[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ach, tego chÅ‚opca, co postradaÅ‚ życie.Bestia krąży po opactwie.— Jaka bestia?— Wielka bestia, która przybywa z morza.Siedem głów i dziesięć rogów, a na rogach jej dziesięć koron i na gÅ‚owach trzy imiona bluźniercze.Bestia podobna do pantery, a nogi jej jak nogi niedźwiedzia i paszcza jej jak paszcza lwa.WidziaÅ‚em jÄ….— Gdzie jÄ… widziaÅ‚eÅ›? W bibliotece?— W bibliotece? Dlaczego? Od lat już nie chodzÄ™ do skryptorium i nigdy nie widziaÅ‚em biblioteki.Nikt nie wchodzi do biblioteki.ZnaÅ‚em tych, którzy wchodzili do biblioteki.— Kogo, Malachiasza, Berengara?— Och nie.— starzec parsknÄ…Å‚ Å›miechem.— PrzedÂtem.Bibliotekarza, który byÅ‚ przed Malachiaszem, tyle już lat temu.— Kto to byÅ‚?— Nie przypominam sobie, umarÅ‚, kiedy Malachiasz byÅ‚ jeszcze mÅ‚ody.I tego, który byÅ‚ przed mistrzem Malachiasza i byÅ‚ mÅ‚odym pomocnikiem bibliotekarza, kiedy i ja byÅ‚em mÅ‚ody.Ale w bibliotece nigdy nie postaÅ‚a moja noga.Labirynt.— Biblioteka jest labiryntem?— Hunc mundum tipice laberinthus denotat ille[61] — wyrecytowaÅ‚ pogrążony w myÅ›lach starzec.— Intranti largus, redeunti, sed nimis artus[62].Biblioteka jest wielkim labiryntem, znakiem labiryntu Å›wiata.Wchodzisz i nie wiesz, czy wyjdziesz.Nie należy przekraczać sÅ‚upów Herkulesa.— WiÄ™c nie wiesz, jak wchodzi siÄ™ do biblioteki, kiedy drzwi Gmachu sÄ… zamkniÄ™te?— Ależ wiem — rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ starzec — wielu wie.Przechodzisz przez ossuarium.Możesz przejść przez ossuarium, lecz przejść nie chcesz.Zmarli mnisi czuwajÄ….— Zatem czuwajÄ… zmarli mnisi, nie zaÅ› ci, którzy krzÄ…tajÄ… siÄ™ nocÄ… ze Å›wiatÅ‚em po bibliotece?— Ze Å›wiatÅ‚em? — Starzec wyglÄ…daÅ‚ na zdumioÂnego.— Nigdy nie sÅ‚yszaÅ‚em tej historii.Zmarli mnisi sÄ… w ossuarium, koÅ›ci osuwajÄ… siÄ™ po trochu z cmentarza i Å‚Ä…czÄ… w ossuarium, by strzec przejÅ›cia.Czy nie widziaÅ‚eÅ› nigdy oÅ‚tarza w kaplicy, która wychodzi na ossuarium?— Jest trzecia po lewej stronie za transeptem, czy tak?— Trzecia? Być może.To ta, której kamieÅ„ oÅ‚tarza pokryty jest rzeźbami tysiÄ™cy szkieletów.Czwarta czaszÂka po prawej, naciÅ›nij na oczy.I jesteÅ› w ossuarium.Ale nie idź tam, ja nigdy nie poszedÅ‚em.Opat nie chce.— A bestia, gdzie widziaÅ‚eÅ› bestiÄ™?— Bestia? Ach, Antychryst.Przyjdzie, milenium minęło, czekamy na niego.