[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Akbar Allach! - wołał - poślij teraz do mego domu śmierć, a ja ją przyjmę śmiechem jak kulawego psa albo jak węża, któremu rozum mój wyrwał zęby…Podniósł się mówiąc te obelżywe słowa i patrzył w pułap, zaś na twarzy miał niezmierną nienawiść, lecz równocześnie piękność tak wielką, że kalif patrzył na niego ze zdumionym podziwem.- Szejtan! - szepnął po raz drugi.Atros mówił:- W naczyniu tym jest trud wielu mędrców, mędrszych niż król żydowski Salomon, krew wielu serc i nienawiść wielu dusz, lecz większych tam nie ma serc i większych nienawiści niźli moja i jego, co mi nie może błogosławić, bo ręce ma śmiertelnie sztywne.Z tego naczynia pić będą teraz wszyscy ludzie i nikt już nie umrze, chyba że sam sobie śmierć zada.Ty zaś, Mohammedzie, za to, żeś mi dał złoto, którego czerwonej krwi było mi potrzeba, napijesz się pierwszy, abyś żył wieczyście…Rzekłszy to, zdjął naczynie z łańcucha i niosąc je tak ostrożnie, jak gdyby niósł w dłoniach własne serce, z którego krew się wylać może - postawił je na ziemi i odkrył pokrywę.Mgła, podobna do oparu krwi, podniosła się w górę i rozlała na komnatę woń tak świeżą, jak woń wiosny, jak wiew z gór albo zapach morza; Atros wciągnął ją w nozdrza z lubością i szepnął:- Czy czujesz, jak pachnie życie?Kalifa przyprawiła woń ta o zawrót głowy, wnet jednak spojrzał jaśniej i poczuł, jak fala krwi napływa mu pędem do serca, zaś w ciało całe napływa krzepkość i siła.Jasno już wtedy widział, jak Atros, wyjąwszy srebrny kubek ze skrzyni; nalał w niego kilka kropel straszliwego płynu, czerwonego jak krew, i wyciągnąwszy rękę, rzekł łaskawie jak sułtan, co niezmierną łaską obdarza zbrodniarza:- Weźmij to i pij!Kalif nie drgnął, lecz się przenikliwie wpatrzył w jego oczy.- Pozwól - rzekł - że ci powiem cokolwiek, zanim przyjmę ten bezcenny dar.- Mów! - odpowiedział Atros i postawił kubek- Atrosie - mówił kalif - rzecz, którą uczyniłeś, jest straszliwą…- Wiem o tym, czemu marnujesz słowa?- Powiedz mi: człowiek tedy, w którego żyły wejdzie ten napój, będzie żył wieczyście?- Będzie żył wieczyście… tak będzie!- I będzie wielbił ciebie, jak ja cię teraz wielbię.Powiedz mi jednak, czy sam tylko znasz tajemnicę, wedle której napój się ten przyrządza?- Dwóch ją zna, ja i ten umarły.- Ty jednak umrzeć nie możesz?- Rzekłeś! ja nie umrę.- A on nie zmartwychwstanie?- Pytanie twoje jest smutne; czemu mi ranisz serce? Ten człowiek nie zmartwychwstanie, śmierć i tygrys nie oddają łupu.- Czy na tym papirusie spisana jest ta największa z tajemnic?- Jak widzisz, lecz nikt jej nie odczyta, zaś siódme słowo i najważniejsze napisałem na korze mego serca, tego zaś też nikt nie odczyta.Czy jeszcze masz mi co do powiedzenia?Kalif miał twarz bladą i wielką pomiędzy oczyma zmarszczkę, która oznacza cierpienie.- Nie powiedziałem ci jeszcze rzeczy najważniejszej.Wiedz, że zanim ciebie spotkałem przy moście, widziałem przedtem człowieka, który konał z głodu… Czy napój ten nakarmi człowieka na długie życie?- Czyż ci to mało,, że człowiek będzie żył tak długo, jak długo zechce?- Przeto sprawisz, że człowiek nie będzie cierpiał przez niewiele lat, lecz przez tysiąc?- Musi tak być na ziemi, że ktoś cierpi… Czemu cię niepokoi mała rzecz wobec wielkiej? Czy może co jeszcze widziałeś, co cię wzruszyło? Oh!- Widziałem cierpienie i twarz pełną boleści.Potem widziałem, jak się mędrzec jeden rzucił do rzeki, aby nie cierpieć.Ten uciekł przed życiem…- A jednak na klęczkach błagać mnie będzie o kroplę tego napoju i Harun ar Raszyd, i trędowaty żebrak.- Szejtan! - pomyślał po raz trzeci kalif, głośno zaś rzekł:- Wymyśliłeś rzecz straszną, Atrosie, i Allach cię za to pokarze…- Czym? Śmiercią?- Może tak być, że będziesz błagał na klęczkach, aby cię ktoś zabił z łaski.Atros zbudził w oczach dwie błyskawice i rzekł groźnie:- Dałeś mi dziesięć sztuk złota, a ja ci oddaję tysiąc razy po tysiąc.Czego chcesz więcej?- Abyś mi powiedział, czy ludzie, długo żyjąc, będą cierpieli mniej?- Nie wiem!- A ja ci mówię, że będą cierpieli stokroć więcej, a śmierć ich nic przyjdzie wybawić.To też ci mówić, żeś popełnił zbrodnię.- Precz! - krzyknął Atros.Harun pochylił się nad nim śmiertelnie blady, zaś prawą ręką ściskał głownię kindżału i mówił szeptem zimnym i ostrym jak nóż:- Mówię tobie, że nikt nie będzie pił twojego napoju.Na dźwięk tego głosu Atros zadrżał.- Precz!… kto ty, co
[ Pobierz całość w formacie PDF ]