[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Holmes stał chwilę, pogrążony głęboko w zadumie. Jeśli pan pozwoli rzekł pójdę na górę i zobaczę, co się święci.Udaliśmy się obaj, prowadzeni przez doktora, do pokoju samobójcy.Gdy przestąpiliśmy próg sypialni, ujrzeliśmy straszny widok.Mówiłem już, jak nieko-rzystne wrażenie sprawiał Blessington swą brzydotą.Obecnie, gdy wisiał, wrażenie to spotę-gowało się.Szyja wyciągnęła się jak u kurczęcia, całe ciało swą masą ciążyło ku dołowi.Miałna sobie jedynie nocną koszulę, spod której zwisały spuchnięte łydki i nieforemne nogi.Obokwisielca stał szykowny policjant i zapisywał coś w notesie. A! pan Holmes! zawołał z uprzejmym szacunkiem jakże się cieszę, że pana widzę. Witam, panie Lanner odrzekł Holmes. Mam nadzieję, że nie gniewa pana moja obec-ność.Czy już pan coś wie o wypadkach, poprzedzających to smutne wydarzenie? Tak jest, słyszałem coś niecoś o tym. Jakie jest pańskie zdanie?194 O ile mogę wnosić, człowiek ten pozbawił się życia ze strachu.Wieczorem położył się jak pan widzi, łóżko zmięte.A nad ranem. wie pan przecież, że największa liczba samo-bójstw przypada na godzinę piątą rano. Moim zdaniem wtrąciłem się człowiek ten zmarł trzy godziny temu, sądząc z ze-sztywnienia członków ciała. Czy znalazł pan coś szczególnego w pokoju? zapytał Holmes. Na umywalni kilka śrub i klucz francuski.Odnalazłem także na kominku cztery niedo-pałki od cygar.Musiał widocznie wiele palić, zanim się położył. Hm! rzekł Holmes czy pan widział jego cygarnicę? Widziałem, jest w kieszeni jego surduta.Holmes wziął etui, otworzył i powąchał cygaro. To jest cygaro hawańskie, a te niedopałki są od cygar innych, nader szczególnego gatun-ku.Duńczycy importują je z kolonii indyjskich.Zawinięte są zazwyczaj w słomę i cieńsze odinnych.Holmes wziął cztery niedopałki, po czym obejrzał je uważnie. Dwa z nich były obcięte dosyć tępym nożem, dwa zaś odgryzione bardzo zdrowymi zę-bami.To nie samobójstwo, panie Lanner, to bardzo zręcznie pomyślane i wykonane zabój-stwo. Nie może być! wykrzyknął policjant Dlaczego nie może być? Któż zabijałby człowieka w sposób tak skomplikowany jak powieszenie? Tego właśnie powinniśmy się dowiedzieć. Lecz jak weszli złoczyńcy? Przez drzwi frontowe. Dziś z rana były zamknięte. Zostały zatem zamknięte wczoraj, już po ich przybyciu. Dlaczego pan tak sądzi? Widziałem ich ślady.Za chwilę udzielę panu dalszych objaśnień.Zbliżył się do drzwi i począł z właściwą mu uwagą oraz sumiennością oglądać zamek.Na-stępnie wyjął klucz, który był włożony od wewnątrz i równie bacznie go obejrzał.W ten samsposób poddał dalszym oględzinom: trupa i sznurek, na którym ten wisiał, pościel, łóżko,krzesła, kominek, aż orzekł nareszcie, że widział już wszystko, co było potrzebne.Potem przynaszej pomocy zdjął pętlę z wisielca i zwłoki położył na łóżku. No, a skąd sznur? zapytał. Odcięty od tego zwoju rzekł doktor Travellan, wyciągając spod łóżka linę. Bał sięogromnie pożaru i zawsze miał sznur przy sobie, by w razie czego spuścić się przez okno,gdyby schody płonęły.195 To im zmniejszyło trud rzekł Holmes. Tak, najistotniejsze fakty są niewątpliwe i niebędę sobą, jeżeli do południa nie objaśnię panom reszty.Biorę z kominka fotografięBlessingtona, może mi się przydać przy moich poszukiwaniach. Ale przecież nic nam pan nie powiedział! zawołał doktor. Otóż rzekł Holmes. Było trzech wykonawców tego zabójstwa: jeden młody, drugistary i trzeci, o którym nic jeszcze nie wiem.Dwaj pierwsi to rzekomy Rosjanin i jego syn,nie ulega to najmniejszej wątpliwości.Wspólnik ułatwił im wejście do tego pokoju.Jeżelimogę panu służyć radą, panie Lanner, to niech pan natychmiast aresztuje lokaja, który, jeślisię nie mylę, służy tu od niedawna. Niestety, gagatek gdzieś przepadł i dotychczas nie można go znalezć rzekł doktorTravellan. Pokojowa i kucharka szukają go wszędzie.Holmes wzruszył ramionami. W całej tej sprawie odgrywał on rolę niepoślednią rzeki. Wszyscy trzej wchodzili napalcach po schodach: najpierw stary, potem miody, a na końcu ów trzeci. A to skąd wiesz? zawołałem. Ależ to przecież drobiazg rozróżnić ich ślady.Jeszcze wczoraj wieczorem przestudio-wałem je jak należy.Weszli tedy na schody i zbliżyli się do sypialni Blessingtona.Drzwi byłyzamknięte.Przy pomocy dłuta wyłamali zamek.Wszedłszy do pokoju, po pierwsze, prawdo-podobnie natychmiast związali Blessingtona.On spał lub też został sparaliżowany strachem inawet nie krzyknął.Zciany są grube, więc jego krzyku, być może, i tak by nie było słychać.Kiedy go już związali, prawdopodobnie zrobili coś w rodzaju narady.Być może był toswego rodzaju sąd.Ciągnął się dosyć długo, gdyż przez ten czas wypalili cztery cygara.Mło-dy siedział, o, tam, i otrząsał popiół o róg komody; ów trzeci chodził tam i z powrotem popokoju.Blessington siedział prawdopodobnie w łóżku, chociaż tego na pewno utrzymywaćnie mogę.Skończyło się na tym, że wywlekli go z łóżka i powiesili.Widocznie zaopatrzyli się nawszelki wypadek w rodzaj bloku czy w coś podobnego, żeby móc urządzić szubienicę, przytym śruby i klucz do wkręcania miały służyć jako narzędzia; zobaczywszy jednak hak, po-przestali na nim.Zrobiwszy swoje, wyszli po cichu, a wspólnik zamknął za nimi drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]