[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aleszła.Była to ta jedna, jedyna szansa, \eby wiedzieć, co kombinuje Iadon, a ciekawość byłasilniejsza od strachu.przynajmniej na razie.Ashe, wyczuwając zagro\enie, poradził, aby pozwoliła mu śledzić króla samemu, aleSarene naciskała z determinacją.Seon, przyzwyczajony ju\ do jej zachowań, nie kłócił się.Latał w tę i z powrotem pomiędzy nią a królem, starając się jednocześnie śledzić Iadonai pilnować swojej pani.Wreszcie zwolnił i wrócił do Sarene, podskakując niepewnie. Właśnie wszedł do kanałów, pani. Do kanałów? zapytała z niedowierzaniem Sarene. Tak, pani.I nie jest sam.Spotkał się z dwoma mę\czyznami w płaszczach tu\ powyjściu z przyjęcia, a przed wejściem do kanału dołączyło do nich jeszcze sześciu innych. I nie poleciałeś tam za nimi? zapytała, rozczarowana. Nigdy ich nie znajdziemy. To przykre, pani.Sarene zgrzytnęła zębami. Zostawią ślady w błocie uznała i ruszyła przed siebie. Poradzisz sobie.Ashe się zawahał. Pani, ale ty musisz wracać na przyjęcie do diuka. Nie ma takiej mo\liwości, Ashe. Moim świętym obowiązkiem jest bronić cię, pani rzekł Ashe. Nie mogępozwolić, abyś sama przedzierała się przez ścieki po nocy.I tak zle zrobiłem, \e pozwoliłemci pójść a\ tak daleko.Dopilnuję, \eby to nie poszło dalej. Ciekawe, jak to zrobisz? niecierpliwie zapytała Sarene. Skontaktuję się z twoim ojcem. Ojciec mieszka w Teod, Ashe zauwa\yła. Co mi zrobi? Mogę polecieć po lorda Eondela lub kogoś innego. I pozwolisz mi zginąć samotnie w kanałach? Nigdy nie zrobisz nic a\ tak głupiego, moja pani stwierdził Ashe.Po chwilizawahał się, niepewnie wisząc w powietrzu.Jego Aon był prawie przezroczysty. Dobrze rzekł po chwili. Jednak jesteś do tego zdolna.Sarene uśmiechnęła się. No to chodzmy rzekła. Im świe\sze są ślady, tym łatwiej je znalezć.Nadąsany Seon poleciał pierwszy, zagłębiając się w ulicę, która kończyła siębrudnym, pokrytym grzybem łukiem.Sarene z determinacją szła naprzód, nie przejmując siętym, co szlam zrobi z jej sukienką.Zwiatło księ\yca oświetlało drogę tylko do pierwszego zakrętu.Sarene stała przezchwilę w dławiącej, nieprzeniknionej ciemności, zdając sobie sprawę po raz pierwszy tegodnia, \e oto weszła do zagmatwanego labiryntu bez \adnego przewodnika.Na szczęście jejblef przekonał Ashe a choć nie wiedziała, czy nie powinna się poczuć ura\ona poziomemarogancji i głupoty, o jaki ją posądzono.Ashe z lekka się rozjaśnił.Kanał był pustą rurą, pozostałością po czasach, kiedy magiaElantris zaopatrywała w bie\ącą wodę wszystkie domy w Kae.Teraz kanały byływykorzystywane jako zbiornik na ekskrementy i śmieci.Przepłukiwało je od czasu do czasuchwilowe przekierowanie nurtu Aredel widać jednak, \e dawno nikt tego nie robił,poniewa\ mokre błocko na dnie sięgało jej do kostek.Nie chciała się zastanawiać, z czegoskładał się ten szlam, ale potę\ny smród nie pozostawiał wątpliwości.Wszystkie tunele wyglądały dla niej tak samo.Nadzieję dawało jej tylko jedno wyczucie kierunku Ashe a.W jego towarzystwie nie mo\na się było zgubić.Te stworzeniazawsze wiedziały, gdzie się znajdują, i mogły wskazać dokładny kierunek ka\dego miejsca,w którym kiedykolwiek przebywały.Ashe leciał przed nią, unosząc się nisko nad powierzchnią błota. Pani, czy mógłbym przynajmniej się dowiedzieć, skąd wiedziałaś, \e król wymkniesię z przyjęcia Roiala? Ashe, powinieneś sam na to wpaść. Zaśmiała się. Zapewniam cię, pani, \e