[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.We trzech położyli kres ist-nieniu ducha złego czarnoksiężnika.Poddał się z niemym krzykiem, oczy zapadłysię w głąb czaszki, a cała postać rozsypała się jak domek z kart, złamała w pół,złożyła w stawach.Wyglądało to prawie komicznie.Trzej mężczyzni podeszli125do szczątków złego hrabiego i pokonali je ostatnim morderczym zaklęciem, a wprzypadku Erlinga przekleństwem.Na ich oczach ostatni ślad istnienia Tistelgorm zniknął z powierzchni ziemi.Tiril nie mogła znieść już więcej.Miała absolutnie dość wszystkiego.Straciw-szy resztki zdrowego rozsądku, kulejąc popędziła przed siebie, byle tylko uciecjak najdalej od tego strasznego miejsca.Upłynęło dość dużo czasu, zanim mężczyzni zorientowali się, że zniknęła,wciąż stali bowiem nad miejscem, w którym rozpłynął się upiór.Na szczęścieMóri spostrzegł ją w oddali między sosnami i ruszył w pogoń.Rozumiał jej panikę, sam miał ochotę uciec.Wołał ją po imieniu, ale Tiril, niepanując już nad sobą, nie słyszała, a może nie chciała słyszeć.Poddała się dopiero, gdy zabrakło jej sił, a kolano odmówiło zrobienia choćbyjeszcze jednego kroku.Wdrapała się na kamień, mniej więcej tak jak kobieta,która wspina się na krzesło na widok myszy.Zanosiła się rozpaczliwym łkaniem.Móri przemówił najłagodniej jak potrafił: Tiril, kochana moja, wszystko już minęło.Las jest już wolny, nigdy więcejnie padnie na niego potworny cień Tistelgorm.Proszę więc, zejdz stamtąd!Patrzyła na przyjaciela błędnym wzrokiem, próbowała zrozumieć jego słowa. Tiril, najmilsza, kiedy zobaczyłem cię na dole razem z nim i nie mogłemdo ciebie dotrzeć, myślałem, że serce przestanie mi bić.To była najstraszniejszachwila w moim życiu, a wiesz, że wiele doświadczyłem.Tiril.Nareszcie się opamiętała.Rzuciła się w ramiona Móriego.Stali przytuleni dosiebie, policzek przy policzku, ale dziewczyna nie przestawała drżeć, z piersi razpo raz wyrywał się szloch. Od dawna już jesteś w podróży stwierdziła płacząc i śmiejąc się jedno-cześnie. Masz taki długi zarost, że drapie mnie przez spódnicę. Ależ, Tiril roześmiał się zaskoczony. Pamiętaj, że mówisz do ascety,który wyrzekł się obcowania z kobietami.Podniósł jednak głowę i popatrzył na nią z uśmiechem.I ona nie mogła jużdłużej zachować powagi.Wspięła się na palce i pocałowała go w czoło. Mój przyjacielu rzekła cichutko. Mój najdroższy przyjacielu!Móri długo na nią patrzył, jakby sprawdzając, czy Tiril chce, by ją pocałowałnaprawdę.W końcu delikatnie dotknął wargami jej czoła. Tak bardzo się cieszę, że cię mam, Tiril.Nigdy mnie nie opuszczaj! Wiesz, że cię nie zostawię szepnęła mu do ucha. Może wrócimy terazi podziękujemy staremu Finowi? Owszem, z całego serca.Dołączyli do grupy.Okazało się, że mieszkaniec Tiveden zaczął już opowia-dać Erlingowi, jak to coś nie dawało mu spokoju, wybrał się więc do Grtiven.Na126widok Móriego i Tiril z zadowoleniem pokiwał głową. Czułem, że przytrafiło się wam coś złego! zawołał. Tapio gniewałsię, okazywał niepokój.Musiałem wypełnić jego polecenie.Tapio władca lasu. W domu u ciebie, ojczulku mówiła Tiril myślałam, że to na nas Tapiosię gniewa, bo nie podoba mu się, że wchodzimy do jego lasu. O, nie! On się o was martwił.Pragnął, by wam się poszczęściło.Chce, abyjego królestwo pozostało piękne i spokojne.Jego gniew zawsze skierowany byłna Tistelgorm.Zdawałem sobie z tego sprawę, lecz nie wiedziałem, gdzie szukaćzamku.A teraz, jak słyszę, przestał istnieć?Zniknął z powierzchni ziemi potwierdził Móri. Pomogłeś nam pokonaćostatnie, co z niego zostało, złego pana na zamku.Wasz piękny las jest teraz wolnyod zła.To dobrze, ale wy jesteście zmęczeni.Chodzcie ze mną do domu, żona z pew-nością coś dla was przyszykuje.Zawołał do Fredlunda i Arnego, że mają schodzić ukosem w dół, podczasgdy oni będą się wspinać ukosem w górę i w ten sposób przyspieszą momentspotkania.Nero, który przez cały czas się szarpał, by pozwolono mu iść za najbliższymi,nie posiadał się teraz ze szczęścia.Nawet Fina przywitał, jakby byli starymi znajomymi. Gdzie wasze konie? zainteresował się stary.Erling wyjaśnił. To niedaleko stąd pokiwał głową Fin. O ile coś z nich zostało.W tymkrólestwie drapieżników groziło im niejedno niebezpieczeństwo. Móri otoczył je magicznym kręgiem oświadczyła z dumą Tiril. Hmmm mruknął Fin. Wobec tego są bezpieczne.Wkrótce dotarli do koni, spokojnych i wypoczętych.Ileż ten Móri potrafi,pomyślała Tiril.Inni także byli pełni podziwu dla Islandczyka.Móri natomiast sprawiał wrażenie, że jego czarnoksięska moc całkiem się wy-czerpała.Blady jak trup, na poły śpiąc, ledwie powłóczył nogami.Wspaniale było znów dosiąść wierzchowców, ale stary Fin imieniem Kalervootrzymał nowe zadanie: musiał pilnować, by żadne z nich nie zasnęło i nie spadłona ziemię.Fin szedł piechotą, prowadząc Nera.Pies wlókł się, jakby zgasła w nim ostat-nia iskra życia.Tiril bardzo niepokoiła się o ulubieńca.Gdyby tylko mogła, posa-dziłaby go w siodle, ale Nero był prawie tak duży jak koń.Zaimponował im sposób, w jaki poruszał się Fin.Przemykał się niczym łasica,dotrzymywał tempa koniom.Prawdziwe dziecię lasu.Tiril, choć nie bardzo mogła uporządkować myśli, jedno nie dawało spokoju:Powiodło im się, ale nie odnalezli żadnego śladu, mogącego doprowadzić do jej127korzeni.Ale czy po to przyjechali do Tiveden? Tak im się chyba wydawało, ale niemogła sobie przypomnieć, dlaczego.Umysł odmówił dalszej pracy.Tiril siedziała na podłodze w ciepłej chacie Fina.Gdzieś jakby w oddali Kale-rvo opowiadał żonie o niezwykłym wyczynie, jakiego dokonał.Kobieta nie wie-rzyła w mężowskie przechwałki.Tiril z wysiłkiem otworzyła usta i zapewniła, że wszystko to prawda.Kalervoocalił jej życie i była mu dozgonnie wdzięczna.Poprosiła Fredlunda, by zatrosz-czył się o oddanie skarbu z zamczyska we właściwe ręce.Jeśli uda się dostać zaniego jakąś zapłatę, to i Finom powinna przypaść jej część.Wszyscy zapewnili ją, że z pewnością się to uda. Właściwie cały skarb należy do ciebie, Tiril stwierdził Erling. To tyjesteś potomkinią starego hrabiego von Tierstein.Wywodzisz się z linii drugiegosyna, tego, którego syn wżenił się w dom Habsburgów, książęcy dom Austrii. Ja go nie chcę mruknęła w odpowiedzi.Zjadła owsiankę o iście niebiańskim smaku, choć pewnie w takim staniewszystko wydałoby się jej przepyszne, widziała, jak Arne zasnął w kącie, jakkładą nieprzytomną Catherine pod ścianą.Teraz Nero ułożył się na boku, westchnął zadowolony i rozciągnął się jak sło-mianka.Tiril także zapadła w sen.Kiedy zasypiała, przypomniała jej się czułość i od-danie w oczach Móriego, kiedy w Grtiven ucałował ją w czoło.Rozdział 17Tego samego dnia póznym wieczorem dotarli do gospody Tobiasa Fredlundaw Ramundeboda.W maleńkiej chacie na odludziu nie pomieściliby się wszyscy.Tiril i Arnegoobudzono więc już po godzinie.Poza tym Catherine wymagała starannej opieki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]