[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Hermes, tu Mitch Henderson – zaczęła się wiadomość.– Henderson? – powiedział zaskoczony Martinez.– Zwraca się bezpośrednio, bez CAPCOM-u?Lewis uniosła rękę w uciszającym geście.– Mam dla was pewne wiadomości – kontynuował głos Mitcha.– Nie ma subtelnego sposobu,żeby wam to powiedzieć: Mark Watney ciągle żyje.Johanssen zrobiła gwałtowny wdech.– C-c-co? – zająknął się Beck.Vogel stał z szeroko rozdziawionymi ustami, a na jego twarzy pojawił się wyraz całkowitegozaskoczenia.Martinez spojrzał na Lewis.Pochyliła się do przodu i uszczypnęła w podbródek.– Wiem, że to niespodzianka – ciągnął Mitch.– Wiem, że macie dużo pytań.Odpowiemy na nie.Jednak na razie daję wam tylko podstawy.Jest żywy i zdrowy.Dowiedzieliśmy się dwa miesiącetemu i zdecydowaliśmy się was o tym nie informować: cenzurowaliśmy nawet prywatne wiadomoścido was.Byłem temu zdecydowanie przeciwny.Mówimy wam teraz, ponieważ komunikujemy się znim i mamy wykonalny plan ratunkowy.W skrócie polega on na tym, że Ares 4 go zabierze, używajączmodyfikowanego MDV-a.Omówimy dokładnie, co się stało, ale to zdecydowanie nie jest waszawina.Mark podkreśla to przy każdej możliwej okazji.To po prostu był niefart.Poświęćcie trochęczasu na przetrawienie tego.Wasz harmonogram prac naukowych na jutro został wyczyszczony.Mówił Henderson.Koniec wiadomości wprowadził na mostek ciszę pełną osłupienia.– On… On żyje? – zapytał Martinez i uśmiechnął się.Vogel entuzjastycznie kiwnął głową.Żyje.Johanssen patrzyła w ekran szeroko otwartymi oczyma pełnymi niedowierzenia.– O kurna.– Beck zaśmiał się.– O kurna! Komandorze! On żyje!– Zostawiłam go tam – powiedziała Lewis cicho.Radość natychmiast ustała, gdy załoga ujrzała wyraz twarzy dowódcy.– Ale… – zaczął Beck.– Zostawiliśmy go wszys…– Wy słuchaliście rozkazów – przerwała mu Lewis.– Ja go zostawiłam.Na jałowym, dalekim,zapomnianym przez Boga pustkowiu.Beck błagalnie spojrzał na Martineza.Ten otworzył usta, ale nie znalazł właściwych słów.Lewis powoli opuściła mostek.ROZDZIAŁ 13Pracownicy Deyo Plastics pracowali na podwójnych zmianach nad płótnem Habu dla Aresa 3.Była mowa o potrójnych, jeśli NASA znowu zwiększyłaby zamówienie.Nikomu to nieprzeszkadzało.Nadgodziny były płacone wyjątkowo dobrze, a fundusze były nieograniczone.Pleciona nić z włókna węglowego powoli przeszła przez prasę, która ścisnęła ją międzywarstwami polimeru.Ukończony materiał został złożony czterokrotnie i sklejony razem.Powstałaz tego gruba tkanina, która została pokryta delikatną żywicą i odstawiona do komory grzewczej,żeby wszystko się związało.WPIS W DZIENNIKU: SOL 114.Odkąd NASA może do mnie mówić, nie chce się zamknąć.Ciągle potrzebują informacji na temat każdego układu Habu i mają pokój pełen ludzi starającychsię nadzorować moją plantację.To wspaniale mieć bandę głąbów na Ziemi, mówiącą mi,botanikowi, jak uprawiać rośliny.Zazwyczaj ich ignoruję.Nie chcę wyjść na aroganckiego, ale jestem najlepszym botanikiem naplanecie.Jeden duży bonus: e-mail! Tak jak to było na Hermesie, dostaję zrzuty danych.Oczywiścieprzekazują mi e-maile od rodziny i przyjaciół, ale NASA przesyła też wybrane e-maile odspołeczeństwa.Dostałem listy od gwiazd rocka, sportowców, aktorów i aktorek, a nawet odprezydenta.Jeden z nich był z mojej Alma Mater, Uniwersytetu Chicago.Piszą w nim, że gdy gdzieś zacząłeśprowadzić uprawy, to oficjalnie „skolonizowałeś” to miejsce.Czyli formalnie rzecz biorąc,skolonizowałem Marsa.Zmierz się z tym, Neilu Armstrongu!Ale mój ulubiony był od matki.Dokładnie to, czego moglibyście się spodziewać.Dzięki Bogu, żeżyjesz, bądź silny, nie umieraj, ojciec mówi cześć etc.Przeczytałem go pięćdziesiąt razy z rzędu.Hej, nie zrozumcie mnie źle.Nie jestem maminsynkiemczy coś takiego.Jestem w pełni dorosłym facetem, który okazjonalnie nosi pieluchy (trzeba wskafandrach EVA).Jest dla mnie całkowicie męskie i normalne uczepienie się listu od mamy.To niejest tak, że jestem jakimś dzieciakiem na obozie, który tęskni za domem, prawda?Pięć razy w ciągu dnia łażę do łazika sprawdzić e-maile.Mogą przesłać wiadomość z Ziemi naMarsa, ale nie mogą jej przesłać dziesięć metrów dalej do Habu.Nie mam co narzekać.Moje szansena przeżycie sporo wzrosły.Ostatnio słyszałem, że rozwiązali problem masy MDV-a Aresa 4.Gdy tu wyląduje, odłączą osłonętermiczną, cały sprzęt do podtrzymywania życia i kilka pustych zbiorników paliwa.Potem będą moglizabrać naszą siódemkę (załogę Aresa 4 i mnie) do Schiaparellego.Już opracowują plany moichoperacji na powierzchni.Fajnie, nie?Z innych informacji.Uczę się alfabetu Morse’a.Czemu? Bo to nasz zapasowy sposób komunikacji.NASA wpadła na to, że sonda mająca całe dekady nie jest idealnym środkiem łączności.Jeśli Pathfinder się rozchrzani, ułożę wyrazy z kamieni, a NASA to zobaczy dzięki satelitom.Niezdołają odpowiedzieć, ale przynajmniej będziemy mieli jednokierunkowy kontakt.Czemu alfabetMorse’a? Ponieważ robienie kresek i kropek kamieniami jest dużo łatwiejsze niż liter.To gówniany sposób porozumiewania się.Mam nadzieję, że nie będzie potrzebny.Wszystkie reakcje chemiczne zakończone, płat został wysterylizowany i przeniesiony doczystego pokoju.Podszedł robotnik i odciął pasek z krawędzi.Podzielił go na kwadraty i każdy znich poddał serii rygorystycznych testów.Po przejściu kontroli płat został wycięty w zadany kształt.Brzegi zostały zawinięte, zszyte iuszczelnione żywicą.Mężczyzna trzymający podkładkę do pisania dokonał końcowych kontroli,niezależnie sprawdzając pomiary, a potem zatwierdził materiał do użycia.WPIS W DZIENNIKU: SOL 115.Wtrącający się botanicy niechętnie przyznali, że spisałem się dobrze.Zgadzają się, że starczy mijedzenia, żeby dotrwać do 900.sola.Mając to na uwadze, NASA zdradziła szczegóły misjizaopatrzeniowej.Na początku pełni desperacji pracowali nad planem, żeby dostarczyć mi zapasy przed solem 400.Ale kupiłem kolejne pięćset solów życia farmą ziemniaków, więc mają więcej czasu, żeby się tymzająć.Wystrzelą sondę w przyszłym roku, gdy będzie okienko do wykonania manewru transferowegoHohmanna.Powinny dotrzeć około sola 856.Będę miał masę jedzenia, dodatkowy oksygenator,odzyskiwacz wody i system łączności.Właściwie to trzy systemy łączności.Zgaduję, że niezamierzają ryzykować, uwzględniając mój zwyczaj bycia niedaleko, gdy psuje się radio.Dziś dostałem pierwszy e-mail z Hermesa.NASA ograniczyła bezpośredni kontakt.Pewnie bojąsię, że powiem coś w stylu: „Porzuciliście mnie na Marsie, dupki”.Rozumiem, że załoga jestzaskoczona wieściami od Ducha Minionej Misji Marsjańskiej, ale dajcie spokój [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl