[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nakłonił pan swoją córkę do pogardy dla świętych obowiązków; nauczył ją53pan nienawiści do kobiety, która nosiła ją w łonie.Przygotował pan w ten sposób, zapewnetego nie dostrzegając, broń, która może zwrócić się przeciwko tobie.Nie ukazał jej pan żad-nego systemu myślenia, nie wpoił ani jednej zasady, z której nie musiałoby zrodzić się wprzyszłości pańskie potępienie.Jeśli jej ramię podniesie kiedyś sztylet przeciwko panu, bądzpewien, żeś sam ukuł to ostrze. Poglądy księdza, tak różne od wyznawanych zazwyczaj przez ludzi twojego stanu od-powiedział Franval wzbudzają we mnie zaufanie.Mógłbym zaprzeczyć tym oskarżeniom;tym bardziej więc moja szczerość powinna zobowiązać księdza do potraktowania z całą po-wagą uchybień mojej żony, gdy je przedstawię tak samo bez osłonek jak swoje własne postę-powanie.Przyznaję, że kocham swoją córkę; miłuję ją namiętnie, jest moją kochanką, żoną,siostrą, powiernicą, przyjaciółką, moim jedynym bóstwem na tym świecie; nie ma takiegohołdu, na jaki by nie zasługiwała, a ja składam jej wszystkie z głębi serca.Uczucia te gasnąwe mnie tylko razem z życiem; na pewno winienem się z nich usprawiedliwić, skoro nie po-trafię się ich wyrzec.Pierwszym obowiązkiem ojca wobec córki mówił dalej Franval jestbezspornie, zgodzi się ksiądz ze mną, zapewnienie jej możliwie największego szczęścia.Je-żeli tego nie dokona, pozostanie na zawsze jej dłużnikiem; jeżeli natomiast uda mu się toosiągnąć, nikt nie ma prawa czynić mu wyrzutów.Nie uwiodłem i nie zgwałciłem Eugenii;jest to ważne stwierdzenie, proszę je zapamiętać.Nie ukrywałem przed nią świata, ukazywa-łem jej zarówno róże i ciernie małżeństwa; dałem wreszcie Eugenii możność swobodnegowyboru i czas do namysłu.Nie wahała się, twierdziła stanowczo, że czuje się szczęśliwa tylkoze mną.Czy mogłem wobec tego odmówić uszczęśliwienia jej związkiem, który z całą świa-domością przełożyła nad inne? Te sofizmaty nie są w stanie pana usprawiedliwić.Nie wolno było panu pozwolić, abycórka twoja jedynego zródła swojego szczęścia poczęła dopatrywać się w związku z człowie-kiem, którego wybrać zamiast innych mogła tylko dopuszczając się zbrodni.Czy nie cofnąłbysię pan przed ofiarowaniem komukolwiek najpiękniejszego owocu, będąc pewnym, że pod tązwodniczą powłoką ukrywa się trucizna i niechybna śmierć? Nie, mój panie, rozpoczynając tęnieszczęsną aferę siebie tylko miałeś na myśli; uczyniłeś córkę swoją ofiarą i wspólniczkązarazem.Niewybaczalne jest takie postępowanie.A cóż może pan zarzucić cnotliwej i czułejmałżonce, której serce rozdzierasz z takim upojeniem? Jakie winy widzisz w niej, bezbożnyczłowiecze? O co ją oskarżasz, poza tym, że ośmieliła się pana uwielbiać? W tej właśnie materii chcę również księdzu się zwierzyć i oczekuję zrozumienia.Poswoim szczerym przyznaniu się do zarzutów, którymi mnie obciążono, mam chyba prawospodziewać się zaufania.Franval wyjął i pokazał księdzu de Clervil rzekome listy i bileciki swej żony, upewniając,że dokumenty te są równie autentyczne, jak bezsporna jest miłosna intryga pani de Franval zich adresatem.Clervil wiedział jednak o wszystkim. Czyż nie mówiłem, że grzech pozornie nic nie znaczący zawołał w uniesieniu przy-zwyczaja nas jednak do łamania wszelkich zasad i prowadzi w końcu do najgorszych eksce-sów, zbrodni i niegodziwości? Zaczął pan od czynów w pojęciu swoim nic nie znaczących.ioto dla ich usprawiedliwienia czy ukrycia musi się pan uciekać do najhaniebniejszychoszustw! Radzę z całego serca, wrzućmy w ogień te wszystkie kalumnie i zapomnijmy o nichraz na zawsze. Te dokumenty są autentyczne! Są sfałszowane. Sądzę, że w tej sprawie może mieć ksiądz najwyżej wątpliwości; czy to wystarcza dla takstanowczego zaprzeczenia? Drogi panie, za ich autentycznością przemawia tylko pańskie oświadczenie; a jest panjak najbardziej zainteresowany w podtrzymaniu swych oskarżeń.Z drugiej strony szczere54wyznania pańskiej małżonki upewniają mnie o fałszywości tych papierów; gdyby były au-tentyczne, w jej własnym interesie leżałoby wyznanie mi całej prawdy.Oto podstawa megorozumowania.Wszystkimi czynami człowieka rządzi własny interes; gdziekolwiek go do-strzegę, zapala się dla mnie pochodnia prawdy.Czterdzieści lat rozumuję w myśl tej zasady inigdy się jeszcze nie pomyliłem.Czy zresztą cnota pańskiej małżonki nie jest zdolna samaprzez się unicestwić tej szkaradnej kalumnii? Występki te godziłyżby się z jej szczerością,naiwnością i miłością, którą ku tobie żywi? Nie mój panie, nie tak wyglądają początki zbrod-ni.pan, który znasz jej mechanizm, lepiej powinieneś układać te intrygi. Księże, to są obelgi! Przepraszam, ale gdy widzę niesprawiedliwość, oszczerstwo i libertynizm, nie jestem wstanie opanować wzburzenia, w jakie wpędzają mnie te niegodziwości.Spalmy te papiery,błagam pana raz jeszcze jak najusilniej.spalmy je, aby ocalić twój honor i spokój! Nie przypuszczałem powiedział Franval wstając z fotela że godność kapłańska takłatwo pozwoli księdzu zostać apologetą i protektorem rozwiązłości i cudzołóstwa.%7łona mojakompromituje mnie i wpędza w ruinę, pokazałem dowody.wszelako w swoim zaślepieniuwoli ksiądz obrzucać mnie oskarżeniami i uważać za oszczercę niż przypuszczać, że kobietata może być perfidną i rozpustną.Dobrze! Wyrok sprawiedliwości rozstrzygnie tę sprawę!Rozgłoszę swoje krzywdy we wszystkich trybunałach Francji, przedstawię dowody, opubli-kuję swą hańbę! Zobaczymy wówczas, czy naiwność, a raczej głupota księdza pozwoli munadal popierać przeciw mnie tę bezwstydną istotę! Wychodzę, nie mam nic więcej do powiedzenia rzekł Clervil, również się podnosząc.Nie sądziłem, że zbłąkanie pańskiego umysłu tak dalece zatruje również i twe serce i że za-ślepiony żądzą niesprawiedliwej zemsty będziesz z zimną krwią obstawał przy kłamstwie,które mogło się zrodzić w gniewie i uniesieniu! Ach; jakże to wszystko umacnia mnie wprzekonaniu, że skoro człowiek raz podepcze najświętsze prawa, wkrótce wyrzeka się wszel-kich zasad.Gdyby się jednak pan zastanowił, racz mnie natychmiast powiadomić; a ja, irodzina pańska zawsze będziemy gotowi wyciągnąć ręce do skruszonego.Mam jeszczeprośbę: czy mógłbym porozmawiać chwilę z panną Eugenią? Nie mam nic przeciwko temu.Proszę nawet księdza, aby użył wobec niej całej swojejelokwencji i najsilniejszych argumentów dla przedstawienia jej owych niezbitych prawd, wktórych ja osobiście miałem nieszczęście dopatrzyć się jeno zaślepienia i sofizmatów.Clervil przeszedł do pokoju Eugenii.Oczekiwała go w eleganckim i zalotnym negliżu.Po-dobny bezwstyd, wynik zapamiętania i występku, przebijał ze wszystkich gestów i spojrzeńdziewczyny; perfidna istota, znieważając dary Natury, które zdobiły ją mimo haniebnego za-chowania, łączyła w sobie wszystko, co zdolne było rozpalić występne żądze i oburzyć cnotę.Ponieważ dla młodej dziewczyny nie było bezpieczne wdawać się w dyskusję problemówtak zawiłych, jakie mógł roztrząsać biegły filozof Franval, Eugenia odpowiadała Clervilowitylko szyderstwem.Jednocześnie starała się usilnie podrażnić kapłana swoją urodą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]