[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I z tego, co mogłem wyczytać z wrzasków 12 Kajmana międzywierszami, zwolennicy Koh też nie okazali się zbyt pomocni.Straż-niczka przyprowadziła kontyngent przynajmniej stu wojowników iakolitów, o wiele więcej, niż się spodziewałem.Nic dziwnego, żenie chciała, abyśmy podróżowali razem.Próbowałbym zmniejszyćjej świtę.Powiedziała też, że wyśle naszą zdobycz do punktu zbiórki.Możliwe, że Koh była większym ciężarem, niż sądziłem.Na dodatekwiększość jej ludzi okazała się niewyszkolona w walce, przez co częś-ciej nam wchodziła w drogę, niż pomagała.Kiedy pracowałem dla laboratoriów, musiałem transportowaćżywe zwierzęta po całym świecie.Zwykle robiłem to za pośrednic-twem DHL.Wysyłałem i odbierałem ryby, tarantule, ślimaki, węże ipodobny żywy inwentarz, którego nawet nie pamiętam, i tylko kilkaz nich zdechło podczas transportu.Z takimi stworzeniami byłołatwo - należało tylko trzymać je w miękkim i ciemnym otoczeniu,a wtedy - zamiast się miotać, jak mają to w zwyczaju ssaki - uspokojąsię i po prostu będą czekać, aż zdarzy się coś lepszego.Tutaj, w starychdobrych czasach, naprawdę się postaraliśmy przy pakowaniu czterechzawiniątek - po jednym dla każdego z czterech speckurierów.Istnia-ła zatem szansa, że nie wszystko jeszcze stracone.Naczelny kurier zapewnił nas, że może dotrzeć do Ix w osiem dni.Wydawało się to niemożliwe, ale 12 Kajman stwierdził, że kurierzyznają się na swojej robocie i należy im wierzyć bez zastrzeżeń.Po-chodzili z zależnego od Orłów górskiego klanu, więc byli też lojalni.Zostali wybrani w zawodach.Ci tutaj należeli do najlepszych z najlep-szych.Byli gotowi do drogi - każdy z listem polecającym wplecionymwe włosy i nożem do samobójstwa przymocowanym do przedramie-nia.Stłoczyli się wokół mnie, gdy powtarzałem im, jak sprawić, byzwierzęta były spokojne, jak zmieniać wilgotne szmatki co pół dniaoraz kiedy rzucić trochę tego i owego.Podstawowe wskazówki doty-czące opieki nad żywymi stworzeniami.A jeżeli zwierzę zdechnie,kurierzy mieli je wrzucić natychmiast do torby z solą.2 InkrustowanaCzaszka zakopie nieżywe stworzenie wraz z moimi notatkami o Grzepod odpowiednio ułożonymi kawałkami magnetytu.A to wystarczyMarenie i reszcie zespołu.Przynajmniej taką miałem nadzieję.Kurierzy jednak musieli się przedostać przez mnóstwo rozdraż-nionych Pum.Musieli też trzymać się z daleka od zbirów w miastach,którzy dowiedzą się, co zaszło w stolicy, dzięki sieci sygnałowej.Po-słańców czeka też podkradanie się do wody i kradzież jedzenia.Ale skradanie się było ich drugą profesją, po sprincie.Może im sięuda.Część zwierząt też może przeżyć podróż.To możliwe.Spojrzałem im w oczy, starając się zachowywać jak przywódca,próbując oszacować ich zapał tak, jak zrobiłby to prawdziwy dowód-ca pokroju 12 Kajmana.Odpowiedzieli spojrzeniami pełnymi entu-zjazmu, po prostu gotowi aportować i służyć.Naprawdę wierzyli, żejestem istotą wyższą, i z radością chcieli poświęcić dla mnie życie.Poczułem się jak dupek.To nie dla mnie, napomniałem się w duchu.To dla.ach, przy-szłości.Pamiętam przyszłość?Miałem wrażenie, że została tylko pustka.Czterosłoneczni pomknęli zatłoczoną aleją, na wschód, do traktunad rzeką i do stóp wzgórz.Połamania nóg, pomyślałem.Szlag.12 Kajman dał rozkaz, by się stąd zabierać.Ruszyliśmy na zachód,do osi głównej.Osiemdziesiąt kroków i wyszliśmy z uliczki, po czymskierowaliśmy się do południowo-wschodniego rogu placu Pum.We-dług planu mieliśmy iść na północ osią główną, po