próbowałem. Który dzisiaj dzień tygodnia? MaeDal? odparł Seon, skręcając za róg. Właśnie.A co się dzieje co tydzień w MaeDal? Ashe nie odpowiedział od razu. Twój ojciec gra w ShinDa z lordem Eodenem? zapytał głosem podbarwionymniezwykłą u niego frustracją.Nocne wyprawy, a zwłaszcza jej wojowniczość, wystawiały napróbę nawet niewiarygodną cierpliwość Ashe a. Nie odparła Sarene. Co tydzień w MaeDal o jedenastej słyszę szuraniew przejściu, które znajduje się za moją ścianą.i prowadzi do królewskich komnat.Seon mruknął coś na znak zrozumienia. W inne noce te\ słyszałam szelesty w tym przejściu wyjaśniła Sarene.Powtarzały się właśnie w MaeDal. Więc zasugerowałaś Roialowi, \eby dzisiaj wydał przyjęcie, spodziewając się, \ekról nie odstąpi od swojego planu domyślił się Seon. Zgadza się. Sarene starała się nie pośliznąć w błocie. I musiało to być pózneprzyjęcie, by ludzie pozostali co najmniej do północy, a zaćmienie było doskonałympretekstem.Król musiał przyjść na przyjęcie, duma nie pozwoliłaby mu odrzucić zaproszenia.A jednak te cotygodniowe spotkania muszą być i wa\ne, skoro zaryzykował wyjście nakolejne. Pani, nie podoba mi się to rzekł Ashe. Co król mo\e robić po nocy w kanałach? Właśnie tego będę chciała się dowiedzieć odparła, odsuwając pajęczynę.Tylko jedna myśl pchała ją przez to błoto i ciemność: mo\e ksią\ę Raoden \yje, mo\ekról nie skazał go na lochy, lecz zamknął tu, w kanałach? Mo\e jednak ona nie jest wdową?Z przodu dobiegł jakiś dzwięk. Zgaś się, Ashe poleciła. Chyba słyszę głosy.Posłuchał, stając się prawieniewidzialny.Przed nimi było skrzy\owanie, a z tunelu z prawej strony dochodziło migotliweświatło pochodni.Sarene nie zauwa\yła, \e podło\e pochylało się nieco przy skrzy\owaniu,pośliznęła się i zjechała w dół.Desperacko machając rękoma, z trudem odzyskałarównowagę.Ruch ten jednak postawił ją dokładnie pośrodku skrzy\owania.Powoli uniosła wzrok.Król Iadon patrzył na nią, tak samo osłupiały, jak ona. Litościwy Domi wyszeptała.Król stał przodem do niej, za ołtarzem, trzymając w dłoni zbroczony czerwienią nó\.Był nagi, a na jego piersi Sarene ujrzała rozmazaną krew.Na ołtarzu spoczywało ciało młodejkobiety.Tułów był rozcięty od szyi po krocze.Nó\ wysunął się z dłoni Iadona i ze stłumionym mlaśnięciem spadł w błoto.Dopieroteraz Sarene zauwa\yła odziane na czarno postaci stojące za nim.Na ich szatachwyhaftowano duladelskie runy.Ka\dy z osobników dzier\ył długi sztylet.Kilku zbli\yło siędo niej szybko.Sarene wahała się, czy najpierw ulec potrzebie ciała i zwymiotować, czy potrzebieumysłu i zacząć wrzeszczeć.Wrzasnęła.Cofnęła się chwiejnie, pośliznęła i z pluskiem usiadła w błoto.Postaci rzuciły się kuniej, ich oczy błyszczały niebezpiecznie spod kapturów.Sarene kopała i wiła się w szlamie,usiłując wstać.Nawet nie usłyszała kroków za plecami.A potem zjawił się Eondel.Sędziwy generał świsnął mieczem i gładko odciął ramię sięgające po kostkę Sarene.W korytarzu pojawiły się inne postaci ludzie w liberiach z legionu Eondela.Był tam tak\eczłowiek w czerwonej szacie Dilaf, kapłan Derethi.Nie przyłączył się do walki, lecz stałz boku i przyglądał wszystkiemu, zafascynowany.Oszołomiona Sarene znów spróbowała wstać, ale po raz kolejny pośliznęła sięw ściekach.Czyjaś ręka chwyciła ją za ramię i pomogła się podnieść.Pomarszczona twarzRoiala promieniała uśmiechem, kiedy stawiał ją na nogi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]