— Ale milenium minęło trzysta lat temu i nie przyÂszedÅ‚.— Antychryst nie przybywa, kiedy minie tysiÄ…c lat.Po tysiÄ…cu lat zaczyna siÄ™ panowanie sprawiedliwych, potem przybywa Antychryst, by zadać klÄ™skÄ™ sprawiedliwym, a potem bÄ™dzie ostatnia bitwa.— Ale sprawiedliwi bÄ™dÄ… panować przez tysiÄ…c lat — rzekÅ‚ Wilhelm.— Czyli albo panowali od Å›mierci Chrystusa do koÅ„ca pierwszego milenium, a w takim razie wtedy wÅ‚aÅ›nie winien przybyć Antychryst, albo jeszcze nie panowali, i Antychryst jest daleko.— Milenium liczy siÄ™ nie od Å›mierci Chrystusa, ale od nadania Konstantyna.Teraz mija tysiÄ…c lat.— Tak wiÄ™c koÅ„czy siÄ™ panowanie sprawiedliwych?— Nie wiem, już nie wiem.Jestem zmÄ™czony.RaÂchunek jest trudny.BÅ‚ogosÅ‚awiony z Liebana dokonaÅ‚ go, zapytaj Jorgego, jest mÅ‚ody, dobrze pamiÄ™ta.Ale czasy dojrzaÅ‚y.Czy nie sÅ‚yszaÅ‚eÅ› siedmiu trÄ…b?— Dlaczego siedmiu trÄ…b?— Nie sÅ‚yszaÅ‚eÅ›, jak umarÅ‚o tamto chÅ‚opiÄ™, iluminator? Pierwszy anioÅ‚ zatrÄ…biÅ‚ i powstaÅ‚ grad i ogieÅ„ zmieszany z krwiÄ….I drugi anioÅ‚ zatrÄ…biÅ‚, i trzecia część morza staÅ‚a siÄ™ krwiÄ….Czyż nie w morzu krwi zginęło drugie chÅ‚opiÄ™? Czekaj na trzeciÄ… trÄ…bÄ™! Umrze trzecia część stworzeÅ„ żyjÄ…cych w morzu.Bóg zsyÅ‚a na nas karÄ™.CaÅ‚y Å›wiat wokół opactwa ogarniÄ™ty jest przez herezjÄ™, a powiedzieli mi, że na stolcu rzymskim zasiadÅ‚ przewrotny papież, który używa hostii do praktyk nekromanckich i żywi nimi swoje mureny.I poÅ›ród nas ktoÅ› pogwaÅ‚ciÅ‚ zakaz, zÅ‚amaÅ‚ pieczÄ™ci labiryntu.— Kto ci to powiedziaÅ‚?— SÅ‚yszaÅ‚em, wszyscy szepczÄ…, że grzech wszedÅ‚ do opactwa.Masz groch?Pytanie, skierowane do mnie, zaskoczyÅ‚o mnie.— Nie, nie mam grochu — odparÅ‚em zmieszany.— NastÄ™pnym razem przynieÅ› mi grochu.Trzymam go w ustach, widzisz wszak moje biedne bezzÄ™bne usta, aż caÅ‚kiem rozmiÄ™knie.Pobudza wydzielanie Å›liny, aqua fons vitae[63].Czy przyniesiesz mi jutro grochu?— PrzyniosÄ™ ci — odparÅ‚em.Ale usnÄ…Å‚.ZostawiliÅ›my go, by udać siÄ™ do refektarza.— Co myÅ›lisz o tym, co rzekÅ‚? — zapytaÅ‚em mojego mistrza.