[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O Mara opanował się i sięgnął po skaner, chociaż wiedział, że w przeciąganiu linyczłowiek nie ma żadnych szans z Melfianinem.- Mogę na chwilę? - spytał, starając się zachować uprzejme brzmienie głosu.Przesunąłskanerem powoli nad obszarem urazu i uważnie przyjrzał się obrazowi.- Ogólne ślady urazumaskują poważniejszy problem.Zrednica naczyń włoskowatych doprowadzających krew dodrobnych mięśni zawiadujących ruchami włosów została już ograniczona.Nie doszło dobezpośrednich obrażeń, ale czasowe wstrzymanie obiegu spowodowało powstaniemikroskrzepów.Dopływ krwi jest niewystarczający i zasilane przez nią mięśnie obumierają zwolna.Postępuje to bardzo powoli, przez co nie ma objawów, w każdym razie takjednoznacznych, aby nie mogły umknąć komuś, kto nie jest specjalistą.Niemniej szkodypowstałe w trakcie tego procesu będą miały nieodwracalny charakter.Jeżeli nie zacznie sięszybko leczenia, za kilka dni dojdzie do całkowitej martwicy mięśni w obszarze urazu.Upośledzi to zdecydowanie możliwości ruchowe futra.Czy może pan spojrzeć, doktorze.?- Nie - odpowiedział zdecydowanie Sennelt.- Nie ma tu niczego, co mogłoby mnieskłonić do poproszenia kapitana o zmianę kursu.Poza tym przypominam panu, poruczniku,że niepotrzebnie niepokoi pan pacjenta.- Owszem, jestem zaniepokojony - odezwał się Kledenth.- A jeśli ja poproszę, czykapitan zmieni kurs?- Przynajmniej przyznaje pan, że to pacjent - rzucił gniewnie O Mara, nie dająclekarzowi dojść do głosu.- Co oznacza, że dopuszcza pan możliwość, że coś jest z nim nietak.- Spojrzał nagle na Joan.- Proszę, spójrz sama i powiedz mi, co widzisz.Przytrzymam ciskaner i wyostrzę obraz.Doktor nie wytrzymał i zastukał szczypcami niczym przeładowany licznikpromieniotwórczości.Gdy się odezwał, sarkazm wyczuwalny był nawet bez pomocytranslatora.- Czy wszyscy pasażerowie na tym statku są lekarzami? Dobrze, przyjąwszy, że niezamierzamy natychmiast lecieć na Kelgię, jaki inny sposób leczenia wy, rzekomi lekarze,uznalibyście za wskazany? - powiedział nieświadom, że Joan w żadnym razie nie byłalaikiem w dziedzinie medycyny.Dziewczyna poczerwieniała ze złości, jednak O Mara dał jej znać, żeby lepiej się nieodzywała.W obecnym stanie ducha Sennelt nie omieszkałby zapewne zakpić także ze świeżoupieczonego lekarza weterynarii.- Proponowałbym rozległe znieczulenie i bezruch - powiedział porucznik, starając sięzachować spokój.- Istnieje nadzieja, że w takich warunkach zmniejszony dopływ krwi niezagrozi mięśniom.Konieczne jest też całodobowe monitorowanie stanu zdrowia pacjenta.Gdyby jego stan się pogorszył w stopniu zauważalnym wyraznie zarówno przez lekarza, jak ipacjenta, potrzebne będzie wsparcie emocjonalne o charakterze werbalnym aż do.- Już teraz potrzebuję wsparcia - odezwał się Kledenth.- Dość! - rzucił doktor.- Pańskie zachowanie wydaje mi się skrajnie niewłaściwe inieodpowiedzialne, poruczniku.Mimo pańskich wcześniejszych przysług zamelduję o tym wplacówce Korpusu w najbliższym porcie, w którym wylądujemy.Co do pańskich sugestii,moim zdaniem pasażer Kledenth może wypoczywać w swojej kabinie, jeśli będzie miał na toochotę, albo uprawiać czynny wypoczynek na pokładzie rekreacyjnym.Jakkolwiek zechce.Nie będzie monitorowania jego stanu zdrowia ani żadnego znieczulania, ponieważ moimzdaniem nie jest to absolutnie konieczne.Wsparcie emocjonalne i owszem, będzie potrzebne.Trzeba usunąć szkodliwe skutki tego, co przekazał pan pacjentowi.Może pan zacząć od razu.Jeśli pasażer Kledenth będzie miał dość wysłuchiwania pana, może niezwłocznie wrócić doswojej kabiny, bo to chyba jego pora snu.Potem może podjąć normalną aktywność pasażerana pokładzie liniowca wycieczkowego.A teraz już wyjdę - dodał na końcu doktor.- Wyjdę, zanim zacznę używać języka,który nie przystoi oficerowi.Drzwi izby chorych syknęły cicho.Po chwili umilkł także odgłos kroków lekarza nakorytarzu.Joan przyjrzała się uważnie Kledenthowi.- Przykro mi - powiedziała.- Mogę dotrzymać ci towarzystwa, ale w sumie nie wiemnawet, o co chodzi.Może porucznik, jako specjalista od psychologii obcych gatunków,wymyśli coś więcej?O Mara obszedł cały gabinet, przyglądając się przezroczystym szafkom z lekami isprzętem medycznym.Część była zamknięta, ale zamki nie wyglądały na specjalnie wytrzymałe.- Mam wiele do powiedzenia i jeszcze więcej do zrobienia - powiedział porucznik,zakończywszy oględziny.- Potrzebuję jednak zgody i pomocy was obojga.Po pierwsze,posłuchajcie mnie uważnie.Ciebie zaś - spojrzał na Joan - poproszę, abyś przyjrzała się przezskaner temu obszarowi.Wtedy łatwiej zrozumiesz, o czym mówię.O Mara opisał schorzenie, które nie było wcale częste u Kelgian i zwykle zdarzało sięw bardzo młodym wieku, oraz jego leczenie.Procedura była zasadniczo prosta, niemniejradykalna i ryzykowna.Jednak alternatywą dla niej był postępujący i nieodwracalny paraliżfutra w środkowej części ciała.Porucznik mówił własnym głosem, ale słowa podpowiadała tadruga, tkwiąca w nim osoba, przedstawiał zatem wszystko z dużą pewnością siebie, niczymprawdziwy autorytet medyczny.Gdy skończył opisywać szczegółowo zabieg, dostrzegł, że iJoan, i Kledenth patrzą na niego z niedowierzaniem.Zrozumiał, że nie ma już innego wyjścia,jak powiedzieć im całą prawdę.- Poruczniku - odezwała się dziewczyna.- Przedstawiasz to wszystko tak, jakbyśświetnie wiedział, o czym mówisz, ale skąd ty to wiesz? To naprawdę nie jest coś, czegomożna się nauczyć na kursach pierwszej pomocy.- Poza tym nie wiesz, co to wszystko naprawdę znaczy - dodał Kledenth.- Nie możesztego wiedzieć, bo nie jesteś Kelgianinem.- Uwierz mi, wiem - powiedział O Mara i zastanowił się przelotnie, w jak paskudnąsytuację się wmanewrował.Jeśli którekolwiek z nich przekaże sprawę gdzieś dalej, zapewnewyleci ze Szpitala i Korpusu i spędzi nie wiadomo ile czasu w jakimś ośrodkupsychiatrycznym.Jednak to było mało ważne w porównaniu z losem, jaki mógł czekaćKledentha.Porucznik zaczerpnął powietrza i zaczął opowiadać.Przedstawił pokrótce, na czym polega jego praca w Szpitalu, i nie wspominając oThornnastorze ani nie wymieniając imienia dawczyni zapisu, przeszedł do sprawypsychologicznego śledztwa, które skłoniło go do przyjęcia kelgiańskiej taśmy, chociaż było tocałkowicie sprzeczne z regulaminem, tak samo zresztą jak fakt, że nie wymazał zapisu.Wyjaśnił, że sama technika przenoszenia pamięci nie zyskała wielkiej popularności, gdyż wzwykłych szpitalach planetarnych, gdzie leczy się tylko jedną rasę, nie bywa zazwyczajpotrzebna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]