[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zbiegli siÄ™ ludzie.Część ratowaÅ‚a pÅ‚onÄ…ce zabudowania, inni z pÅ‚achtami obsadzili dachy naszych budynków i w ten sposób nas zmienili, bo nie sposób byÅ‚o wytrzymać dÅ‚ugo w takim gorÄ…cu.Na dachu ludzie zmieniali siÄ™ co kilkanaÅ›cie minut, a ci na dole systemem taÅ›mowym podawali wiadrami wodÄ™ do polewania dachu.Gdy już zabudowania sÄ…siada dogasaÅ‚y, a nasi gospodarze wnosili do chaÅ‚upy swoje graty, które w czasie pożaru ludzie wyciÄ…gnÄ™li na podwórze, zapytaÂliÅ›my gospodarza, czy teraz wierzy, że to, co mówiliÅ›my o Niemcach, byÅ‚o prawdÄ….PoszliÅ›my ze wsi żegnani serdecznie przez gospodarza i zaopatrzeni w żywność.Po trzech godzinach, już po ciemku, doszliÅ›my do wsi MaÅ‚ków, która byÅ‚a celem naszej wÄ™drówki.Trzy dni później dotarÅ‚y do wsi matka moja i siostra, które wyjechaÅ‚y z Warszawy pociÄ…giem tego samego dnia, kiedyÅ›my my wyszli piechotÄ….OpowiedziaÅ‚y nam, jak Niemcy bombardowali pociÄ…g, jak musieli czekać na reperacjÄ™ torów, jakimi sposobami zdobywali żywność.W rezultacie przyjechaÅ‚y trzy dni po nas.Po tygodniu do wsi przyszedÅ‚ mój starszy brat, który w tym czasie sÅ‚użyÅ‚ w wojsku.Ten znów przyszedÅ‚ piechotÄ… prawie od rumuÅ„skiej granicy.W wÄ™drówce swojej staraÅ‚ siÄ™ unikać spotkania z Niemcami, a przede wszystkim z nacjonalistami ukraiÅ„skimi, którzy strzelali do każdego czÅ‚owieka w mundurze.PrzyszedÅ‚ wygÅ‚odzony i wyÂczerpany biegunkÄ…, na którÄ… zachorowaÅ‚ żywiÄ…c siÄ™ w drodze różnymi surowiznami.Nie chciaÅ‚ iść do Rumunii, twierdzÄ…c, że miejsce każdego Polaka jest w Polsce.ByÅ‚em tego samego zdania.Po kilku dniach wybraÅ‚em siÄ™ z MaÅ‚ym i Åšrednim na rozpoznanie do CheÅ‚ma, oddalonego od naszej wsi o dwadzieÅ›cia cztery kilometry.Tego samego dnia weszÅ‚y tam wojska radzieckie.W mieszkaniu mojej dalekiej rodziny, u której siÄ™ zatrzymaliÅ›my, zakwaterowano trzech oficerów raÂdzieckich.Gdy w rozmowie powiedzieliÅ›my, w jakich pracujemy zawodach, namawiali nas na wyjazd do Rosji.- Roboty u nas mnogo - mówili.- JeÅ›li chcecie, możecie jechać z nami.Nie zgodziliÅ›my siÄ™ na ich propozycjÄ™.- Tu sÄ… nasze rodziny, nasz naród - mówiliÅ›my z przekonaniem.- Tacy jak my przydadzÄ… siÄ™ na miejscu, a pewnie "rabota" też bÄ™dzie ciekawsza.Trzeciego dnia rano, gdy wstaliÅ›my, okazaÅ‚o siÄ™, że w miasteczku nie ma już rosyjskiego wojska.W nocy wycofali siÄ™ na liniÄ™ Bugu.WróciliÅ›my do swojej wsi.Ciężko nam byÅ‚o iść, bo dźwigaliÅ›my na plecach po dwa karabiny, które znaleźliÅ›my w lesie, a do znalezionych chlebaków pakowaliÅ›my amunicjÄ™.Do chaÅ‚upy weszliÅ›my od strony Å‚Ä…k, żeby nas z tym majdanem nie widzieli miejscowi chÅ‚opi.Nasi gospodarze to trzej bracia w wieku od dwudziestu do