[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Widząc przez jakie piekło nieraz przechodził, nie podjęłabym się tego za żadne skarby.Nie zazdroszczę ci Talio, wcale ale to wcale.- Zgadzam się - przytaknął Teren.- Talio, wciąż chwiejesz się lekko na nogach.Nic ci nie jest?- M.myślę, że nie - powiedziała powoli, czując się nieco lepiej teraz, gdy przygniatający ją żal wszystkich Heroldów zaczął się stopniowo rozpraszać.- W takim razie wracajmy do twojej izby, a ja pogadam z Dziekanem Elcarthem.Powinien pokazać ci przynajmniej, jak odgrodzić się od cudzych uczuć, które byłyby ponad twoje siły.Jeśli do tej pory twój Dar nie zanikł, to już nie opuści cię nigdy - powiedziała Keren, a jej brat bliźniak potwierdził to skinieniem głowy.Keren czekała razem z nią na przyjście Elcartha, a potem zostawiła ich samych.Talia usiadła ostrożnie na samym brzegu krzesła, skupiona na tym, co miał do powiedzenia Elcarth, bojąc się, że coś ważnego może jej umknąć.Zaczynała myśleć, że już dłużej nie zniesie tego zmagania się z emocjami i myślami obcych ludzi, które bez ustanku wpychały się do jej głowy.Jeśli można było położyć temu kres, żarliwie pragnęła dowiedzieć się, jak to zrobić!Okazało się - ku wielkiej uldze i wdzięczności Talii - że sztuczka jest bardzo prosta.- Pomyśl o ścianie - powiedział do niej Elcarth.- O ścianie, która otacza cię dookoła i odgradza cię od wszystkich.Zobacz ją, dotknij z wiarą, że nikt ani nic nie może cię przez nią dosięgnąć.Talia skupiła myśli ze wszystkich sił i po raz pierwszy od wielu dni poczuła błogosławioną ulgę - napór otaczających ją obrazów zelżał.Im ich oddziaływanie było słabsze, tym bardziej wzrastało w niej zaufanie do wznoszonej przez siebie tarczy, a to z kolei tym bardziej umacniało zasłonę.W końcu Elcarth stwierdził z zadowoleniem, że nic nie przebije ściany, którą wokół siebie stworzyła i zostawił Talię samą sobie.- Jednakże nie wahaj się nigdy z niej rezygnować - gorąco namawiał ją Dziekan.- Zwłaszcza, jeśli myślisz, że zagraża ci niebezpieczeństwo.Twój Dar może okazać się najlepszym ostrzeżeniem.Zamyślona Talia przyznała mu rację skinieniem głowy.Gdyby wcześniej mogła wykryć złe zamiary swych prześladowców, ostrzeżona w porę, mogłaby wezwać pomoc, a tak, rzeczy przybrały taki obrót, że o mało nie zakończyło się to jej śmiercią.Kilka dni później Uzdrowiciel zawyrokował, że jest zdrowa i Talia powróciła do normalnego toku zajęć w Kolegium.Pozornie w jej życiu zaszły niewielkie zmiany, lecz tych kilka było niezwykle brzemiennych.Po pierwsze: jej więź z Rolanem stała się teraz nieporównywalnie silniejsza niż przed wypadkiem w rzece.Stwierdziła to niedługo po tym, jak nauczyła się bronić przed natrętnymi, obcymi emocjami.Siedziała w zacisznym kąciku Biblioteki, kończąc kolejną książkę.Zadowolona zamknęła ją - była to jedna z opowieści ze szczęśliwym zakończeniem.Nie zostało jej tyle czasu, by mogła przystąpić do następnej przed rozpoczęciem się kolejnych zajęć, a więc odprężyła się na chwilkę, zamykając oczy i pozwalając myślom błądzić dowolnie.W niemal nieunikniony sposób zaczęły się one obracać wokół Rolana.Raptownie ujrzała zakątek Łąki Towarzyszy, jednak obraz był dziwnie płaski i