[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Furtig słyszał jeszcze z oddali wrzaski, niewątpliwie alarmujące współplemieńców.Piekła go skóra, którą rozdarł na ramionach, ocierając się o ostre fragmenty kraty.Jednak udało się! Szybko rozerwawszy kratę na tyle, by mógł wskoczyć do izby, podniósł przywoływacz, porzucony przez uciekającego strażnika.I niemal natychmiast go upuścił, ponieważ przymocowany do niego pasek był ciepły, a nie chłodny jak każdy metal.Poza tym z każdą chwilą brzęczał coraz głośniej.Przez chwilę Furtig nie bardzo wiedział, co powinien teraz zrobić.Nie miał pojęcia, ile czasu minie, nim strażnik powróci z posiłkami.Opamiętał się jednak i przycisnąwszy przywoływacz do piersi, dwoma kopnięciami zdjął sztaby, blokujące drzwi do celi, w której znajdowali się więźniowie.Znalazłszy się w środku, natychmiast podbiegł do Foskatta i pochylił się nad nim, by zerwać krępujące go więzy.Przeraził się jednak, gdy ujrzał, jak głębokie są rany współplemieńca.Było oczywiste, że Foskatt jest w takim stanie, iż nigdzie daleko nie zajdzie.- Przywoływacz.Podaj mi go.- Foskatt wpatrywał się w przedmiot, który trzymał Furtig.Kiedy jednak spróbował podnieść rękę, okazało się to zadaniem ponad jego siły i wydał cichy okrzyk rozpaczy.- Dotknij tego - polecił Furtigowi.- z boku jest mały otwór.Musisz wsadzić do środka palec.- Musimy uciekać! Nie mamy czasu - zaprotestował Furtig.Rzeczywiście, Rattony mogły pojawić się w każdej chwili, nie było więc czasu na eksperymenty.- Zrób, co ci mówię – powiedział Foskatt, trochę głośniej niż poprzednim razem.– Dzięki temu wydostaniemy się stąd.- Ten wojownik jest szalony! - zawołał drugi więzień.- Bredzi o czymś, co przeniknie ściany, żeby go uratować.Tracisz czas, rozmawiając z nim.- Włóż palec do otworu!To wszystko było bez sensu i Furtig jakby wbrew sobie zaczął obracać przywoływacz, aby znaleźć otwór, o którym mówił Foskatt.Znalazł go szybko, jednak kiedy usiłował wsadzić do środka palec, stwierdził, że jest on sporo za gruby, by mógł się zmieścić.Już miał wsunąć do środka ostrą końcówkę kleszcza, lecz Foskatt niecierpliwie uderzył go w rękę, akurat w miejsce, które krwawiło po otarciach o kratę.- Nie! - zawołał.- Nie wolno używać metalu.Przybliż się do mnie!.Furtig wykonał polecenie i wtedy Foskatt, z ogromnym wysiłkiem, wyprostował się i włożył go dokładnie do otworu, znajdującego się w sześcianie.ROZDZIAŁ CZWARTYGłowa Foskatta zadrżała, jakby dotknięcie językiem sześcianu sprawiło mu ból, jednak nie odstąpił od swojego zamiaru; przyciskał język do otworu z wysiłkiem, którego dowodziło drżenie jego ciała.Wreszcie nie wytrzymał.Oderwał głowę od sześcianu i z przymkniętymi oczyma skurczył się i oparł o Furtiga.- Tracisz czas! - zawołał drugi więzień ze złością.- Czy zostawisz nas teraz na pożarcie Rattonom, czy wreszcie mnie odwiążesz i dasz szansę walki o życie?W jego głosie nie było błagania, prośby.Furtig zresztą niczego takiego się nie spodziewał.Ludzie nigdy o nic nie błagali nieznajomych.Wygodnie posadził Foskatta, ułożywszy przywoływacz obok niego, po czym podszedł do nieznajomego więźnia, by rozciąć jego więzy.Uczyniwszy to, powrócił do Foskatta.Obcy miał rację.Nie było najmniejszej szansy, aby uciec tunelami i korytarzami, które Ratonowie bardzo dokładnie znali.A więc Furtig stracił tu czas.A jednak niecierpliwość, z jaką Foskatt czynił to wszystko, by żywe ciało dotknęło jakiegoś punktu w otworze sześcianu, mocno go zastanawiała.Tymczasem obcy podskoczył do drzwi.Gdy stanął w progu, wyraźnie już było słychać piski bandy Rattonów, zmierzającej w kierunku celi.Furtig ciężko westchną.A więc nie powiodło mu się.A jedynym rezultatem jego prośby uratowania więzionego współplemieńca było podzielenie jego losu.Pocieszył się, że wciąż ma przy sobie kleszcze i tanio nie sprzeda swej skóry, kiedy zaatakują Rattonowie.- Nie wydostaniemy się już stąd - syknął obcy.Obnażył ostre zęby, gotów do walki.Foskatt poruszy się.- Grom nadejdzie.Głos Foskatta, cichy i słaby, dotarł jednak do obcego, który aż warknął ze złości.- Grom i grom.O niczym innym nie mówisz! Przestań już! Wszystko ci się pomieszało.Nie ma.Nie dokończył.Nagle odwrócił się i stanął przed drzwiami w bojowej pozie, ze wzniesionymi w górę obiema przednimi łapami.A jednak, wbrew przewidywaniom Furtiga, Rattonowie nie przepuścili na więźniów natychmiastowego ataku.Być może zastanawiali się nad sposobem pokonania przeciwników w taki sposób, by mieć jak najmniej ofiar po swojej stronie.Jeśli dobrze znali Ludzi, musieli zdawać sobie sprawę, że ci spośród nich, którzy zaatakują pierwszym rzędzie, z całą pewnością zginą.Furtig nasłuchiwał, próbując na podstawie odgłosów dobiegających do celi, zorientować się, co robią wrogowie.Nie miał pojęcia, jaką walczą bronią, poza tą, w którą wyposażyła ich natura.A przecież, skoro dostali się do legowisk, mogli równie dobrze jak Gammage odkrył sekrety Demonów i z tego korzystać.Foskatt padł na podłogę, zaraz jednak spróbować powstać.Furtig pospieszył mu z pomocą.- Bądź gotów - wyszeptał ranny.- Grom.Gdy nadejdzie grom, obaj musimy być gotowi.Jego pewność, że wkrótce nadejdzie pomoc, nieomal udzieliła się Furtigowi; może współplemieniec mimo wszystko wiedział, co mówi? Ale przecież to dotykanie językiem sześcianu.Cóż mogło z tego wyniknąć?Nieznajomy wciąż tkwił przy drzwiami.Założył na miejsce żelazne sztaby, przegradzając futrynę.Potem zaczął układać na progu stertę ze śmieci.Furtig pospieszył mu z pomocą, mimo że zdawał sobie sprawę, iż te środki nie na długo powstrzymają przeciwników.- To im trochę utrudni - powiedział nieznajomy, gdy prowizoryczna barykada była gotowa.Następnie stanął przy ścianie, w której, wysoko nad jego głową, znajdowała się wąska szczelina.To przez nią Furtig ujrzał więźniów po raz pierwszy.- Dokąd to prowadzi? - zapytał.- byłeś z drugiej strony, kiedy dawałeś nam sygnały.- Tam jest tunel.Otwór jest jednak zbyt wąski, nie przeciśniesz się przez niego.Nieznajomy podniósł kawałek metalu, krótki pręt.Wziąwszy szeroki zamach, uderzył nim gwałtownie o ścianę.Jedynym efektem uderzenia była niewielka skaza na betonie.Nie było co myśleć o ucieczce tą drogą, nie mieli szansy przebić muru.Obcy zaczął w tę i z powrotem przemierzać celę.Nerwowo machał ogonem, co chwilę wydawał groźne pomruki, przeradzające się czasami w okrzyki wojenne.Byli w pułapce i Furtig poczuł nagle, jak ogarnia go strach.Przez chwilę prostował i zaciskał palce, sprawdzając czy kleszcze ma dobrze umocowane na dłoniach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl