[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kontakt z tymi ludzmi niósł ze sobą zbyt wiele możliwości, a tylenieznanych rzeczy na raz było bardzo kłopotliwe.Drapieżniki nie lubiły skomplikowanychsytuacji.Ludzie wymagali zbyt dużo myślenia, niewiele dając w zamian.Mocną stronąmegalozaurów było rozszarpywanie, a nie zastanawianie się.Przedstawiciele tego gatunku nigdynie interesowali się długo jedną sprawą.Wielki mięsożerca zastanowił się odchodząc, czy nie powinien tu powrócić za parę dni,kiedy zgłodnieje, pożywić się nimi wszystkimi, obojętne w co grają.Lecz na razie, mając pełnybrzuch, potrzebował jedynie snu.Spanie było jedną z trzech rzeczy, które wychodziłymegalozaurom najlepiej.Usłyszał za sobą jakieś krzyki, zatrzymał się i spojrzał przez1 ramię.Zobaczył, że ludziepodbiegli do ogrodzenia i przywarli do szpar między kośćmi użytymi na płot.Krzyczeli i machalido niego.Ich długie rury znowu głośno przemówiły.Coraz dziwniejsza sytuacja! Czyżby aż tak chcieli zostać zjedzeni, że przywoływali go zpowrotem? Zawahał się.!Nie, zdecydował w końcu.Pewnie dłużej zabawią w tej okolicy, więc zje ich wtedy,kiedy wróci mu apetyt, nie wcześniej.Jego system trawienny domagał się odpoczynku.Zdecydowawszy, że wróci tu za dwa tygodnie, odwrócił się od obozu i idąc przed siebiezastanawiał się, gdzie by tu znalezć miękkie posłanie, dobre do wytarzania się i odpoczynku.Podrodze przetarł długim jęzorem kącik jednego ze swoich jasnożółtych oczu.Myśleniepowodowało u niego senność.W ciemności pojawił się jakiś wielki kształt; mało brakowało, żeby megalozaur wszedłmu w drogę.Zgodnie z miejscowym savoir vivre em zatrzymał się i przepuścił tego drugiego.Choć mieszkańcy Deszczowej Doliny stronili od cywilizacji, wypracowali sobie własny protokółi stosowali się do jego zasad.Megalozaur był tylko jednym z wielu tutejszych drapieżników, i towcale nie największym.Chętnie ustępował z drogi temu, kto przerastał go rozmiarami. Za kościaną palisadą piraci gratulowali sobie nawzajem zwycięstwa.Wznosili radosneokrzyki, przekonani, że to ich zdecydowanie połączone z odwagą kazało zawrócić temupotworowi rodem z wyobrazni Dantego. Spójrzcie, jak ucieka!  Andreas, wyglądający przez szparę pomiędzy dwomagigantycznymi żebrami, ledwo mógł nad sobą zapanować. Już nie wróci! Taaa. Blackstrap wsunął nóż z powrotem do pochwy. Sami widzicie, że przyodrobinie odwagi i z pomocą kilku celnych strzałów człowiek może poradzić sobie zewszystkim! Nawet z największym potworem wymyślonym przez naturę.Założę się, chłopcy, żetrafiliśmy tę bestię z tuzin razy, albo więcej! Nie zauważyłem krwi. No i co z tego, panie Smiggens?  kapitan odwrócił się do swego pierwszego oficera.Smiggens podniósł się ze swojego miejsca.Oddychał już mniej więcej normalnie.Zamiast spojrzeć na kapitana, wlepił wzrok w grozną ciemność. Powiedziałem, że nie było krwi.Nie sądzę, by któryś z naszych pocisków przebił skórętamtego zwierza.Jest za gruba.Blackstrapa zamurowało. Może i tak było.Ale w takim razie sam widok i huk naszej broni wystarczył, bywypłoszyć bydlę! Tak uważam! Czyżby?  Smiggens odwrócił twarz w stronę swego szefa. A niby dlaczego miałobyje to wystraszyć? W tym kraju musi być do cholery i trochę błyskawic i grzmotów.Więcdlaczego to zwierzę miałoby się bać trzasku kilku karabinów?Blackstrap wykrzywił twarz w intelektualnym wysiłku. W porządku!  ryknął w końcu. To może mi powiesz, ty cholerny, zafajdany mądralo,dlaczego bestia odwróciła się i uciekła?! Może dobrze się panu przyjrzała, kapitanie?  Copperhead uważał, by nie powiedziećtego za głośno. Taaa. szepnął Samuel. Taki widok wystarczyłby, żeby wystraszyć tuzin diabłów.Blackstrap odwrócił się. Ej, wy dwaj, o czym tak mamroczecie? O niczym, kapitanie  odrzekł niewinnie Copperhead. Mówię tylko  ciągnął Smiggens  że nie mamy podstaw, by sądzić, iż to myspowodowaliśmy ucieczkę bestii.Nie mamy dowodów na to, że nasze strzały wywarły na niejjakieś wrażenie. Więc dlaczego uciekła, do jasnej cholery?!  natarł Blackstrap.Pierwszy oficer rozłożył ręce. A kto to wie? Może ją to znudziło? Możliwe też, że zobaczyła lub wywąchała coś, cowydało jej się bardziej łakomym kąskiem.Może uznała, że nie warto zawracać sobie namigłowy, albo też nie spodobał jej się nasz zapach.Odwrócił się w stronę palisady i spojrzał w noc. Cokolwiek kazało się jej wycofać, niech będą za to dzięki Opatrzności.Widzieliście jejzęby? Do diabła z zębami. Johanssen zabrał się do czyszczenia broni. Widzieliście, jakabyła wielka? Jedno z największych zwierząt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl