[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W raporcie znalazł to, czego szukał.Zakończenie notatki dyżurnego policjanta: OP BKATBP, JUR FED wskazywało przyczynę, dla której nie wciągnięto informacji na listę incydentów.Znaczyło to: odbywa się ope­racja Biura Kontroli Alkoholu, Tytoniu i Broni Palnej pod jurysdykcją federalną.Lokalna policja została z tego wyłączona.Rocky zerwał się ze snu z przeraźliwym skowytem, spadł z kanapy na podłogę, podniósł się i zaczął gonić własny ogon, a potem rozglądał się w prawo i w lewo w poszukiwa­niu zagrożenia, które wyrwało go ze snu.- To tylko senny koszmar - zapewnił go Spencer.Rocky popatrzył na niego z powątpiewaniem i zaskomlił.- Co ci się tym razem przyśniło - jakiś ogromny prehisto­ryczny kot?Kundel pobiegł w stronę okna i skoczył przednimi łapa­mi na parapet.Patrzył na alejkę dojazdową i na las.Krótki, lutowy dzień kończył się pełnym kolorów zmierz­chem.Srebrzyste spody owalnych liści eukaliptusów odbija­ły złote światło sączące się przez prześwity w listowiu; poru­szane lekkim wiatrem migotały jak ozdoby choinkowe podczas świąt Bożego Narodzenia.Rocky znów trwożliwie zaskomlił.- Może kot-pterodaktyl? - domyślał się Spencer.- Ogromne skrzydła, wielkie kły i mruczenie tak głośne, że kru­szyło głazy?Wcale nie ubawiony tym pies porzucił okno i pognał do kuchni.Zawsze tak się zachowywał, kiedy nagle budził się ze złego snu.Chodził od okna do okna, całkowicie przekonany, że jego wróg z krainy snów istnieje w świecie realnym i jest dla niego równie niebezpieczny.Spencer spojrzał ponownie na ekran komputera.OP BKATBP, JUR FED.Coś tu nie grało.Jeśli oddział SWAT, który zaatakował ubiegłej nocy bun­galow, składał się z agentów Biura Kontroli Alkoholu, Tyto­niu i Broni Palnej, to dlaczego ludzie, którzy pojawili się w domu Louisa Lee w Bel Air, mieli legitymacje FBI? Wy­działem zarządzał minister finansów, podczas gdy biuro po­zostawało do wyłącznej dyspozycji prokuratora generalnego - mimo że zastanawiano się nad poczynieniem zmian w tej strukturze.Jak dotąd, obie organizacje przeprowadzały cza­sem razem operacje, jeśli łączył je wspólny interes; jednakże ze względu na bezustanną międzyagencyjną rywalizację i wzajemne podejrzenia, Louisa Lee lub jakąkolwiek osobę mogącą naprowadzić na trop uciekinierki przepytywaliby przedstawiciele obydwu.Mrucząc do siebie, jakby był Białym Królikiem, spóźnia­jącym się na herbatę u Kapelusznika, Rocky wybiegł z kuch­ni i wpadł przez otwarte drzwi do sypialni.OP BKATBP, JUR FED.Coś było nie w porządku.FBI było znacznie potężniejszą organizacją od BKATBP i jeśli chciało mieć wpływ na przebieg operacji, nigdy nie zgo­dziłoby się na jurysdykcję będącą całkowicie w rękach tej drugiej.Kongres opracowywał nawet - na prośbę Białego Domu - projekt ustawy wcielającej BKATBP do FBI.No­tatka policjanta powinna była brzmieć: OP FBI/BKATBP.Rozmyślając nad tym wszystkim, Spencer skończył pe­netrowanie komputera Departamentu Policji Santa Monica i wrócił do komputera Departamentu Policji Los Angeles.Chwilę tam pozostał, nie mogąc się zdecydować, czy skoń­czyć poszukiwania, a potem cofnął się do komputera wydzia­łu zwalczania przestępstw komputerowych, starannie zacie­rając po drodze wszelkie ślady swojej penetracji.Rocky pędem wyleciał z sypialni, minął Spencera i jeszcze raz wspiął się przednimi łapami na parapet saloniku.Spencer skończył pracę i wyłączył komputer.Wstał od biurka i podszedł do okna, stając obok Rocky’ego.Pies przylepiał nos do szyby.Jedno ucho miał podniesio­ne, drugie opuszczone.- Co ci się śni? - ciekawił się Spencer.Rocky cicho zapiszczał, wpatrując się w ciemnopurpurowe cienie i migotliwe, złote refleksy zachodzącego słońca wśród liści eukaliptusów.- Urojone potwory, niestworzone rzeczy? - spytał Spen­cer.- Czy po prostu.przeszłość?Pies drżał.Spencer położył mu rękę na karku.Pies spojrzał krótko na niego i natychmiast wrócił do ob­serwowania eukaliptusów.pewnie dlatego, że ciemność po­woli zaczynała brać górę nad zmierzchem.Rocky zawsze bał się ciemności.ROZDZIAŁ 8Światło dnia o zmierzchu zmieniło się na zachodnim niebie w świetlistą, czerwoną pianę.Purpurowe słońce odbijało się w każdej, najdrobniejszej cząsteczce pary wodnej i smogu.Wydawało się, że miasto jest przykryte cien­ką warstwą krwi.Cal Dormon wyjął z wnętrza furgonetki duże pudełko z pizzą i poszedł w stronę domu.Roy Miro znajdował się po drugiej stronie ulicy, przyje­chawszy z przeciwnej strony.Wysiadł z samochodu i cicho zamknął drzwiczki.Johnson i Vecchio mieli zajść przez sąsiednie posesje na tyły domu.Dormon był już w połowie drogi.W pudełku nie było pizzy, tylko pistolet marki Desert Eagle 0.44 Magnum, za­opatrzony w niezwykle skuteczny tłumik.Strój Dormona i rekwizyt miały służyć wyłącznie rozproszeniu podejrzeń Spencera Granta w przypadku, gdyby wyglądał przez okno, w chwili gdy Dormon podchodził do domu.Roy stanął przy furgonetce.Dormon był już na frontowej werandzie.Roy podniósł rękę i przykrył nią usta, jakby chciał stłu­mić kaszlnięcie.Do mankietu koszuli miał przypięty mikro­fon z nadajnikiem.- Policzcie do pięciu i ruszajcie - wyszeptał do ludzi na tyłach domu.Stojący przy frontowych drzwiach Dormon nie cackał się z dzwonieniem czy pukaniem.Nacisnął klamkę, ale drzwi musiały być zamknięte na zamek, ponieważ otworzył pudeł­ko po pizzy, wyciągając z niego ciężki izraelski pistolet i rzu­cając je na ziemię.Roy wystartował w stronę domu, nie udając już spacero­wego kroku.Mimo efektywnego tłumika 0.44 magnum wydawał przy każdym strzale donośny, głuchy odgłos.Nie przypo­minał strzału z pistoletu, ale był wystarczająco głośny, żeby zwrócić uwagę ewentualnych przechodniów.Pistolet służył przede wszystkim do rozbijania zamków.Trzy pociski roz­trzaskały doszczętnie framugę i płytkę zamka.Nawet gdy­by zasuwa została nietknięta, wycięcie, w którym się loko­wała, już nie istniało: stanowiło teraz najeżoną drzazgami wyrwę.Dormon wszedł do środka, tuż za nim Roy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl