy moment.Przerwał mu tupot dobiegający z korytarza, a po chwili do izby wpadł jak burzaAmyntas.- Panie, idą! Już są na naszej ulicy! Lada moment staną w drzwiach!- Uspokój się, Amyntasie.Weź no głęboki oddech.Kiedy otworzysz.- Ja, panie? Ja mam otworzyć?- Tak, ty, Amyntasie.- Marek nie mógł powstrzymać uśmiechu.Któż by się lepiej nadawał do powitania Hadriana niż najładniejszy chłopiec wśródcałej służby?- Ale ja się cały trzęsę z nerwów, panie!- Zapewniam cię, że cesarzowi twoje podenerwowanie wyda się czarujące.No, idźżejuż! Słyszę stukanie!Wkrótce w westybulu zaroiło się od gości.Orszak liczył co najmniej dwadzieściaosób.Wszyscy gremialnie podążyli za rozdygotanym młodzieńcem do atrium i dalej, dojadalni, gdzie czekał na nich gospodarz i jego zapłoniona z ekscytacji żona.Hadrian, jak zwykle wystrojony w purpurę i złoto, łaskawie wysłuchał powitalnejmowy Marka, po czym odciągnął go na stronę.- Przejdźmy do ogrodu, Marku Pinariuszu.Chcę z tobą porozmawiać w cztery oczy.Marek posłusznie ruszył za nim.- Dobrze wyglądasz, cezarze - powiedział.Nie kłamał.Hadrian zbliżał się do pięćdziesiątki i przybyło mu siwych włosów, alewciąż cieszył się doskonałą kondycją i sylwetką, a tego dnia wręcz promieniał.Długoletniepodróże zdawały się świetnie mu służyć.- No, jest! - zakrzyknął Hadrian, kiedy tylko postawił stopę na trawniku.Pinariusz dobrze pamiętał wyraz nabożnego podziwu, z jakim jego gość zawszepatrzył na posąg Melankomasa; nie uszło jego uwagi, że teraz nie wydaje się tak samooczarowany - stanął przed rzeźbą, przekrzywił głowę i zmierzył ją od stóp do główspojrzeniem pełnym raczej melancholii niż zachwytu.- Cezar musiał widzieć wiele wspaniałych dzieł sztuki w tych dalekich krainach -zaryzykował komentarz Marek.- O, tak.Zadziwiające rzeczy, oszałamiające doznania.Najdonioślejszym byłodopuszczenie do misteriów eleuzyńskich, ale o tym oczywiście nie mogę nic dokładniejopowiedzieć.Podróże otworzyły mi oczy.Za młodu odebrałem dobre wykształcenie;nauczyciele robili wszystko, by mnie należycie oświecić.Ale książki i słowa dają tylko częśćwiedzy, do której prawdziwym kluczem jest doświadczenie.Ach, póki pamiętam! Epiktetprosił, żebym przekazał ci pozdrowienia.Zdaje się, że byli blisko zaprzyjaźnieni z twoimojcem?- Tak jest, cezarze.To chyba ostatni z dawnych przyjaciół ojca - odrzekł Marek.- Jakon się miewa?- Błyskotliwy jak zawsze i wciąż uczy w swojej szkole w Nikopolis.Mogę tylko miećnadzieję, że i ja zachowam taką bystrość umysłu, gdy dożyję siedemdziesięciu lat!Hadrian był w tak dobrym nastroju, że Marek się zastanawiał, czy od razu nienapomknąć o swoim teściu.Już miał odchrząknąć i zacząć mówić, gdy cesarz znów skupiłuwagę na posągu i w nagłej zadumie zapytał:- Pamiętasz, Pinariuszu, naszą rozmowę przy tej rzeźbie, przed tyloma laty?Powiedziałem wtedy, że marzyłoby mi się spotkać młodzieńca równie pięknego jak twójMelankomas.Ty na to, że chciałbyś móc kiedyś stworzyć równie piękne dzieło.- A jakże, pamiętam! - Gospodarz się uśmiechnął na to wspomnienie.- Fawoniusz zaśżyczył nam obu spełnienia marzeń i zadowolenia z rezultatów.- Ten wesołek! Zapomniałem, że i on tu wtedy był, ale masz rację, teraz sobieprzypominam.No cóż, okazuje się, że i komediant może być prorokiem.Widzisz, twojastatua już mnie tak nie zachwyca jak kiedyś.A ty, Marku, co myślisz o niej dzisiaj, jakodoświadczony i spełniony artysta?Pinariusz usiłował spojrzeć na Melankomasa świeżym okiem.- No, może w ramionach jest nieco za szeroka, a w biodrach zbyt wąska.ale twórcamusiał oczywiście wiernie odtworzyć proporcje żywego modela.Samo wykonawstwo wydajemi się nienaganne.- Tak uważasz? Pozwól więc, że ci kogoś przedstawię.Hadrian przywołał jednego z sekretarzy, który dyskretnie czekał na skraju ogrodu, icoś mu szepnął na ucho.Mężczyzna obrócił się na pięcie i pospieszył do jadalni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]