[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzyła je gwałtownie i zniknęła w korytarzu. W na-szym pokoju zawołała do niego. Pośpiesz się!Ucieszony, ruszył za nią.To wydawało się bardzo zabawne, skręcał się ześmiechu.Dziewczyna pędziła przed nim rampą w górę na swój poziom baraku.Dogonił ją i pochwycił, gdy dobiegli do jej pomieszczenia.Razem wpadli do środ-ka i potoczyli się chichocząc po metalowej podłodze pod przeciwległą ścianę.Mimo wszystko zwyciężyliśmy, pomyślał zręcznie odpinając jej biustonosz,otwierając suwak spódnicy i zdejmując buciki bez sznurowadeł, podobne do pan-tofli.Wszystko jednocześnie.Jego palce błądziły wszędzie i Fran westchnęła.Tym razem nie ze zmęczenia. Lepiej zamknę drzwi.Wstał, podszedł szybko do drzwi i zamknął je na zasuwkę.Tymczasem Franszybko się rozebrała. Chodz tu ponaglała go. Nie stój tak.Pośpiesznie rzuciła rzeczy na podłogę i przycisnęła tę kupkę butami jak przy-ciskami do papieru.Położył się przy niej, a jej zręczne, chłodne ręce zaczęły go pieścić.W czar-nych oczach rozpalił się płomyk, a dotyk jej palców przynosił rozkosz.I to właśnie tu, w tej okropnej dziurze na Marsie.Jednak udało im się jeszczezrobić to w dawny, jedyny możliwy sposób dzięki narkotykowi dostarczonemuprzez natrętnych handlarzy.Umożliwił im to Can-D.Wciąż go potrzebowali.Niebyli wolni, wcale nie chcemy być, pomyślał, gdy kolana Fran objęły jego nagiebiodra.Wprost przeciwnie.Przydałoby się nawet jeszcze trochę, myślał, gdy jegodłoń zsuwała się po jej płaskim, dygoczącym brzuchu.Rozdział 4W recepcji Szpitala Weteranów imienia Jamesa Riddle a w Bazie III na Gani-medzie Leo Bulero uchylił kosztownego, ręcznie modelowanego kapelusza przeddziewczyną w wykrochmalonym białym fartuchu i powiedział: Przyszedłem zobaczyć jednego z pacjentów, pana Eldona Trenta. Przykro mi, proszę pana. zaczęła dziewczyna, ale przerwał jej bezce-remonialnie. Powiedz mu, że jest tu Leo Bulero.Rozumiesz? Leo Bulero.Obok jej ręki dostrzegł rejestr, a w nim numer pokoju Eldritcha.Gdy dziew-czyna odwróciła się do konsoli, ruszył w głąb korytarza.Do diabła z czekaniem,pomyślał.Przebyłem miliony kilometrów i mam zamiar zobaczyć tego człowiekaczy cokolwiek to jest.Przy drzwiach separatki zatrzymał go żołnierz ONZ uzbrojony w karabin; bar-dzo młody żołnierz o czystych, zimnych oczach dziewczyny; oczach, które wy-raznie mówiły nie nawet jemu. W porządku mruknął Leo. Rozumiem, o co chodzi.Jednak gdybyten, który tam leży, wiedział, że tu jestem, kazałby mnie wpuścić.Tuż za nim rozległ się ostry damski głos, na którego dzwięk Leo drgnął gwał-townie. Jak się pan dowiedział, że mój ojciec tu jest, panie Bulero?Odwrócił się i zobaczył dość krępą kobietę po trzydziestce.Przyglądała musię badawczo.To Zoe Eldritch, pomyślał.Nie mogę się mylić.Widywałem ją dość częstow kronikach towarzyskich wideogazet.Zjawił się przedstawiciel ONZ. Panno Eldritch, jeśli pani chce, możemy usunąć pana Bulero z budynku.To zależy od pani.Uśmiechnął się miło do Leo i ten natychmiast go poznał.Był to szef sekcjiprawnej ONZ, zwierzchnik Neda Larka, Frank Santina.Czarnooki, czujny, wi-brujący energią Santina szybko zerknął na Zoe Eldritch, czekając na odpowiedz.39 Nie zdecydowała w końcu Zoe Eldritch. Przynajmniej nie w tej chwi-li.Nie wcześniej, aż dowiem się, skąd wiedział, że tato jest tutaj.Nie powinienwiedzieć.Prawda, panie Bulero? Zapewne użył jednego ze swych jasnowidzów mruknął Santina.Prawda, Bulero?Leo niechętnie skinął głową. Widzi pani, panno Eldritch wyjaśnił Santina taki człowiek jak Buleromoże kupić wszystko, co chce, każdy rodzaj talentu.Wskazał na dwóch uzbrojonych, umundurowanych strażników przed drzwia-mi Palmera Eldritcha. To dlatego ci dwaj stoją tu dzień i noc.Spodziewaliśmy się ciebie, Bulero. Może jednak istnieje jakaś możliwość, abym mógł porozmawiać z Eldrit-chem o interesach? dopytywał się Leo. Po to tu przybyłem.Nie chcę nicze-go nielegalnego.Myślę, że wszyscy jesteście stuknięci albo próbujecie coś ukryć.Może macie nieczyste sumienie?Zmierzył ich wzrokiem, ale nie dostrzegł żadnej reakcji. Czy tam naprawdę jest Palmer Eldritch? zapytał. Założę się, że nie.Znów nie otrzymał żadnej odpowiedzi.