[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.„…Jedźmy! nikt nie woła…”W Karlovych Yarach też jeżdżą, bo tam urządzają konne wyścigi Z nałogu porównywania muszę i w tem miejscu zwrócić uwagę, jak nierównie bardziej zajmująco wyglądają takie rzeczy u nas.Konne wyścigi! Ach, strasznie mi zaimponowali! Wiadomo że konie mają niezrozumiały interes w tem, aby jeden prześcignął drugiego, cóż więc w tem za dziwo, że Karłowych Varach ścigają się konie, sprowadza z wiedeńskich torów, a warszawska śliczna aktorka gra w totalizatora, jak szalone źrebię! Żadne dziwo.U nas jest to zabawniejsze i naprawdę zajmujące.Kiedy się w Truskawcu stanie przy źródle „Marysia” widzi się wyścigi prawdziwe; jest to źródło wzruszające.Tak, to dobrze powiedziane.Piją sobie przy niem żydy i wesoło szwargocą.Nagle, jakby da hasło do startu, żydy jak szlachetne rumaki wyrywają się w cwał i gonią, gonią.To mi są dopiero wyścigi! Nikt tam wprawdzie nie chodzi patrzeć do celownika, który przybiegł pierwszy, ale zawsze jest to zajmujące.I piękna aktorka warszawska też na nikogo nie stawia…Kiedy patrzyłem na wyścigowe rumaki karlsbadzkie, drgnęło we mnie serce.Zaczęło pukać.— Czego tam? — powiadam.— O, niepoczciwy! — rzekło mi serce, — Czy wszystko tutaj jest takie piękne, a u nas nie znajdziesz niczego, godnego uwagi?— Nie przypominam sobie! — mruczę ja.— Ale sobie przypomnisz! Gdzie byłeś w ostatnich czasach?— W Zakopanem,,,— Niech je ziemia pochłonie.Niech Gubałówka i spadnie na głowę! Gdzie jeszcze?— W Krynicy,.,— Niech jej Bóg przebaczy.Gdzie jeszcze, gdzie y— W Ciechocinku, w Truskawcu, w Sopocie…— Hańba! hańba! Odegnaj precz żydowskie majaki,— Ach, byłem we Lwowie…— Cześć mu i chwała, ale gdzie jeszcze? przypominam sobie.Przypomnij!— Spojrzyj na te żydowskie konie z Wiednia.— Czy ci te konie czego nie przypominają? Inne konie, piękniejsze, śliczne konie…— Ha! — krzyknąłem, — byłem w Janowie!Czytelnik, rzecz prosta, nie wie, co to jest Janów i znowu próbuje miny na temat: co mnie obchodzi jakiś Janów? Wobec czego proszę go po raz ostatni, aby zaprzestał z wykrzywianiem fizjognomji i cierpliwie wysłuchał, bo idzie o rzeczy ważne, I dobrze, że mi te mizerne wyścigi rzeczy te przypomniały.Ponieważ zaś Sprudel nie wycieknie, bo tej psiakrewskiej wody jest tu niewyczerpana ilość, więc mamy czas i pogadajmy sobie o Janowie.Ja chętnie, bardzo chętnie, bo wreszcie jest coś… Moje serce miało rację,.Serce zawsze jest mędrsze od głowy…Co też takiego nadzwyczajnego widziałem w tym Janowie?Niebywałe rzeczy lKażdy uczciwy człowiek, (bo i tacy się zdarzają), kiedy to czytać będzie, zarży zgoła jak szlachetny wałach, kiedy mu się coś wesołego przypomni.Wszystko się bowiem już zdarzało na świecie: analfabeta może być ministrem, malarz jenerałem, — ale naprawdę rzadko się zdarza, abym ja pisał o koniach.Do tego oszalałego pomysłu przywiedli mnie moi przyjaciele.Dotąd miałem o koniach dość słabe pojęcie, a moja znajomość literatury o koniu była dość skąpa, gdyż poza „Farysem”, poza ciekawem pytaniem: „Ej, ty na szybkim koniu, gdzie pędzisz, kozacze?”— poza okrzykiem Ryszarda III, który zły chciał zrobić handel: „Konia! Królestwo za konia!” — wiedziałem mało co więcej.Poza tem jestem autorem przeraźliwie rzewnego wiersza, który z ułańskich oczu grube „łzy wyciska, wiersza pod tytułem: „O księżniczce, zamienionej w kobyłę”.Serdecznych uwag przy bridge’u w rodzaju takich: „Zagrałeś jak koń!” — nie bierze się pod uwagę.I oto takiego człowieka, los — ślepy, złośliwy i kąśliwy wałach, pokarał przyjaciółmi dziwnego autoramentu, przyjaciółmi, z których każdy dotknięty fest obłędem ciężkim i niemożliwym do wyleczenia: obłędem miłości do konia.Przyjaciel taki nie wie dobrze, po co Pan Bóg stworzył nasienie takie, jak człowiek, bo właściwie na świecie powinny być tylko konie; przez całe życie rozprawia tylko o koniach, śni się tylko koń, kocha tylko konia, nie jadł nigdy koniny.Gdyby takiemu dać do wyboru jak na obrazku Siemiradzkiego „Wazon, czy kobieta?” — kochankę, albo rasową klacz, nie zawahałby się na jedno machnięcie końskiego ogona.Kobieta odeszłaby we i pohańbieniu.Zawsze się zastanawiałem, co siedzi w takim koniarzu? Siedzi Polak.Polak, który nawet po morzu jeździł konno, Polak, najserdeczniejszy przyjaciel cudownego zwierzęcia, co z nim razem walczył, z nim pił wino, z nim robił zajazdy i burdy i z nim, w przyjacielskiej spółce roznosił swój temperament.Polak — podolski bałaguła i Polak — wieczny v ułan.Nie może tej miłości pojąć człowiek, dla którego najczęściej spotykanym koniem jest wiszący przy dyszlu, aby nie upadł, koń dorożkarski.Wielką tę j jednak i dobroczynną miłość zrozumie ten, kto ujrzy J piękno konia w jego postaci najszlachetniejszej i komu pokażą takie śliczne „miasto koni”, jak mnie pokazano, Janów.Można zwarjować.wtedy osobiście, w— każdym zaś razie przestać się dziwić najmilszym końskim zapaleńcom,Miejski człowiek widzi ze zdumieniem, że to nie „pańska zabawka”, bo określenie to wśród głupich najgłupsze, oznacza czarną, ciężką, nigdy nie kończącą się pracę.Co robią ci ludzie?Ci ludzie pracują bez przerwy nad tcm, aby żołnierz miał na wojnę szlachetne, wspaniałe, śmigłe zwierzę, aby rolnik orał nie jasnokościstym szkieletem, lecz zwierzęciem mocnem, rdsłem i zdrowem.Ci ludzie pracują ciężko, bardzo ciężko, aby się kraj bogacił.Dokazują cudów przemyślności, aby z zamorskich krajów, gdzie się konia pieści, jak narodowe bogactwo, przywieźć do Polski egzemplarz szlachetny.Państwo ma sto jeden innych kłopotów, więc trzeba było szczęścia, aby się znaleźli tacy ludzie, przenikliwie mądrzy, w przyszłość patrzący, którzy się tem zajęli.Są to tacy dziwni ludzie, którzy wiedzą, że przeciw kawalerji Budiennego nie warto iść na piechotę.Jak tematu do egzotycznego romansu, pełnego przygód niesamowitych, słuchałem dziwnej dla mnie i ciekawej opowieści o tem, jak do Polski, ograbionej po złodziejsku do ostatniego końskiego kopyta, prowadzono stado szlachetnych koni z Odesy.I dla mnie, człowieka papieru i drukarskiego czernidła, stały się nazwiska tych ludzi, co tego dokonali godnego szacunku tak wielkiego, jakiego godne jest nazwisko dzielnego człowieka, co z pożaru ratuje skarb narodowy, I pomyślałem sobie, że jeśli się sławi takiego miłego pana, co napisał tomik wierszy rozjęczanych, albo takiego pana, co urządził fantową loterję na jednookich, to jakżeż głośne powinny być tych ludzi, co jedną z najważniejszych gałęzi gospodarstwa polskiego pielęgnują z takiem niesłychanem zamiłowaniem i lakiem oddaniem, że ją uczynili kwitnącą,.Nie wiele jest w tem gospodarstwie takich rzeczy, z którychby można być dumnym, lecz są i takie, które można z tajoną, a wielką radością pokazać w Europie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]