[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A co z królami magami? Dwa lata pózniej Reginald zawiózł relikwie do Kolonii, okazał jednak szczo-drość.Był kiedyś proboszczem katedry w Hildesheimie i zanim zamknął szczątki kró-lów w kolońskim grobowcu, uciął każdemu po palcu i posłał w darze swemu dawnemukościołowi.Ale w tym okresie Reginald stanął przed innymi zadaniami, i to nie byle ja-kimi.Dwa miesiące przed chwilą, kiedy mógł świętować w Kolonii swój tryumf, zmarłantypapież Wiktor.Prawie wszyscy odetchnęli z ulgą, gdyż dzięki temu wszystko wra-cało na swoje miejsce i nawet Fryderyk zawarł znowu pokój z Aleksandrem.Lecz zro-zum, panie Niketasie, dla Reginalda ta schizma była jak powietrze, przy dwóch pa-pieżach miał większe znaczenie niż przy jednym.Wymyślił więc nowego antypapieża,Paschalisa III, zwołując parodię konklawe, w którym wzięło udział czterech pierwszychlepszych duchownych.Fryderyk nie był zbytnio przekonany.Powiedział mi. Wróciłeś do niego?Baudolino westchnął. Tak, na parę dni.W tym samym roku cesarzowa dała Fryderykowi syna. Co czułeś? Zrozumiałem, że muszę raz na zawsze o niej zapomnieć.Siedem dni pościłem,pijąc tylko wodę, bo wyczytałem gdzieś, że woda oczyszcza umysł i sprowadza po ja-kimś czasie wizje. To prawda? A jakże! Ale w tych wizjach pojawiała się ona.Uznałem wówczas, że muszę zoba-czyć to dziecko, by wyznaczyć sobie granicę między snem i wizją.Wróciłem na dwór.Od tamtego wspaniałego i strasznego dnia minęły ponad dwa lata i przez cały ten czasnie widzieliśmy się ani razu.Beatrycze była wpatrzona w dziecko i wydawało się, że mójwidok zgoła nie zrobił na niej wrażenia.Powiedziałem sobie wtedy, że choć nie umiempokochać Beatrycze jak matki, pokocham to dziecię jak braciszka.Ale patrzyłem namaleństwo w kołysce i nie mogłem odpędzić myśli, że gdyby wszystko poszło odrobinę87tylko inaczej, mogłoby być moim synem.Tak czy owak, groziło mi, że do końca życiabędę się czuł kazirodcą.Fryderyk w tym czasie był zaprzątnięty zupełnie innymi sprawami.PowiedziałReginaldowi, że przekupny papież jest marną gwarancją jego praw, że królowie mago-wie są wspaniali, ale nie wystarczą, bo przecież to, że znalazł magów, nie oznacza jeszcze,że się od nich wywodzi.Papież jest szczęśliwy, bo może powoływać się na Piotra, a Piotrbył wyznaczony przez samego Jezusa, co może jednak uczynić święty cesarz rzymski?Powołać się na Cezara, który był wszak poganinem?Baudolino podsunął wtedy pierwszy pomysł, jaki przyszedł mu do głowy, ten miano-wicie, że Fryderyk może, jeśli chodzi o swą godność, powołać się na Karola Wielkiego. Ale Karol Wielki został namaszczony przez papieża, drepczemy więc w miejscu zaprotestował Fryderyk. Chyba że zrobisz go świętym odparł Baudolino, a Fryderyk poradził mu, żebysię zastanowił, zanim palnie takie głupstwo. To wcale nie głupstwo odpowiedziałBaudolino, który nie tyle zdążył się zastanowić, ile ujrzał oczyma duszy scenę, jakązrodziła jego myśl. Posłuchaj.Udasz się do Akwizgranu, gdzie spoczywają szczątkiKarola Wielkiego, każesz je ekshumować, umieścisz w pięknym relikwiarzu i wystawiszw samym środku kaplicy Palatyńskiej, i w swej obecności, w otoczeniu wiernych bisku-pów, a wśród nich pana Reginalda, który jako arcybiskup Kolonii jest również metro-politą tej prowincji, mając prawne wsparcie bulli papieża Paschalisa, każesz ogłosić, żeKarol Wielki jest świętym.Pojmujesz? Ogłosisz, że świętym jest człowiek, który stwo-rzył święte cesarstwo rzymskie, a jako święty będzie ponad papieżem i ty jako