[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bóg pobłogosławił mnie miłością tej oto dobrej kobiety, SaryPrice, która odda mi dziś swoją rękę.- Chwycił dłoń mamy iprzyciągnął ją bliżej do siebie.- Ale Bóg obdarował mnie też jejcórką.Mią.- Jego mlecznie oczy namierzyły mnie i poczułam, żeuwaga tłumu skupia się na mnie.Miałam ochotę skurczyć się domikroskopijnych rozmiarów, zniknąć i zostawić tę makabrycznąsuknię druhny stojącą na moim miejscu na scenie.- Proszę teraz, żeby Mia złączyła ręce i utworzyła krąg z resztąmoich dzieci, kiedy Sara i ja wypowiemy przysięgę małżeńską.Zamrugałam w zwolnionym tempie.Spojrzałam na Jere-my'ego iw jego szeroko otwartych oczach zobaczyłam szok, potemzrozumienie, a w końcu przerażenie.Lekko pokręcił głową, jakbychciał zaprzeczyć własnym myślom.Ale myśleliśmy to oboje.W ostatniej wizji, jaką mi pokazał, krąg Apostołów stał na dachuWieży; mieliśmy złączone ręce i moc wibrowała z nas, aż powietrzezgęstniało.Potem burza wybuchnęła nad naszymigłowami.Ale to nie miało się stać tutaj, na plaży.To się miałostać na Wieży!Apostołowie chwycili się za ręce, ich półkole zaczęło rozszerzaćsię wokół nas.Mama uśmiechnęła się do mnie.- No już - powiedziała miękko.- Dołącz do kręgu, Mia.OczyProroka spoczęły na mnie.Dołącz do kręgu, Mia, odezwał się jego głos w mojej głowie.Potrzebuję twojego Zwiatła.Potrzebuję twojego Ognia.O nie.O Boże, jeśli istniejesz, nie.Nie rób mi tego.Dołącz do nich! Tym razem Prorok warknął rozkazująco w moichmyślach.Zrób to, albo odbiorę życie twojej matce i odeślę jej duszę zpowrotem w ciemność.Nie wątp we mnie.Gorączkowo strzelałam oczami, szukając w tłumie pomocy,szukając Tropicieli, których powinnam była słuchać, póki miałamszansę.Ale jeśli tu byli, nie mieli zamiaru ogłaszać, że się sprzeciwiają.- Mia? - Uśmiech mamy wiądł.- Proszę cię.Wez ich za ręce.Moje spojrzenie padło na Jeremy'ego i zobaczyłam, że mazamknięte oczy, napięte mięśnie szyi, że powieki mu drgają agałki oczne poruszają się pod nimi.Nagle te oczy otworzyły się szeroko, odnalazły moje i ujrzałam wnich, że się pomylił.Nastąpiła zmiana planu.Nie ruszyłam się.Tłum zaczął mruczeć.Zamknij krąg, zażądał Prorok.Albo będziesz patrzeć, jak twojamatka umiera, i będziesz wiedzieć, że to twoja wina.Bo odmówiłaśwypełnienia swojego zadania.Byłam brakującym składnikiem, potrzebnym, żeby sprowadzićburzę.Jeśli nie usłucham, nie będzie żadnej burzy.Nie będzie początkukońca.Zwiat będzie toczył się dalej.Mama była zrozpaczona.Patrzyła na mnie, a jej oczy napełniałysię łzami.- Proszę cię, Mia - błagała szeptem.- Zrób, co mówi twój ojciec.Pokręciłam głową.- On nigdy nie będzie moim ojcem.Wargi Proroka odsłoniły śnieżnobiałe zęby, ale zanim zdążyłwypowiedzieć słowo, coś eksplodowało na zewnątrz i pomarańczoweświatło buchnęło po ścianie namiotu.Z tłumu rozległy się krzyki,kiedy żarłoczne płomienie zaczęły pochłaniać płótno.- Zaczyna się! - huknął Prorok do mikrofonu.- Zostańcie, gdziestoicie, bracia i siostry! Nie uciekajcie przed ogniem naszych wrogów,bo ich ogień jest słaby i nietrwały! Nie puszczajcie dłoni sąsiada!Musimy teraz trwać razem, jak jeden mąż przeciwstawić się tym,którzy sprzeciwiają się woli Boga!Kolejne eksplozje, teraz już ze wszystkich stron.Zrozumiałam,że to ogniska.Ogniska, rozrastające się w potężne stosy, i znówprzygasające, rosnące i przygasające, jakby ludzie lali w płomienielitry benzyny.Nie wiedziałam, czy właśnie to się działo na zewnątrz,ale jednego byłam pewna.Tropiciele przyszli po mnie.Chwyciłam mamę za rękę, szarpnęłam ją, odciągając od Proroka,i skoczyłam ku brzegowi podwyższenia.Obejrzałam się naJeremy'ego, by sprawdzić, czy też idzie, ale został na miejscu.Wnastępnej chwili zrozumiałam dlaczego.Apostołowie zamknęli krąg wokół nas.Czułam ich połączonąmoc, poruszającą powietrze, aż skondensowało się jak mgła.jakchmury.Ciśnienie spadło, tak jak przed burzą, i czułam, że każdywłosek na moim ciele staje na baczność.Zatkało mi uszy.Apostołowiezaczęli beze mnie.Ale brakowało im jednego elementu.Ja byłamostatnim składnikiem.Ja byłam piorunem.Przypomniała mi się zabawa z dzieciństwa.w Dom się pali". Dom się pali, dom się pali, zaraz Mia mur rozwali".Czy uda nam się przedrzeć przez te złączone ręce? Dom się pali, dom się pali, zaraz Jeremy mur rozwali".A nawet gdyby nam się udało, to czy zdołamy się przebić przezWyznawców? Ich twarze były zdeterminowane, dłonie ściskały dłoniejeszcze mocniej.Byliśmy w pułapce.Kolejne eksplozje i rozbłyski ognia na zewnątrz.Zciany namiotupłonęły powoli.Musiały być nasączone środkiem spowalniającympalenie, w przeciwieństwie do namiotu Dilera, ale to nie oznaczało, żebyły ognioodporne.Ale większość Wyznawców nie wyglądała nazaniepokojonych.Wydawali się pogodzeni z myślą, że mogą zginąć wpłomieniach w Białym Namiocie.że ich życie się skończy, zanim ichgniewny, pesymistyczny Bóg zdąży zniszczyć świat.Jedynym Wyznawcą, który najwyrazniej nie miał ochotyusmażyć się z towarzyszami, był Diler.Wargi i powieki miał ściągnięte,więc wyglądał, jakby składał się z samych zębów i oczu.Ale nie mógłuciec, choćby chciał.Był uwięziony przez ludzki płot, tak jak mywszyscy.Szare masy chmur formowały się we wnętrzu namiotu.Ktoś, ktonie wiedział, co jest grane, mógł myśleć, że to dym z płonących ścian,ale to nie byl dym.To była wilgoć w powietrzu, kondensująca się wchmury
[ Pobierz całość w formacie PDF ]