[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na widok proboszcza, przybywajÄ…cego z otwartymi rÄ™koma, mÅ‚odzieniec domyÅ›liÅ‚ siÄ™, żezaszÅ‚o coÅ› stanowczego. Kochany chÅ‚opcze! przywitaÅ‚ go ksiÄ…dz Jakub, caÅ‚ujÄ…c w oba policzki. %7Å‚ycie mi oca-liÅ‚eÅ›. A, a! rzekÅ‚ Sulpicjusz. Nasz gość. Nasz gość przerwaÅ‚ proboszcz jest już daleko.DostaÅ‚ krzyżyk na drogÄ™!I w kilku sÅ‚owach wtajemniczyÅ‚ mÅ‚odzieÅ„ca w caÅ‚y przebieg sprawy. Jak to? wykrzyknÄ…Å‚ Sulpicjusz, wysÅ‚uchawszy do koÅ„ca pozwoliÅ‚eÅ› mu, ojcze,uciec?! Nie inaczej.PrzestaÅ‚ już być szkodliwym od chwili, gdy go zdemaskowano. Ach, jakiż bÅ‚Ä…d! StaÅ‚o siÄ™ jednak.Wszystko, co czynisz, ojcze, musi być dobre, bowszystko wypÅ‚ywa z niezmiernej dobroci serca.Przyjazd pana de Bergerac poÅ‚oży kres nie-pokojom ksiÄ™dza proboszcza i zabezpieczy go od wszystkiego. Amen! zakoÅ„czyÅ‚ uÅ›miechajÄ…c siÄ™ ksiÄ…dz Jakub. Ale trzeba, żebyÅ› wyszedÅ‚ z tej dziu-ry i zasiadÅ‚ do uczciwego Å›niadania, mój chÅ‚opcze, a raczej: mój prawdziwy Castillanie tymrazem.143Dwaj nowi przyjaciele udali siÄ™ do plebanii, gdzie Joanna zastawiÅ‚a już smaczny i obfityposiÅ‚ek.NiemaÅ‚e byÅ‚o zdziwienie poczciwej gospodyni, gdy ujrzaÅ‚a siadajÄ…cego do stoÅ‚u no-wego biesiadnika i gdy przekonaÅ‚a siÄ™, że tamten zniknÄ…Å‚ w sposób dla niej niepojÄ™ty.Bliski przyjazd Cyrana staÅ‚ siÄ™ teraz głównym przedmiotem trosk i zajÄ™cia dla proboszcza.OczekiwaÅ‚ przyjaciela z radoÅ›ciÄ… prawie dzieciÄ™cÄ… i niecierpliwoÅ›ciÄ…, którÄ… na próżno sta-raÅ‚ siÄ™ ukrywać.Pilno mu byÅ‚o najpierw ucaÅ‚ować kochanego Bergeraca, nastÄ™pnie zÅ‚ożyć wjego rÄ™ce depozyt, który od dwóch lat nabawiaÅ‚ go tylu niepokojów.XXXIIIPrzed opowiedzeniem dalszych przygód Ben Joela oraz trzymanego w szponach tuluzaÅ„-skiej sprawiedliwoÅ›ci Cyrana wypada powrócić do Zilli.OdgadÅ‚szy zbrodnicze zamysÅ‚y hrabiego Rolanda, Cyganka wybiegÅ‚a nocÄ… sama z DomuCyklopa, a wzruszenie jej byÅ‚o tak wielkie, że dochodziÅ‚o niemal do obÅ‚Ä™du.DokÄ…d zmierzaÅ‚a?W pierwszej chwili trudno jej byÅ‚o znalezć odpowiedz na to pytanie.PrzybiegÅ‚szy aż doNowego Mostu, przebyÅ‚a go krokiem prÄ™dkim, nie zatrzymujÄ…c siÄ™ na chwilÄ™, a wiatr chÅ‚od-ny, wiejÄ…cy od rzeki, uÅ›mierzyÅ‚ cokolwiek gwaÅ‚townÄ… gorÄ…czkÄ™, która jÄ… pÄ™dziÅ‚a na oÅ›lepprzez pogrążone w mroku ulice.ZatrzymaÅ‚a siÄ™ przed wiÄ™zieniem Châtelet i jęła rozmyÅ›lać.MyÅ›li jej zaczęły przychodzić z wolna do porzÄ…dku; podniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ z minÄ… wyrażajÄ…cÄ…staÅ‚e postanowienie i znów iść zaczęła.Zilla miaÅ‚a już w tej chwili cel przed sobÄ….PuÅ›ciÅ‚a siÄ™ prawym brzegiem Sekwany, weszÅ‚a w splÄ…tanÄ… sieć wÄ…skich zauÅ‚ków sÄ…siadu-jÄ…cych z ulicÄ… ZwiÄ™tego PawÅ‚a i po pewnym czasie stanęła przed bramÄ… paÅ‚acu hrabiego deLembrat.Ujęła drżącÄ… rÄ™kÄ… mÅ‚otek i zapukaÅ‚a.Hrabia Roland byÅ‚ w domu od godziny; prócz niegowszyscy w paÅ‚acu spali.Zilla poczekaÅ‚a pół minuty.Potem ujęła powtórnie ozdobnÄ… koÅ‚atkÄ™ zkutego żelaza i uderzyÅ‚a niÄ… kilkakrotnie w bramÄ™.ZrobiÅ‚ siÄ™ ruch na dziedziÅ„cu paÅ‚acowym,daÅ‚y siÄ™ sÅ‚yszeć ciężkie kroki i jakiÅ› szorstki gÅ‚os zapytaÅ‚: Kto tam? ChcÄ™ pomówić z panem de Lembrat odrzekÅ‚a Zilla niecierpliwie. Pan hrabia Å›pi.To nie pora na rozmowy. Raz jeszcze proszÄ™, aby mi otworzono.Chodzi tu o sprawÄ™ wielkiej wagi! Ruszaj precz, włóczÄ™go! A nie koÅ‚ataj, bo ciÄ™ każę sprzÄ…tnąć pachoÅ‚kom miejskim.SÅ‚y-szane to rzeczy, budzić ludzi o pierwszej po północy!Po tej przemowie odzwierny zawróciÅ‚, stukajÄ…c mocno podkutym obuwiem po kamieniach.Cyganka zrozumiaÅ‚a, że wszelkie dalsze proÅ›by bÄ™dÄ… daremne.ZresztÄ… uspokoiÅ‚a jÄ… myÅ›l, że przez te kilka godzin żadne niebezpieczeÅ„stwo nie bÄ™dziegroziÅ‚o Manuelowi.PostanowiÅ‚a nie wypuszczać hrabiego z paÅ‚acu bez rozmówienia siÄ™ z nim i w tym zamia-rze usiadÅ‚a na Å‚awce nie opodal bramy, owinęła siÄ™ szalem i zapadÅ‚a w półsen, szepczÄ…c dosiebie: Poczekam.Noc wydaÅ‚a siÄ™ jej dÅ‚uga jak rok caÅ‚y.O Å›wicie przejÄ…Å‚ jÄ… na wskroÅ› chłód wilgotny i na-bawiÅ‚ dreszczów.TrzÄ™sÅ‚a siÄ™ caÅ‚a od zimna, a jednoczeÅ›nie gÅ‚owÄ™ miaÅ‚a w ogniu i ta gorÄ…czkawewnÄ™trzna podtrzymywaÅ‚a sztucznie jej siÅ‚y, pozwalajÄ…c zapominać o bólu i o znużeniu.WzeszÅ‚o sÅ‚oÅ„ce i zastaÅ‚o jÄ… na tym samym miejscu z twarzÄ… bladÄ…, a okiem peÅ‚nym pÅ‚o-mieni, drżącÄ…, ale silnÄ… i gotowÄ… do walki.144Gwar odzywajÄ…cy siÄ™ w różnych punktach paÅ‚acu wskazywaÅ‚, że miasto