zniekształcony.Zdawało się jej, że zakres widzenia zawęził się od przodu, a za to po bokach poszerzył dwukrotnie.Na dodatek znalazła się jakby o kilkanaście cali wyżej niż to było w istocie, lekko zdezorientowana, co od dawna już zaczęła wiązać ze zjawiskiem widzenia cudzymi oczami, w obecności cudzych wspomnień.Poczuła jakby czyjeś zaskoczenie, a potem nagłą serdeczność powitania.Zalała ją fala miłości.To wtedy uzmysłowiła sobie, że to są myśli Rolana.Od tej chwili wystarczyło, że pomyślała o nim przelotnie, a wiedziała dokładnie, gdzie jest i co porabia, przymknąwszy zaś powieki mogła patrzeć jego oczami.Między nimi płynęła rzeka myśli i obrazów, lecz nigdy słów.Połączyło ich uczucie przewyższające wszelkie znaczenia, jakie kiedykolwiek przypisano słowu miłość.Teraz Talia zrozumiała, dlaczego Herold i Towarzysz rzadko mogli przeżyć siebie nawzajem, jeśli śmierć przecięła łączącą ich więź.Wkrótce potem jej związki z Królową uległy tak samo gwałtownemu przeobrażeniu.Selenay szukała odosobnienia w opustoszałych, wymarłych zimą ogrodach, gdzie istniała niewielka możliwość, że ktoś zakłócił jej spokój.Talia stwierdziła, że nieodparcie ciągnie ją w tamtą stronę, a ujrzawszy spacerującą Królową zrozumiała dlaczego.- Wasza Wysokość? - zawołała miękko.Selenay osłoniła oczy przed słabymi promieniami popołudniowego słońca i uśmiechnęła się rozpoznawszy, kto ją woła.- Jeszcze jeden miłośnik pustkowi? Myślałam, że jedynie mnie podobają się wymarłe ogrody.- Jednak tu może być piękniej, trzeba jedynie patrzeć w przyszłość, wyobrazić sobie, jak tutaj będzie na wiosnę - zauważyła Talia, zrównując krok z Królową.- To nie jest ani tak puste, ani tak wymarłe miejsce.Wszystko polega na dostrzeżeniu możliwości.- Dostrzeżeniu możliwości.długoterminowych, a nie doraźnych.- Selenay zamyśliła się głęboko, a potem widocznie się rozpromieniła.- Tak! Dokładnie tak, malutka, znowu ci się udało.Muszę wracać na zebranie Rady.Dziękuję.- Oddaliła się szybkim krokiem, zostawiwszy Talię sam na sam z myślą, co też, u licha, jej się znowu udało.Jednak w miarę upływu czasu tego rodzaju przypadki zaczęły przydarzać się coraz częściej, aż stały się zjawiskiem powszechnym.A kiedy zima przeszła w wiosnę, Królowa częściej szukała towarzystwa Talii.W nieregularnych odstępach czasu spotykały się, by porozmawiać, czasami przez długie godziny, a czasami tylko przez chwilkę lub dwie.Talia jakoś znajdowała potrzebne słowa, by wyrazić przychodzące jej do głowy pomysły, które mogły się przydać Królowej, a Selenay odchodziła, uspokojona lub przeciwnie: tryskająca energią.Talia czasami myślała o sobie z niemałym zdumieniem, jak o dwóch osobach: jedną była Talia - zwyczajne dziecko, nie mądrzejsze od niedojrzałego jeszcze nastolatka; drugą: jakaś niewiarygodnie mądra i wiekowa istota, która objawiała się w obecności Selenay.Objęcie obowiązków Osobistego Herolda Królowej przypomniało Talii o jeszcze jednym zadaniu.Rolan najwidoczniej Wybrał ją przede wszystkim dlatego, że była jedyną osobą, która mogła ucywilizować Bachora, a tymczasem przez cały czas jej pobytu widziała Elspeth tylko raz, i to tuż po swoim przybyciu tutaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]