czym skręcić nazachód tuż przed mul Jadeitowej Wiedzmy.Po stronie północno-za-chodniej przebywalibyśmy wśród Sępów, bardziej przyjaznych dlaKoh i Jaszczura.Stamtąd też łatwo dotarlibyśmy do szerokiegotraktu nad jeziorem.Po kolejnych pięćdziesięciu krokach wiedziałem, że nie przejdzie-my dalej.Ognisko z pagody ofiarnej przed nami było po prostu zagorące.Szczytowe trzy kondygnacje już się zapadły, na kamieniachdopalały się gałęzie i odłamki żaru.Za ogniskiem czekały tylko kło-poty.Za placami na zachód od osi głównej rozprzestrzeniał się pożar,szybciej, niż moglibyśmy przypuszczać.Nie było mowy, abyśmy szliw tamtym kierunku.Nie mogliśmy też iść tą samą drogą cokurierzy, o ile nie chcieliśmy stracić ładunku i połowy ludzi.Ciczterosłonecz-ni byli po prostu parkourowcami - wspinali się pociałach i odbijali od ludzkich głów, arkad i ścian, wskakiwali nadachy, po czym zeskakiwali i tak w kółko.A my byliśmy armią,małą, ale jednak armią, a armia powinna używać ulic i dróg.Zwolniliśmy tak, że prawie staliśmy.Dołączyło dwóchzwiadowców, którzy wrócili z rozpoznania.Właściwie tylko jedenzwiadowca.Drugi, przewieszony przez ramię pierwszego, umierałod zatrutej strzałki.Zwiadowcy wspięli się na mur i stamtąd na wielkie ofiarne rusz-towanie.To, co zobaczyli, było dobijające.Przejście na wschód, naszplan awaryjny, zapychali ludzie.Niektórzy jeszcze żywi, ale więk-szość już martwa lub na granicy życia i śmierci.%7ładnej możliwości,by się tamtędy przedostać.Na dachach we wschodnich dzielnicachszalał pożar i niektóre z kładek się zawaliły.Nasi wojownicy na brze-gach formacji też nie wytrzymają już długo.Krótko mówiąc, byliśmyw pułapce.Nie było po prostu drogi ucieczki z miasta.Musieliśmyzostać tutaj.Ale jeżeli zostaniemy, dopadnie nas ogień.O ile Pumynie zabiją nas wcześniej.Jak akrobata Hun Xoc wskoczył na ramiona 4 Słonecznego Roz-prysku, by się rozejrzeć.Chciałem zrobić to samo z Aajnem Pancerni-ka, ale 12 Kajman wrócił między szeregi i kazał mi przestać.Wyraznie2 Inkrustowana Czaszka nie chciał jednak się mnie pozbyć i nakazał12 Kajmanowi utrzymać mnie przy życiu.To miło z jego strony.HunXoc zeskoczył i odruchowo go podtrzymałem.Posłał mi spojrzenie,które mówiło: Mamy przejebane".1 Jaszczur i pani Koh przecisnęli się do nas.Natychmiast połączy-liśmy ramiona i cofnęliśmy się lekko, tworząc półkole wolnej prze-strzeni.Licząc przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, zgromadzenietworzyli: Hun Xoc, ja, 12 Kajman, 1 Jaszczur i pani Koh.Nastąpiła niepokojąca pauza.Popatrzyliśmy w tył i w przód.Musieliśmy podjąć jakąś decyzjęi zacząć działać.- Musimy dostać się na mul Huraganu - oznajmiła Koh przezmaskę.Wszyscy wbiliśmy w nią wzrok.- Pożary nie sięgną teocalli - dodała.Miałem wrażenie, że chcecoś dodać, ale ugryzła się w język.1 Jaszczur stwierdził, że to będzie jeszcze trudniejsze niż to, coteraz robimy.Niełatwo jest przebijać się w górę.Na dodatek Pumyna mul próbują zejść.Najwyrazniej im się nie wydaje, że piramidaochroni przed pożarem, czemu zatem my mielibyśmy w to wierzyć?Zresztą, dodał i Jaszczur, front zacznie się palić, gdy tylko zrobi siędość gorąco.A nawet jeżeli dostaniemy się do sanktuarium Pum, i taktam umrzemy.Nikt nie odpowiedział.Koh jest bardzo sprytna, pomyślałem.Może mieć rację.Zgadzasię? Zgadza się.Lepiej dorzucić swoje trzy grosze.Powiedziałem, a raczej wychrypiałem, że mul Huraganu jest wy-łożona macicą perłową, a nie zabarwionym i naoliwionym tynkiemjak inne mulob
[ Pobierz całość w formacie PDF ]