jego pra-wowity sukcesor jesteś z rodu świętego, tym samym nie podlegasz żadnej władzy, takżetej, która chciała cię ekskomunikować. Na brodę Karola Wielkiego! wykrzyknął Fryderyk i włosy na jego własnej bro-dzie zjeżyły się z podniecenia. Słyszałeś, Reginaldzie? Ten chłopiec ma, jak zwykle,rację!I tak się stało, aczkolwiek dopiero pod koniec następnego roku, albowiem są rzeczy,których przygotowanie wymaga dużo czasu.Niketas zwrócił Baudolinowi uwagę, że ten pomysł był raczej szalony, ale Baudolinoodparował, że wszystko poszło dobrze.I patrzył z dumą na swojego rozmówcę.To zro-zumiałe pomyślał Niketas jesteś bezmiernie pyszny, uczyniłeś przecież świętymKarola Wielkiego.Po Baudolinie można było się spodziewać wszystkiego. I co dalej? spytał. Kiedy Fryderyk i Reginald gotowali się do kanonizacji Karola Wielkiego, ja po-woli zaczynałem zdawać sobie sprawę, że nie wystarczy ani Karol, ani magowie.Wszyscy88czterej przebywali sobie w raju, w każdym razie z pewnością magowie, a Karol Wielkimiejmy nadzieję; aby w Akwizgranie nie doszło do szkaradnego oszustwa, potrzebnebyło jeszcze coś, co byłoby nadal na tej ziemi i o czym cesarz mógł rzec: oto tu jestem,i to uświęca moje prawo.A jedynym, co cesarz mógł znalezć na tym padole, było kró-lestwo księdza Jana.11.Baudolino buduje księdzu Janowi pałacW piątkowy poranek trzej genueńczycy, Pevere, Boiamondo i Grillo, przybyli, by po-twierdzić to, co doskonale było widać z daleka.Pożar dogasł prawie sam, bo nikt niezadał sobie zbyt wielkiego trudu, by go ujarzmić.Nie oznaczało to jednak, że można siębyło zapuścić w głąb Konstantynopola.Ponieważ zaczęto swobodniej poruszać się poulicach i placach, pielgrzymi tym pilniej polowali na majętnych mieszkańców i wśródrozżarzonych jeszcze gruzów burzyli resztki tego, co jeszcze stało, szukając ostatnichskarbów, które zachowały się po pierwszych grabieżach.Niepocieszony Niketas wes-tchnął głęboko i poprosił o wino z Samos.Chciał też, by mu uprażono na odrobinieoliwy garść ziaren sezamu, które można powoli żuć między jednym a drugim łykiem,a potem zażądał też trochę orzeszków pistacjowych, by lepiej skupić się na słowachBaudolina, prosząc tego ostatniego o podjęcie opowieści.Pewnego dnia Reginald pchnął Poetę z jakimś poselstwem do Paryża i Poeta skorzy-stał ze sposobności, by w towarzystwie Baudolina i Abdula przypomnieć sobie przy-jemności bywania w oberży.Poznał też Borona, choć jego rojenia o raju ziemskim nie-wiele go, jak się zdaje, obchodziły.Lata dworskiego życia bardzo odmieniły Poetę za-uważył Baudolino.Nabrał twardości, z wigorem przepijał, ale pilnował się, by nie prze-sadzić, by mieć się zawsze na baczności, jak człek, który się zaczaił i gotów jest w każdejchwili skoczyć na swoją ofiarę. Baudolinie rzekł pewnego dnia wy tutaj trwonicie tylko czas.To, czego mie-liśmy nauczyć się w Paryżu, już umiemy.Przecież wszyscy ci doktorowie sfajdaliby sięw portki, gdybym stawił się jutro na dysputę w uroczystym stroju dworskiego urzędni-ka, ze szpadą u boku.Na dworze nauczyłem się czterech rzeczy: jeśli trzymasz się wiel-kich ludzi, sam też stajesz się wielki, wielcy ludzie są w istocie bardzo mali, władza jestwszystkim i nie ma powodu, byś pewnego dnia nie wziął jej w swoje ręce, a przynajm-niej jej cząstki.Trzeba nauczyć się czekać, to prawda, ale za nic w świecie nie możnaprzepuścić sposobności.Natychmiast jednak nastawił ucha, kiedy usłyszał, że przyjaciele nadal rozmawiają90o księdzu Janie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]