[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedzieliśmy już wtedy, że miłość jest przekleństwem człowieka, przed którym nie ujdzie, rozumniej więc było nie walczyć z przeznaczeniem, lepiej poddać mu się od razu; po co łazić z wiecznie obolałym zębem, kiedy go można wyrwać.(Zęby wyrywało się w owym czasie sposobem domowym wprawdzie, lecz niezawodnym; owijało się ząb nicią, a drugi jej koniec uwiązywało do klamki u drzwi; przyjaciel otwierał nagle drzwi, a drzwi wyrywały ci ząb.Teraz wymyślono jakichś dentystów!)Ja osobiście byłem w tych sprawach miłosnych dziwnie powściągliwy.W okresie od roku dziesiątego mego życia do piętnastego kochałem się — zawsze nieszczęśliwie — tylko sto siedemnaście razy, co było niczym w porównaniu z rekordową ilością miłosnych zaburzeń moich kolegów.Każdy wypadek wielkiej miłości notowało się w notesie, aby mieć przegląd ścisły i więcej nad trzy razy nie wracać sercem do tej samej osoby.Opisałem to w książce pt.Awantury arabskie.Miłość budziła się zawsze na wiosnę, razem z chrabąszczami, i rzadko przetrwała wiek tych miłych stworzeń.Kiedy się zaczynał szczęśliwy okres łowienia ryb, zabaw indiańskich i kąpieli, furia miłosna słabła; ciepłota jej spadała jeszcze niżej w okresie dojrzewania owoców, bo kto tam ma czas na miłosne historie, kiedy trzeba obmyślać i wykonywać wielkie wyprawy na jabłka? Nawet kobieta powinna to pojąć, że są sprawy większe niż miłość.Dziwnie te słabe stworzenia przywiązane są do miłości, dziwnie.Taka chyba nic innego nie robi, tylko się kocha albo płacze.Człowiek ma zmartwienia, musi walczyć w szkole i walczyć poza szkołą, musi pływać i urządzać napady indiańskie, musi handlować markami, musi przeczytać wszystkie książki, musi pisać wiersze, musi być przy każdym pożarze, musi się zabawić wreszcie, więc trzeba być obecnym przy każdym pogrzebie, musi chodzić do teatru, odprowadzać do koszar muzykę wojskową, musi być codziennie w stu miejscach — a taka pannica, cóż ona ma do roboty? Coś tam podłubie w kajecie, zaceruje pończochę, zasuszy kwiatek w książce do nabożeństwa i już po całej paradzie.Toteż nic dziwnego, że nieco lekceważąco odnosiliśmy się do kobiet.Szewską zasię pasją mogła cię napełnić kobieta, która wiedziała, że jesteś w niej śmiertelnie zakochany; kobiety bowiem, same na miłość zachłanne, nie szanują miłości cudzej i mają dziwaczną manię wystawiania jej na nieustanne próby.Najbardziej bohaterskie, największego podziwu godne oznaki poświęcenia w imię miłości są dla nich tylko mizernym zadatkiem czegoś jeszcze wspanialszego.O, jakże mądrym był ten rycerz z Rękawiczki Szyllera, który cisnął rękawiczkę wyniesioną z lwiej klatki w twarz swej ukochanej.Gdyby który z nas miał był kiedy w owym wieku rękawiczki, musiałoby się często odgrywać scenę podobną.Kochałem się jak szaleniec w Lince.Stworzenie było śliczne i bardzo czarne.Przysiągłem jej wieczystą miłość, bo miałem szczery zamiar uwielbiania jej przez jakie dwa, trzy tygodnie.Miłość była tak niezmierna, że czerwony, roześmiany na gębie, czyniłem nadzwyczajne wysiłki, aby zblednąć, co mi się nawet w pewnym stopniu udało, tak że każda kobieta.byłaby zachwycona.Tak! Każda, ale nie to czarne cudowne półdiablę.Wszystkiego jej było za mało, bo wiedziała — o, przeklęta! — że chodziłem nad rzekę, wypatrując głębin, a koledzy moi powiedzieli jej, że chcę się utopić z miłości.Ja wprawdzie wypatrywałem ryb, ale przecież mogłem się też i utopić.Wszystko przecież jest możliwe.Ona już zdołała rozpowiedzieć w całym pensjonacie, że jest taki, co się dla niej z miłości dziś, jutro utopi.Ponieważ się nie utopiłem, więc naturalnie żal do mnie i pretensje, bo ona jest skompromitowana, bo ją naraziłem na wstyd, bo się z niej śmieją.Chcąc nadrobić to małe zaniedbanie, w miłosnej furii i aby jej pokazać, że choć mam gębę małpy, jednak jestem zdolny do czynów bohaterskich, dokonałem dzieła trudnego, na które nie każdy byłby się ważył, choć go często próbowano: zjadłem na jej cześć przy świadkach litr czarnych czereśni razem z pestkami.Czyn ten, wspaniały i ujmujący, byłby zaimponował samej Kleopatrze.Słusznie więc oczekiwałem nagrody w formie uśmiechu albo radosnego zdumienia.Czy pani mnie uwielbia? — zapytałem drżący.— Mam wrażenie, że nie! — odpowiada mi ona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]