[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widziałem wyrazny blask na morzu, nieco opodal od miejsca,gdzie się nasz okręt rozbił.Widocznie był to okręt wzywający ratunku. Okręt! Okręt!O Boże, po siedmiu latach samotności, okręt tak blisko!Pomimo nadzwyczajnego wzruszenia, zostało mi tyle przytomności, żem pragnął jaki takinieszczęśliwym żeglarzom dać ratunek.Nie mogąc popłynąć ku okrętowi, starałem się przy-najmniej innym sposobem dopomóc, rozpalając ogień.Wprawdzie wicher dął przerazliwie,ale udało mi się wreszcie rozdmuchać płomień.Naniósłszy kilka pędów suchego chrustu zjaskini, rzuciłem go na ogień.Widać, iż ujrzano go z okrętu, albowiem kilka strzałów działo-wych w krótkich przerwach dało się słyszeć.Całą noc siedziałem na strażnicy, dokładającdrzewa.Jeszcze parę razy huk się powtórzył, lecz w końcu wszystko ucichło.Ranek zajaśniał śliczny, wicher całkiem ustał.Z największą niecierpliwością oczekiwałemzupełnego rozwidnienia, mając wzrok wlepiony w miejsce, skąd mnie w nocy dochodził od-głos dział.W oddaleniu na morzu ujrzałem jakiś niewyrazny, czerniący się przedmiot.Byłżeby tookręt, lub jego kadłub tylko? Przez parę godzin wpatrywałem się weń bez przerwy, ale nieporuszył się z miejsca, zapewne osiadł na mieliznie, lub wpadł na haki podwodne, a może stałteż na kotwicy.Pochwyciłem łuk, strzały i dzidę i pobiegłem ku południowemu przylądkowi, spoza które-go widać było statek.Przybywszy nad brzeg, spostrzegłem w istocie kadłub skołatanegookrętu.Snadz wicher wczorajszy rzucił go na przybrzeżne skały.Znajdował się prawie w tymsamym miejscu, gdzie nasz okręt przed siedmiu laty uległ rozbiciu, utkwił na tychże nieszczę-snych co i my rafach.Statek ten dal mi wiele do myślenia, bo na pokładzie żywego ducha widać nie było.Nie-zawodnie obsada pomimo ognia roznieconego przeze mnie, nie mogła w ciemności wśródtylu skał znalezć drogi do brzegu, a natrafiwszy na silny prąd, porwana została na pełne mo-rze.W tym razie zguba ich była nieuchronna i z pewnością morze pochłonęło ich łódz jakniegdyś naszą.Może któryś z rozbitków błądzi gdzieś po wyspie, szukając schronienia.O, zjakąż radością podzieliłbym się wszystkimi moimi bogactwami z towarzyszem niedoli.Nakoniec i to być mogło, że inny jaki okręt, słysząc odgłos strzałów dawanych na trwogę, pod-płynął ku rozbitemu statkowi i obsadę zabrał na swój pokład.W każdym razie byłem przeko-nany, że na okręcie nie ma nikogo.Cokolwiek bądz się stało, zawsze biedni ludzie, składający obsadę, godni byli pożałowa-nia.O, jakżem powinien być wdzięczny Panu Bogu Wszechmogącemu, który mię łaską swojącudownie ocalił, podczas gdy z obu okrętów rozbitych ani jeden człowiek nie zdołał się ura-tować.Nie umiałem znalezć słów, aby wyrazić uczucie, jakie mię ogarnęło na widok zgru-chotanego okrętu.77  Ach, Boże, który tak dobrym dla mnie okazałeś się Ojcem, spraw, abym w zamian zaTwe dobrodziejstwa choć jednego nieszczęśliwego mógł wyratować.Przez długi czas pobytumego na wyspie w opuszczeniu i samotności nigdy tak ciężkiej nie doznawałem tęsknoty, jakw tej chwili.Zdawało mi się, że już dłużej sam na wyspie żyć nie potrafię.Przychodzą cza-sem człowiekowi jakieś dziwne urojenia, budzą się długo uśpione popędy namiętności.Naj-mniejszy powód, widok jakiegoś przedmiotu, rozgrzewa wyobraznię i zdaje się wtedy, że jużnie można żyć bez tego, czego się pożądało. Czyż Bóg chce, ażebym tu żył sam jeden, tylkosam jeden?  Wymawiając kilkakrotnie te słowa, załamywałem ręce, zaciskałem je kurczowoi ściskałem zęby tak silnie, iż się zdawało, iż szczęk nie zdołam otworzyć.Nagle przyszła mi myśl, ażeby się jakimkolwiek sposobem dostać do okrętu.Nie tylkomogłem ocalić kogoś z obsady, jeżeli się jeszcze znajduje na statku, ale wydobyć z niegowiele przedmiotów bardzo mi przydatnych i użytecznych.%7łądza dostania się na pokład stałasię tak gwałtowna, iż uważając ją za natchnienie Boże, postanowiłem bez zwłoki zamiar wy-konać.Było to właśnie około południa.Morze tak dalece odpłynęło od brzegu, że przeszedłszyznaczny kawał w bród, nie byłem więcej jak o sto kroków oddalony od statku.Kiedy straci-łem grunt pod nogami, zacząłem płynąć i wkrótce dostałem się do okrętu.Opłynąłem godwukrotnie wokoło, lecz nie znalazłem nic takiego, czego by się uchwycić można dla wdra-pania na pokład [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl