[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od wszystkich porwanych dzieci.Candelario przypominał Pammy.Był ofiarą, choć prawdopodobnie nic o tym nie wiedział i nigdy by się z tym niezgodził.Wierzył, że został wybrany jako specjalny, zaufany żołnierz do prowadzenia wojny ze złem.Perła przekonaławielu.Była to częsta słabość ludzkiego charakteru.Ludzie łatwo dawali się oszukiwać tym, którzy im zle życzyli.Rozkładali się od środka pod wpływem przekonania o własnej cnocie.- Gdzie ona jest? - zapytałam chłopca.Splunął na mnie.- Wykorzystuje cię.Nie jest twoją opiekunką.- Nie masz o niczym pojęcia! - krzyknął.- Puśćcie mnie albo ona was wszystkich pozabija!- Wątpię - odpowiedziałam.- Już by to zrobiła, gdyby mogła.Coś poruszyło się we wnętrzu chłopca.Zmiana była tak silna, że wydawało nam się, że chłopiec zaczął rosnąć.Wyostrzyły się rysy jego twarzy, wydoroślały.Stały się teraz podobne.do kogoś innego.- Wątpisz? - rozległ się zupełnie inaczej brzmiący głos, choć do mówienia wykorzystywał struny głosowe chłopca.-Naprawdę w to wątpisz, moja siostro? Myślałam, że lepiej mnie znasz.Perła.Perła wcieliła się w dziecko.Wstrzymałam oddech.Poczułam ciepłe palce Luisa zaciskające się na moimramieniu.Położyłam dłoń płasko na rozgrzanej ziemi, czerpałam moc i przekazywałam dalej poprzez łączące nas ogniwo.Przygotowywałam się na zbliżające się uderzenie.Oczy chłopca wciąż były czarne, ale znikł z nich gniew podrostka.Było tam coś gorszego.Skoncentrowana złośliwość.Prawdziwe zło.- Wysyłasz swoje wojska bez przygotowania - powiedziałam jej.- Wiesz, że jego atak był niedokładny.- Nie interesuje mnie subtelność - stwierdziła Perła.- Powinnaś już to o mnie wiedzieć, Cassiel.Wiedziałam.Aż za dobrze.- Dlaczego nie przyjdziesz po prostu do mnie? Ja jestem twoim wrogiem, nie ten człowiek.- Mylisz się - powiedziała, a w jej słowach zabrzmiał tak głęboki, odwieczny gniew, że zadrżałam.-Wszyscy są moimiwrogami.Nie wątp we mnie, siostro moja.Zniszczę ten świat i wszystko, co w nim żyje.Jesteś głupia, jeśli sądzisz inaczej.Mówiąc to, zniknęła.Po prostu.zniknęła, nie zostawiając po sobie śladów.Nie wytłumaczyła swojego postępowania.Nigdy nie tłumaczyła i nie miała takiego zamiaru.Musiałam się, domyślać mrocznych motywów, którymi kierowała się,realizując swoje plany.Ale musiały one wziąć swój początek tak jak dawniej z nienawiści i zazdrości.Wszyscy to odczuliśmy, gdy uderzyła w owianych mgłą zapomnienia czasach.Zabiła w jednym ułamku sekundy prawiemilion myślących istot.Było to morderstwo w boskiej skali; milion dusz krzyczało z bólu i przerażenia.To wydarzeniezniszczyło umysł Perły, a raczej resztki, które z niego zostały.Rozrywała na strzępy otaczający nas wszechświat, niszczyłato, co nigdy nie powinno zostać zniszczone.To, czemu brakowało zdolności samowyleczenia.Zgładziłam Perlę, a raczej tak mi się wydawało.Byłam wśród dżinnów pierwszą morderczynią.Pierwszą, która zabiłajedną z nas.Jak na ironię, ocalały resztki nasienia Perły, w jakiś sposób zapuściły korzenie w nowym gatunku, który wypełnił pustkępowstałą na planecie po jej zbrodni.Perła ukryła się wśród ludzkich istot.Ludzkość stała się zródłem jej mocy.1458Dlatego Astuin, przywódca prawdziwych dżinnów, rozkazał mi powtórzyć nie moją zbrodnię, lecz Perty.Zgładzającludzkość, zniszczyłabym raz na zawsze Perłę.Wierzył w to i prawdopodobnie miał rację.Gdybym wykonała rozkaz, stałabym się potworem.Gdybym nie podjęła działania, Perła mogłaby wykorzystać mocwyssaną z ludzi, aby zniszczyć mój lud.Wybory.Candelario powrócił do nas i nadal spoglądał buntowniczo.Zrozumiałam, że nie miał żadnego pojęcia, co przed chwiląpowiedział, a raczej co powiedziała ukryta w nim Perła.Wykorzystała go jak zdalnie sterowane narzędzie.Chowała się wnim, w nich wszystkich, jak wirus.Wtedy sobie uświadomiłam, że nie był to prawdziwy atak.Candelario okazał się prymitywnym instrumentem, choćpotężnym, to słabo przygotowanym.Został pewnie sklasyfikowany jako nieudana próba.Perta spisała go na straty.Wysłałado mnie, spodziewając się, że zostanie zniszczony.Spojrzeliśmy z Luisem na siebie.Podłożyłam dłoń pod głowę chłopca.Udawał odważnego, ale cały aż się spocił.Poczułam na palcach lepką wilgoć.- Zpij - rozkazałam, wzięłam od Luisa niewielką ilość mocy i skierowałam w nerwy Candelaria.Chłopiec się rozluznił,jego głowa zaciążyła na mojej dłoni.Luis rozmiękczył ziemię wokół jego stóp, a ja wyciągnęłam go z grzęzawiska.Trawauporczywie owijała się dookoła nóg chłopca, ale w końcu udało mi się ją przekonać, aby go puściła.Położyłam Candelariaplecami na trawie i spojrzałam na Luisa.- Co teraz?Chłopiec był przeciwnikiem, którego raczej nie należało zostawiać na tyłach.Może nie grzeszył bystrością, ale czułam,że mógł się okazać nieprzejednany.Gdyby nawet nie zdołał skrzywdzić nas, zagroziłby ludziom z naszego otoczenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]