budzi siÄ™.Na koÅ„-cu ulicy zjawiÅ‚o siÄ™ kilku przechodniów; o kilka kroków od Cyganki rozlegÅ‚ siÄ™ zgrzyt żelaza.Otworzono bramÄ™ wjazdowÄ… paÅ‚acu hrabiego de Lembrat i wzrok Zilli przeniknÄ…Å‚ do wnÄ™trzapaÅ„skiej siedziby, gdzie na przestronnym dziedziÅ„cu poczynaÅ‚a już uwijać siÄ™ sÅ‚użba paÅ‚aco-wa.Zmuszona zachować ostrożność, cofnęła siÄ™ o kilka kroków dalej, nie spuszczajÄ…c wszakżeoka z bramy, którÄ… miaÅ‚ hrabia wyjechać.W pobliżu byÅ‚ już otwarty szynk.Cyganka wstÄ…piÅ‚a do niego, aby ogrzać siÄ™, potem po-prosiÅ‚a o wodÄ™, którÄ… obmyÅ‚a twarz, i poprawiwszy cokolwiek ubiór udaÅ‚a siÄ™ z powrotemprzed paÅ‚ac.Opryskliwy odzwierny, który niedawno obszedÅ‚ siÄ™ z niÄ… tak po grubiaÅ„sku, zapomniaÅ‚ otym widocznie lub też wziÄ…Å‚ za senne marzenie rzeczywiste wypadki nocy, gdyż nie okazaÅ‚ani zdziwienia, ani gniewu, gdy Zilla przed nim stanęła.ZresztÄ… nie po raz pierwszy widziaÅ‚ on CygankÄ™, a z plotek lokajskich wywnioskowaÅ‚, że ujego pana znajduje siÄ™ ona w pewnym poszanowaniu.Nie wiedziano, jakiego rodzaju stosunki Å‚Ä…czyÅ‚y hrabiego z tÄ… Å›niadÄ… dziewczynÄ…, pewnejednak byÅ‚o, że stosunki te istniaÅ‚y.WystarczyÅ‚o to, aby oszczÄ™dzić Cygance szorstkiej od-prawy.ZwróciÅ‚a siÄ™ do sÅ‚użącego, który podbiegÅ‚ do wchodzÄ…cej, wymieniÅ‚a swe imiÄ™ i żądaÅ‚a, wtonie prawie rozkazujÄ…cym, aby jÄ… wpuszczono do hrabiego. JaÅ›nie pan jeszcze nie wstaÅ‚ zauważyÅ‚ lokaj. ProszÄ™ zawiadomić go o moim przybyciu nalegaÅ‚a Zilla. Obudzić pana hrabiego! O, nigdy bym siÄ™ na to nie odważyÅ‚.JeÅ›li waćpanna chce, niechzaczeka. Zgoda!I Cyganka, na znak dany przez sÅ‚użącego, poszÅ‚a z nim do paÅ‚acu.W przestronnym i piÄ™knie przybranym przedpokoju kazano jej czekać, uprzedzajÄ…c, że mabyć cierpliwa.Trzy dÅ‚ugie jak wieczność godziny upÅ‚ynęły jej na tym oczekiwaniu.Wreszcie do uszu jejdobiegÅ‚ gÅ‚os znajomy.Hrabia byÅ‚ już na nogach, a dzwiÄ™k jego gÅ‚osu wskazywaÅ‚, że miota nim gniew straszny.Po krótkiej chwili staÅ‚ już przed niÄ….Dziewczyna nie wÄ…tpiÅ‚a, że ona to byÅ‚a przyczynÄ…gniewu, który widniaÅ‚ jeszcze we wzroku Rolanda i którego wybuchy z wnÄ™trza pokojówpaÅ‚acowych przedostawaÅ‚y siÄ™ aż do niej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]