dwudziestu piÄ™ciu lat.Przy ich pomocy zawinÄ™liÅ›my broÅ„ i amunicjÄ™ w naoliwione szmaty i zakopaliÅ›my w krzakach na pastwisku.We wsi od dwóch dni kwaterowaÅ‚a polska konnica, lecz tej nocy odjechaÅ‚a.NastÄ™pnego dnia dowiedzieliÅ›my siÄ™, że Niemcy sÄ… w odlegÅ‚ej o dziewięć kilometrów osadzie.W sÄ…siedniej wsi koloniÅ›ci niemieccy wybudowali już bramÄ™ powitalnÄ… i uroczyÅ›cie szykujÄ… siÄ™ na przyjÄ™cie niemieckich żoÅ‚nieÂrzy.DoszliÅ›my do wniosku, że warto popsuć im tÄ™ uroczystość.PostanowiÂliÅ›my podpalić w nocy wieÅ›.ZaplanowaliÅ›my, że podpalimy chaÅ‚upÄ™ na koÅ„cu wsi, a gdy wszyscy bÄ™dÄ… jÄ… ratować, wtedy podpalimy równoczeÅ›nie kilka chaÅ‚up w różnych punktach.Każdy bÄ™dzie podpalaÅ‚ inne zabudowanie na wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™ i postara siÄ™ jak najszybciej przyjść na wyznaczone miejsce, z którego razem wrócimy do siebie.Å»eby powitalna iluminacja wyglÄ…daÅ‚a piÄ™kniej, postanowiliÅ›my wciÄ…gnąć do akcji naszych gospodarzy.MÅ‚ode chÅ‚opy, na pewno siÄ™ zgodzÄ…, a wtedy bÄ™dziemy mogli podpalić równoczeÅ›Ânie wiÄ™cej chaÅ‚up.Gdy przedÅ‚ożyÅ‚em im nasz plan, pomyÅ›leli.i odmówili.- Nasza wieÅ› jest najbliżej tamtej, niemieckiej wsi.Jak podpalimy, to domyÅ›la siÄ™, że to zrobiÅ‚a nasza wieÅ›, a wtedy w odwecie mogÄ… nas spalić i powystrzelać ludzi.Na nic nie zdaÅ‚o siÄ™ nasze przekonywanie.Nie chcieli i nam zabronili.W tej sytuacji nie mogliÅ›my już zrobić tego sami i żaÅ‚owaliÅ›my tylko, że powiedzieliÅ›my o tym naszym gospodarzom.NastÄ™pnego dnia przed poÅ‚udniem do wsi przyjechali Niemcy.ZobaczyÂÅ‚em ich wtedy pierwszy raz.StaliÅ›my we trzech przed chaÅ‚upÄ… i patrzyliÅ›my z ciekawoÅ›ciÄ… i nienawiÅ›ciÄ… na nie znane nam mundury.Jechali wolno przez wieÅ› na ciężkich koniach z obciÄ™tymi ogonami.Rozkwaterowano ich w caÅ‚ej wsi.ChodziliÅ›my we trzech po chaÅ‚upach znajomych gospodarzy, żeby przyjrzeć im siÄ™ z bliska.W jednej chaÅ‚upie kwaterowaÅ‚o dwóch oficerów.Gdy weszliÅ›my, w izbie byÅ‚o już kilka osób: gospodarze, dwóch sÄ…siadów i miejscowy kolonista.Niemiec, który przychodziÅ‚ w konkury do córki gospodarza.Oficerowie grzecznie rozmawiali z chÅ‚opami, a tÅ‚umaczem byÅ‚ miejscowy Niemiec.Pytali o warunki życia w Polsce, jakie sÄ… zarobki, o ceny różnych towarów, mówiÄ…c równoczeÅ›nie, jak te sprawy wyglÄ…dajÄ… w Niemczech.PosÅ‚uchaÅ‚em cierpliwie kilka minut i zadaÅ‚em pytanie, jak to u nich jest z tymi erzatzami, jak margaryna zamiast masÅ‚a, sztuczny kauczuk, sztuczna benzyna i materiaÅ‚y.Odpowiedzieli nam, że to jest tylko polska propaganda.Åšredni zwróciÅ‚ siÄ™ do tÅ‚umacza, żeby zapytaÅ‚, po jakÄ… cholerÄ™ oni zaczÄ™li wojnÄ™ z nami i po co wÅ‚aÅ›ciwie tu przyszli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]