[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W miedzianej miseczce na ołtarzu umieszczona jest srebrna trimurti,wyobrażenie świętej trójcy.Gospodarz objaśnia mi tę triadę, wskazując po koleipalcem: Lakszmi, bogini-matka Zakti, która przybrała postać Parwati, i Kriszna,tym razem jako raczkujące niemowlę.Pomiędzy boginiami widać kamienny sym-bol joni i lin gamu, emblematu Siwy; wygląda to jak połówka awokado ze ster-czącym ze środka fallicznym kształtem i jest hinduskim symbolem żeńsko-męskiejkosmicznej energii.Po jednej stronie miseczki leży na podstawce koncha, po dru-giej mały srebrny dzwonek.Wszędzie rozsypane są ziarna ryżu oraz lekko jużprzywiędłe kwiaty.Wszystko to przyprószone jest tu i ówdzie żółtym lub czerwo-nym proszkiem.43Nieco wyżej, na półce, stoją różne liturgiczne utensylia: puchar z wodą, mie-dziana łyżka, lampa z knotem zanurzonym w oliwie, kadzidełka i małe miseczkipełne czerwonego i żółtego proszku, ziaren ryżu i zbrylonego cukru.W jadalni jest jeszcze jedna Matka Boska.Na piętrze, w jego gabinecie, obok komputera, siedzi mosiężny Ganeśa zeskrzyżowanymi nogami, na ścianie wisi drewniany krucyfiks przywieziony z Bra-zylii, a w kącie leży zielony modlitewny dywanik.Chrystus na krzyżu jest pełenekspresji widać wyraznie jego cierpienie.Dywanik ułożono starannie w spe-cjalnie przeznaczonym do tego miejscu.Obok, na niskiej etażerce, leży przykrytakawałkiem tkaniny książka.Na tkaninie widnieje jedno misternie wyhaftowanearabskie słowo, złożone z jednego alifa, dwóch łamów i zha.Czyli po arabskuBóg.Księga na nocnym stoliku to Biblia.ROZDZIAA 16Wszyscy rodzimy się jak katolicy pogrążeni w otchłani, bez religii, dopókikapłan nie powierzy nas przez chrzest Bogu.Na tym spotkaniu dla większościz nas sprawa się kończy, jeśli coś się zmienia, to raczej na gorsze niż na lepsze;wielu ludzi wyrzeka się z czasem Boga.W moim przypadku było inaczej.Tymkimś, kto uświadomił mi Jego istnienie, była dla mnie starsza i bardziej tradycyj-nie myśląca siostra mojej matki, która zabrała mnie do świątyni, kiedy byłem jesz-cze niemowlakiem.Cioteczka Rohini była zachwycona swoim nowo narodzonymsiostrzeńcem i sądziła, że jej zachwyt udzieli się bogini-matce. To będzie jegopierwsze, symboliczne wyjście z domu , powiedziała. Samskara!.I rzeczywi-ście, było symboliczne.Pojechaliśmy do Madurai.Po siedmiogodzinnej podróżypociągiem stałem się od razu weteranem.Mniejsza z tym.W każdym razie poje-chaliśmy tam, żeby uczestniczyć w znanym hinduskim rytuale inicjacyjnym.Mat-ka trzymała mnie na rękach, ciotka ją przynaglała.Nie mam żadnych wyraznychwspomnień z tej pierwszej wizyty w świątyni, ale pewne kadzidlane wonie, graświateł i cieni, płomienie, eksplozje koloru, coś z dusznej i tajemniczej atmosferytego miejsca musiało pozostać w mojej podświadomości.Zostało w niej zasianeziarno religijnej egzaltacji, nie większe niż nasionko gorczycy.Zakiełkowało i nieprzestało rosnąć do dziś.Zostałem hindusem dzięki rzezbionym rożkom ze sproszkowanym czerwo-nym kumkum i koszykom z żółtymi grudkami kurkumy, dzięki girlandom kwiatówi pokruszonym skorupom kokosa, dzięki zwiastującemu nadejście Boga dzwięko-wi dzwoneczków, dzięki zawodzeniu trzcinowych piszczałek nadaswaram i dud-nieniu bębnów, dzięki tupotowi bosych nóg na kamiennych podłogach koryta-rzy pogrążonych w mroku przeszywanym włóczniami słonecznego światła, dzię-44ki woni kadzideł, płomykom krążących w ciemnościach lamp arati, śpiewanymsłodkimi głosami badżanom, dzięki słoniom, które ustawiły się w krąg, żebybłogosławić, dzięki kolorowym malowidłom na ścianach, opowiadającym rów-nie barwne historie, wreszcie dzięki wypisywanemu na czołach na różne sposobytemu samemu słowu w i a r a.Zacząłem okazywać lojalność wobec tych zmy-słowych doznań i wrażeń, zanim jeszcze dowiedziałem się, co znaczą i czemusłużą.Tak dyktuje mi moje serce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]