[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sprawdziliście te nowe zdjęcia w bazach danych osób zaginionych i w wydzialezabójstw Kalifornii? - spytała Hopkinsa.- Zacząłem dzisiaj rano, jeszcze nic nie mam - odparł nieśmiało.- Ale to dopieropoczątek.- Dan Tyler, właściciel domu w Malibu, nie ma pojęcia, kim są te osoby na zdjęciach.Nigdy ich nie widział.Już sprawdziłem i zapytałem.- Hunter zamilkł i skupił uwagę natwarzach dwojga ludzi na fotografiach przypiętych do korkowej tablicy.Garcia rozpoznawał to spojrzenie.- Co masz, Robercie?Hunter uniósł dłoń, prosząc, by dał mu chwilkę.- Jeżeli zabójca dobrze znał ofiary.- Zawiesił na chwilę głos.- To jest szansa, że i one się znały - wydedukował Garcia.- Sądzę, że to dość prawdopodobne - przyznał Hunter.- Amanda jednak nie znała ojca Fabiana z kościoła pod wezwaniem SiedmiorgaZwiętych - kontynuował Garcia.- Skąd to wiemy? - spytała kapitan.- Tania Riggs powiedziała, że Amanda w ogóle nie była religijna.Nawet nie wierzyław Boga.Jeżeli znała ojca Fabiana, to skądinąd.Na pewno nie z kościoła.- Dzięki tej informacji możemy zaoszczędzić czas - powiedział Hunter.- Jak to?- Z tego, co wiemy, ojciec Fabian był odludkiem - wyjaśnił Hunter.- %7łył dla kościoła iparafian, ale to wszystko.Jego życie towarzyskie poza kościołem praktycznie nie istniało.-1 co z tego? - Kapitan odłożyła raport na biurko Huntera.- Wiemy, że Amanda Reilly nie chodziła do kościoła.Aatwo będzie sprawdzić, czyudzielała się w organizacjach charytatywnych powiązanych z tymi, którym pomagał ojciecFabian.- Skinął głową na Hopkinsa, który odnotował sobie w pamięci, żeby to sprawdzić.-Jeżeli nie tam, to gdzie się spotkali?Nikt nie odpowiedział.- Nie mieszkali w tej samej dzielnicy, nie kupowali w tych samych sklepach -kontynuował Hunter.- Jestem pewien, że ojciec Fabian nigdy nie wynajmował ani niekupował domu w agencji Reilly.Ich ścieżki na pewno się nie skrzyżowały, chyba żeprzypadkiem.- Więc jeżeli się znali, to dawno temu.- Kapitan w końcu zorientowała się, do czegozmierza Hunter.- Dowiedz się wszystkiego, co można, o Amandzie Reilly iBretcie StewarcieNicholsie - zwrócił się Hunter do Hopkinsa.- O kim?- Brett Stewart Nichols - tak naprawdę nazywał się ojciec Fabian - wyjaśnił Garcia.- Dowiedz się, gdzie mieszkali, gdzie chodzili do szkoły, wszystko, co tylko się da.Zacznij od podstawówki.- Już się biorę do roboty.Zadzwonił telefon komórkowy Huntera.Detektyw podszedł do biurka i wyjąłkomórkę z kieszeni marynarki - numer nieznany.- Detektyw Hunter.- Rozmowa była pospieszna i szeptana.Kiedy Hunter sięrozłączył, jego mina wyrażała zdziwienie.- Co jest? - spytał Garcia.- Muszę jechać.- Sięgnął po kurtkę.- Dokąd?Hunter jednak był już w połowie korytarza.Rozdział 64Hunter wyszedł z siedmiopiętrowego budynku Centrum Parkera, w którym mieściłysię biura wydziału zabójstw przy North Los Angeles Street, i skręcił w lewo w kierunkudużego parkingu, Garcia szedł za nim krok w krok.Zanim dotarli do samochodów, odwróciłsię w prawo, w kierunku Pierwszej Wschodniej.- Dokąd idziesz? - spytał Garcia, trzymając w ręku kluczyki.- Samochód jest tam.- Wskazał ręką swoją nienagannie umytą hondę civic niebieskimetalik, zaparkowaną na północnym końcu parkingu.Hunter zignorował jego pytanie i przyspieszył kroku, po czym przeszedł na drugąstronę ulicy.Garcia musiał poczekać, aż przejadą samochody, żeby przebiec za nim na drugąstronę.- Idziemy pod jakiś konkretny adres czy tylko bawimy się w gry uliczne?- Do Starbucksa.- Wyśliznąłeś się z biura po cichu, żeby pójść na kawę? - zażartował Garcia, czekającna prawdziwą odpowiedz.- Spotykamy się z kimś - powiedział Hunter, kiedy skręcili za róg.Nad nimi wisiały ciężkie i ciemne chmury, a chociaż w powietrzu czuć było zapachmokrej ziemi, jeszcze nie zaczęło padać.Przenikliwy wiatr wywiał gości ze stolikówstojących na skwerze przed kawiarnią.Oprócz tego jednego.Garcia zauważył ją pierwszy.- To jest ta Mollie?- Właśnie ona zadzwoniła do mnie minutę temu - wyjaśnił Hunter.Garcia zwolnił kroku.- Nie powinniśmy powiedzieć pani kapitan? - spytał niepewnym głosem.- Przecieżmówiła, że mamy robić wszystko zgodnie z regulaminem, prawda?Hunter skinął głową, ale nie zwolnił kroku.- Więc jak się to ma do tej tajemnicy przed zwierzchnikiem?- szepnął Garcia, a pózniej ruszył za Hunterem.Podeszli do niewielkiego stolika na końcu skweru.Brunetka zauważyła ich, dopierokiedy podeszli blisko.- Cześć - powiedział Hunter łagodnie, a pózniej uśmiechnął się szeroko.Spojrzała na obu detektywów.Kasztanowe włosy miała starannie zaczesane w kucyk.Delikatny makijaż podkreślał jej piękne brązowe oczy, dodawał nieco dorosłości, a oczyiskrzyły radością, której nie było na jej twarzy, kiedy się po raz pierwszy spotkali.Blizna nawydatnych ustach była ledwo widoczna.Nie miała już na sobie brudnych ciuchów, dzisiajbyła ubrana w biały podkoszulek i czarny żakiet, wyblakłe niebieskie dżinsy i czarnekowbojskie buty.Wyglądała zupełnie inaczej.- Dzięki, że zadzwoniłaś.Bardzo się cieszę, że znowu się z nami skontaktowałaś.Odwzajemniła uśmiech, ale widać było, że jest podenerwowana.Hunter zauważył, żekubek po kawie na stole jest pusty.- Zamówię coś jeszcze - powiedział.- Co pijesz?- Gorącą czekoladę.- Ja poproszę espresso - powiedział Hunter i spojrzał na Gardę, który przez chwilę sięwahał, a pózniej skinął głową i ruszył do kawiarni.Hunter usiadł po drugiej stronie stołu i zaciągnął suwak kurtki.- Nie jest trochę za zimno na zewnątrz?Pokręciła głową.Hunter założył ręce na piersi.- Ja marznę - powiedział.Dziewczyna się skrzywiła, a on się uśmiechnął.- Teraz ja się zachowuję jak duża dziewczynka, prawda? - Zachichotał.- Tak jest, jakczłowiek całe życie mieszka w ciepełku.Jeżeli tylko temperatura spadnie poniżej piętnastu stopni, owijamy się szczelnieszalikami.Garcia wrócił z kawą i gorącą czekoladą.- Na pewno chcecie tu zostać? - Zadrżał lekko i wskazał głową kawiarnię.- W środkujest naprawdę przyjemnie i ciepło.- Widzisz? - Hunter uśmiechnął się.- Powiedziałem coś śmiesznego? - spytał Garcia, podając dziewczynie filiżankę zgorącą czekoladą.- Nasz Carlos urodził się w Brazylii.Przeniósł się do Los Angeles, kiedy byłdzieckiem.Dla niego to są temperatury iście arktyczne.- Hunter próbował przełamać lody.Garcia zmarszczył brwi, siadając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]