[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście, jeśli linotypy w ogóle nie popełniają błędów, problem upada, to samo dotyczy też i przesyłania informacji biologicznej.* I.I.Szmalhauzen: Osnowy ewolucjonnogo processa w swietie kibernetiki.„Problemy Kibernetiki”, Moskwa 1960, nr 4.[39] „Okazać niesprzeczność pewnego systemu to tyle, co dowieść, że nie istnieje w nim żadne zdanie A takie, iż w tym systemie można wydedukować zarówno A, jak też nie–A.Udowodnić zupełność pewnego systemu, to znaczy udowodnić, że dla dowolnego zdania tego systemu — bądź ono, bądź jego negacja daje się dedukcyjnie wyprowadzić”( M.Markowi ć: Formalizm w logice współczesnej.Warszawa 1962, s.52 (notka)).[40] Jakkolwiek fascynująca i obiecująca może się wydać optymiście perspektywa uruchomienia „hodowli informacji”, zjawisko to, urzeczywistnione cywilizacyjnie, na pewno nie stanowi jakiegoś ostatecznego panaceum na wszystkie problemy.Po pierwsze „hodowla” może zaostrzyć nawet, a nie stłumić, kryzys, związany z powstawaniem nadmiaru informacji.Ludzkości obce były dotąd kłopoty nadmiaru (oprócz nadmiaru klęsk i plag…), dlatego nie bardzo możemy sobie wyobrazić skuteczne metody postępowania w sytuacjach, kiedy otworem stoi nie jedna droga dla działania, ale ich setki, a może i tysiące naraz.Kiedy można by np.(jak powiadomi nas o tym aktualny „zbiór informacji” wyprodukowanej przez „hodowlę”) działać w sposób A, B, C, D, E, itd., itd., przy czym każde z takich działań zarazem obiecuje bardzo wiele, ale i wyklucza automatycznie wszystkie inne działania (powiedzmy, dla przykładu, że człowieka można przekonstruować biologicznie tak, by stał się istotą prawie niezniszczalną, ale zarazem zmusi to do bardzo radykalnego hamowania przyrostu naturalnego, bo skoro nikt lub prawie nikt nie umiera, świat w rosnącym tempie staje się coraz bardziej ciasny).Kryteria obecnie często o postępowaniu praktycznym decydujące mogą się zdezaktualizować (np.kryterium gospodarczej opłacalności albo oszczędności energetycznej przestaje działać, kiedy źródłem energii jest materialny proces praktycznie nie do wyczerpania).Kiedy, poza tym, potrzeby elementarne są zaspokajane w pełni, problem, „co dalej”, czy stwarzać nowe potrzeby, a jeśli tak, to jakie, wysuwa się na plan pierwszy.Jasne, że żadna „hodowla informacji” nie może udzielić odpowiedzi na takie dylematy, ponieważ „hodowla” taka przedstawia jedynie alternatywy postępowania, wyjawia, co można zdziałać, ale nigdy, czy działać należy.Decydowanie o tym nie może ulec mechanizacji; byłoby to możliwe tylko skutkiem takiego przekształcenia mentalności społecznej, że stałaby się ona obca w naszym rozumieniu temu, co ludzkie.Wzrost „swobody informacyjnej”, czyli ilości dróg możliwego postępowania, implikuje zwiększenie odpowiedzialności za pobierane decyzje, za akty wyboru.Rezygnacja z takiego wyboru, fizykalnie oczywiście możliwa (elektromózg–władca, decydujący o tym, co począć z ludzkością), wydaje się nie do przyjęcia dla pobudek pozafizykalnych.Po wtóre, „hodowla informacyjna” nie może dostarczać naprawdę „wiedzy o wszystkim”, „wiedzy wszelkiej”, „wiedzy, jaka w ogóle jest możliwa”.Można sobie oczywiście przedstawić całą hierarchię, całą strukturę złożoną ogniw informacjonośnych i informacjozbiorczych, z których jedne pełnią rolę elementarnych „czerpaków” wiedzy o faktach i ich związkach ze świata, inne badają związki związków, szukają prawidłowości wyższego rzędu, jeszcze inne zajmują się segregowaniem rezultatów, dostarczanych przez tamte, aby na „wyjściu” całej owej gigantycznej piramidy; zwrotnych sprzężeń pojawiały się tylko takie informacje, które mogą, w jakkolwiek,: szerokim zakresie, okazać się użyteczne dla cywilizacji, która ową machinę ewolucyjną uruchomiła.Ostatecznie jednak sama działalność owej piramidy—hodowli nie może oderwać się zbyt daleko od tego, co stanowi szeroko rozumianą treść materialną i duchową życia cywilizacji na danym etapie rozwoju.W przeciwnym razie, „oderwawszy się” od swej macierzy ludzkiej, taka hodowla produkowałaby informacje nie tylko nieużyteczne, ale i niezrozumiałe, nie dające się przełożyć na język, jakim, posługuje się cywilizacja.Zresztą to zjawisko „oderwania”, „skoku w przyszłość”, „erupcji informacyjnej” także dlatego byłoby katastrofą raczej aniżeli rzeczywistym rozwojowym skokiem, ponieważ z chwilą zbyt dalekiego wysforowania się „informacyjnej hodowli” przed front aktualnej wiedzy cywilizacyjnej, zatracają się i znikają kryteria odsiewu informacji nieistotnej, a tym samym „hodowla” sama przekształca się znienacka w „bombę” może już nie mega–lecz gigabitową, w molocha, który produkowanymi oceanami informacji stwarza najosobliwszy z możliwych potopów.Aby to lepiej zrozumieć: powiedzmy, że w neolicie, a niechby i we wczesnym średniowieczu, zaczyna działać „hodowla informacyjna”, która dostarcza wiedzy o technologiach XX wieku, o technice atomowej, o cybernetyce, radioastronomii itd., itp.Cywilizacja ówczesna, ponad wszelką wątpliwość, nie byłaby w stanie ani przyjąć, ani pojąć, ani strawić, ani zrealizować drobnego ułamka całej tej informacyjnej lawiny.W tym mniejszej mierze umiałaby powziąć właściwe, tj.rozsądne decyzje taktyczne i strategiczne (czy produkować nuklearne bronie, czy nie, czy praktykować nowe technologie na szerokim froncie, czy też ograniczyć się do nielicznych, a nawet tylko do jednej itp.).„Hodowla informacyjna!’ — jeśli w ogóle możliwa do urzeczywistnienia — jest to, w najbardziej optymistycznym ujęciu, urządzenie, „podłączone do świata”, które, badając go w specyficzny sposób, docieka tego, co jest materialnie możliwe (co jest do urzeczywistnienia)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]