%7ładne z nich nie dało się złapać nahaczyk. Jestem zmęczony rzekł wreszcie. Miałem długą podróż.Do diabłaz tą całą sprawą; mam zamiar coś zjeść, a potem znalezć jakiś pokój w hotelu,przespać dziesięć godzin i zapomnieć o tym.Odwrócił się i odszedł.Ani Santina, ani panna Eldritch nie próbowali go zatrzymać.Rozczarowanyszedł dalej z uczuciem przemożnego obrzydzenia.Najwidoczniej będzie musiał dotrzeć do Palmera Eldritcha przez jakiegoś po-średnika.Może, zastanawiał się, Felix Blau i jego prywatna policja zdołaliby siętu dostać.Warto spróbować.Wpadł w takie przygnębienie, że wszystko wydawało się pozbawione zna-czenia.Czemu nie zrobić tak, jak powiedział: zjeść, a potem trochę odpocząć,zapomnieć na razie o Palmerze Eldritchu? Do diabła z nimi wszystkimi, pomyślałopuszczając budynek szpitala i pomaszerował chodnikiem wypatrując taksówki.Córka, myślał.Wygląda na twardą babę, a z tymi krótko obciętymi włosami i bezmakijażu jak lesbijka.Pfe!Znalazł taksówkę i po chwili wznosił się w powietrze, medytując.W końcu za pomocą systemu wideofonicznego taksówki połączył się z Zie-mią, z Felixem Blau. Cieszę się, że cię widzę powiedział Felix Blau, stwierdziwszy, z kimmówi. Mamy tu organizację, która w dziwnych okolicznościach pojawiła sięw Bostonie.Wygląda na to, że zjawili się tu z nieba. Co robią?40 Chcą coś rzucić na rynek.Puścili już w ruch całą machinę, w tym trzysatelity reklamowe podobne do twoich.Jeden przy Marsie, jeden przy Io i jedenkrążący wokół Tytana.Plotka głosi, że zamierzają wejść na rynek z artykułempowszechnego użytku konkurencyjnym wobec twojego zestawu Perky Pat.Masię to nazywać Connie-Towarzyszka.Uśmiechnął się przelotnie. Czy to nie sprytne? A co z.no, wiesz.Dodatkiem? zapytał Leo. Brak informacji.Zakładając, że jakiś jest, będą musieli rozprowadzać gopoza legalnymi kanałami handlowymi.Czy zestaw bez.dodatku ma jakieś dzia-łanie? Nie. Zatem znasz odpowiedz na swoje pytanie. Zadzwoniłem do ciebie zmienił temat żeby dowiedzieć się, czy mo-żesz załatwić mi rozmowę z Palmerem Eldritchem.Zlokalizowałem go tu, w bazieIII na Ganimedzie. Przypominasz sobie mój raport o tym, że Eldritch sprowadził porost po-dobny do tego, który jest wykorzystywany do produkcji Can-D.A może ta firmaw Bostonie należy do Eldritcha? Chociaż wydaje się, że upłynęło na razie za małoczasu.Mógł jednak nadać radiodepeszę do córki z dziesięcioletnim wyprzedze-niem. Teraz już na pewno muszę się z nim zobaczyć stwierdził Leo. Zakładam, że chodzi o Szpital Weteranów.Podejrzewaliśmy, że może tambyć.Przy okazji, czy słyszałeś kiedyś o człowieku nazywającym się RichardHnatt? Nigdy. Reprezentant tej nowej firmy w Bostonie spotkał się z nim i zawarł jakąśumowę.Ten reprezentant, Icholtz. Co za galimatias przerwał Leo. A ja nawet nie mogę dostać się doEldritcha.Santina waruje przy drzwiach razem z tą lesbijowatą córką Palmera.Doszedł do wniosku, że nikomu nie uda się przedrzeć przez tych dwoje.Podał Blauowi adres hotelu w Bazie III, tego, w którym zostawił bagaż, a po-tem zakończył rozmowę.Założę się, że to Palmer Eldritch jest tym konkurentem, pomyślał.Takie jużmam szczęście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]