[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie da się o tymmówić.Nie bardzo się da, ale myślę, że warto.Tak, warto mówić, ale nie ze mną.Zgoda.To wróćmy do tych spraw, które nas napędzają.Jest coś,oczym nie powiedzieliśmy?Wolność na pewno.Wie pani, kiedy ja się zająłem w poło-wie lat sześćdziesiątych pisaniem o języku propagandy, to prze-cież robiłem to nie do druku.Na to nie było żadnych szans, więcte teksty musiały być pisane do szuflady.I ja to między innymirobiłem dlatego, że to mi dawało poczucie wolności, że mogę nie chciałbym używać wulgarnej formuły gwizdać na cenzurę!87Gwizdać na te wszystkie zakazy, nakazy i pisać, co mi się podo-ba, co uważam za ważne i prawdziwe.Więc sprawa wolnościjest dla mnie ogromnie ważna.Choć trzeba powiedzieć, że dziś to się zrobiło bardziej skom-plikowane.Bo na przykład wolność słowa bywa wykorzystywa-na dla niecnych celów.Nie pamiętam, kto powiedział, że nie ma wolności dla prze-ciwników wolności & To jest bardzo wszystko złożone, no bowolność słowa sprzyja głoszeniu idei strasznych, sprzyja obra-żaniu i szkalowaniu jednostek, więc tu trzeba znalezć jakiś zło-ty środek.Ja bym powiedział, że moja wolność nie może być działaniemna szkodę innych.O, tak bym to sformułował, dobrze?Dobrze.To jeszcze zapytam owiarę.Podobno daje pocieszenie.Ja jestem konsekwentnym agnostykiem, nie mam żadnej wia-ry.Może wiara daje pocieszenie.Ale ja w to pocieszenie nie wie-rzę, zupełnie to do mnie nie przemawia.Chciałby Pan?Wszelkie pocieszenie łagodzi ból, łagodzi życie.Ale gdybymwierzył w istnienie Boga, takiego, jakim on jest przedstawianyw różnych religiach, no to miałbym do niego straszne pretensje.Byłbym bluzniercą.Więc najlepszą z mojego punktu widzeniaodpowiedzią jest: nie wiem.I tak na to pytanie odpowiadam so-bie, kiedy o tym myślę.Anna Przedpełska-Trzeciakowska (ur.1927) anglistka, tłu-maczka.Uczestniczka powstania warszawskiego, potemdziałaczka opozycji.Przełożyła na język polski najwybitniejszedzieła literatury angielskiej i amerykańskiej, między innymiJane Austen, Charlesa Dickensa, Waltera Scotta, George aEliota, Josepha Conrada, Jamesa Hogga, T.S.Eliota, WilliamaFaulknera.Przez lata przewodnicząca Klubu Tłumaczy przyZwiązku Literatów Polskich, wiceprezeska Polskiego Pen Clubu,organizatorka Komitetu do spraw Pisarzy Uwięzionych.Odzna-czona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.Wyśmiać starośćJak to jest, kiedy ma się osiemdziesiąt cztery lata ipatrzy się wsteczna swoje życie? Jaki widok rozpościera się ze szczytu tej góry? Taki,jakiego się człowiek spodziewał, czy całkiem inny? Co się okazałocenne, aco zupełnie błahe?Obawiam się, że moja odpowiedz wyda się banalna, ponie-waż tym, co się okazało w moim życiu najważniejsze, są dzieci.Zabrzmi to pewno zwyczajnie, bo rzecz jest zwyczajna.I wie pani, to się stało niejako przypadkiem, bo ja nigdy niebyłam szczególną entuzjastką dzieci i macierzyństwa.Miałamtylko zawsze bardzo silne poczucie obowiązku.Wiedziałam, żesprawa mojego dziecka jest ważniejsza od wszystkiego, co bę-dzie mu stało na drodze& i z tego coś wyniknęło.Ku mojemuzdumieniu!Ale skąd Pani wiedziała, że dziecko jest na pierwszym miejscu?Nie wiem.Pewnie z domu.Z domu się wynosi ważne rzeczy.Nie uważam się za osobę konserwatywną, ale wydaje mi się, żeto nasze dzisiejsze rozpłynięcie się, rozbulgotanie, rozchybota-nie świata wartości ogromnie nas kaleczy.Czego nas pozbawia?Przede wszystkim poczucia trwałości.Dzięki niej można so-bie w osiemdziesiątym czwartym roku życia powiedzieć: mamtroje dzieci, przyzwoicie je wychowałam, to są przyzwoici lu-dzie.I jeszcze jedno: bardzo się kochają, oni we trójkę, i mnie,na czubku.I to jest sukces mojego życia, tak, jak to widzę dzisiaj.Ale dwadzieścia lat temu nie odpowiedziałabym w ten sposób,91ani trzydzieści lat temu, ani dawniej, bo uważałam, że po pro-stu tak się toczy życie.Nie było w tym nic niezwykłego, wszyst-ko zdawało się oczywiste.Miała Pani busolę.Miałam cudowną matkę, która była dla mnie punktem od-niesienia.Dom, który nam stworzyła, był przede wszystkimciepły.To był inteligencki dom warszawski, ojciec był inżynierembudowlanym.Rodzice pobrali się bardzo młodo, z wielkiejmiłości, ale bez wielkich pieniędzy, ojciec dopiero kończyłstudia, więc na początku byli na utrzymaniu rodziców z obustron.Znalazłam kiedyś, jeszcze przed wojną, ich książkęrachunkową.Awniej?Dokładnie spisane przychody tata Wędrowski, czyli ojciecmamy: tyle milionów (bo to były miliony, czas po reformieGrabskiego), tata Przedpełski: tyle.I potem były wydatki: śledz,kino, coś tam i na dole podsumowanie brak w kasie: trzydzie-ści albo czterdzieści, albo pięćdziesiąt milionów.Tak wyglądało ich życie i byli szczęśliwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]