— Cieszy siÄ™ boskim szaleÅ„stwem stulatków.Trudno odróżnić w jego sÅ‚owach prawdÄ™ od faÅ‚szu.Ale sÄ…dzÄ™, że powiedziaÅ‚ nam coÅ› o sposobie dostania siÄ™ do Gmachu.WidziaÅ‚em kaplicÄ™, z której wyszedÅ‚ Malachiasz ubiegÅ‚ej nocy.Jest tam rzeczywiÅ›cie oÅ‚tarz z kamienia i w jego podstawie wyrzeźbione sÄ… czaszki; dziÅ› wieczorem spróÂbujemy.DZIEŃ DRUGIKOMPLETAKiedy to wchodzimy do Gmachu, dostrzegamy tajemniczego goÅ›cia, odnajdujemy tajemnÄ… notatkÄ™ ze znakami nekromanty i znika ledwie co znaleziona książka, która nastÄ™pnie bÄ™dzie poszukiwana przez wiele kolejnych rozdziałów, i wreszcie kiedy to ktoÅ› kradnie cenne okulary Wilhelma, a nie jest to bynajmniej ostatnie z szeregu nieszczęść.Wieczerza przebiegaÅ‚a smÄ™tnie i w milczeniu.Minęło niewiele ponad dwanaÅ›cie godzin od odkrycia zwÅ‚ok Wenancjusza.Wszyscy patrzyli spod oka na jego puste miejsce przy stole.Kiedy nadeszÅ‚a pora komplety, pochód, który udaÅ‚ siÄ™ do chóru, zdawaÅ‚ siÄ™ orszaÂkiem żaÅ‚obnym.UczestniczyliÅ›my w nabożeÅ„stwie stojÄ…c w nawie i wpatrujÄ…c siÄ™ w trzeciÄ… kaplicÄ™.ÅšwiatÅ‚o byÅ‚o skÄ…pe i kiedy zobaczyliÅ›my, jak Malachiasz wyÅ‚ania siÄ™ z mroku, by ruszyć do swojej stalli, nie mogliÅ›my wypatrzeć, skÄ…d wÅ‚aÅ›ciwie siÄ™ pojawiÅ‚.StanÄ™liÅ›my przeÂzornie w cieniu, w nawie bocznej, by nikt nie dostrzegÅ‚, że pozostajemy tu po zakoÅ„czeniu nabożeÅ„stwa.Ja miaÅ‚em w szkaplerzu kaganek, który zabraÅ‚em z kuchni podczas wieczerzy.ZapaliliÅ›my go nastÄ™pnie od wielkiego spiÂżowego trójnogu, który pÅ‚onÄ…Å‚ przez caÅ‚Ä… noc.MiaÅ‚em nowy knot i dużo oliwy.Wystarczy Å›wiatÅ‚a na dÅ‚ugo.Zbyt byÅ‚em podniecony od chwili, kiedy zaczÄ™liÅ›my przygotowywać siÄ™ do dziaÅ‚ania, by skupić uwagÄ™ na oficjum, które dobiegÅ‚o koÅ„ca w sposób dla mnie prawie niedostrzegalny.Mnisi opuÅ›cili kaptury na twarze i wyszli powoli rzÄ…dkiem, by udać siÄ™ do swoich cel.OÅ›wietlony bÅ‚yskami od trójnogu, koÅ›ciół opustoszaÅ‚.— ÅšmiaÅ‚o do dzieÅ‚a! — rzekÅ‚ Wilhelm.PodeszliÅ›my do trzeciej kaplicy.Podstawa oÅ‚tarza byÅ‚a naprawdÄ™ podobna do ossuarium, a czaszki o pustych i gÅ‚Ä™bokich oczodoÅ‚ach wzniecaÅ‚y strach, kiedy jawiÅ‚y siÄ™ tak oczom, wybornie wyrzeźbione, nad stosem piszczeli.Wilhelm powtórzyÅ‚ szeptem sÅ‚owa, które usÅ‚yszaÅ‚ od Alinarda (czwarta czaszka po prawej stronie, pchnij oczodoÅ‚y).WsunÄ…Å‚ palce w oczodoÅ‚y tego bezcielesnego oblicza i od razu usÅ‚yszeliÅ›my jakby chrapliwe skrzyÂpienie.OÅ‚tarz drgnÄ…Å‚, obróciÅ‚ siÄ™ na niewidocznym trzpieniu, ukazujÄ…c ciemny otwór.Kiedy oÅ›wietliÅ‚em go podniesionÄ… lampkÄ…, dostrzegliÅ›my wilgotne schody
[ Pobierz całość w formacie PDF ]