[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Natalio! Nic ci się nie stało? - krzyknął zmagając się z kierownicą.Przed nimi otwarła się Eisenhower Expressway.Ford zarzucał na zakrętach.Rourke zobaczył w bocznym lusterku więcej błyskających świateł.- Natalio!- Tak! Nic mi nie jest! Prawie ich mam.Skręcił ostro w lewo, krzycząc:- Trzymaj się!Przeciął skrzyżowanie.Po obu stronach ulicy stały opuszczone samochody.Nie było żadnego ruchu w przeciwnym kierunku.Mogli więc korzystać z obu pasów.Z jakiejś bocznej ulicy wyskoczył następny wóz policyjny, próbując zajechać im drogę.Ledwo uniknęli czołowego zderzenia.Natalia zaczęła strzelać ze swoich rewolwerów.Jeden ze ścigających ich pojazdów stracił przednią szybę i gwałtownie skręcił, rozbijając się o uliczną latarnię.John zjechał na lewy pas i skręcił w State Street.- Uważaj na blokadę! - ostrzegła Natalia.Wjechali na Wabash.Prosto na nich jechały całą szerokością ulicy cztery samochody.Skręcił w Jackson Boulevard.Była to ulica jednokierunkowa i gdyby to było przed wojną, Rourke prowadziłby samochód pod prąd.Znowu nacisnął gaz do dechy.Przejechali przez State Dearborn, kierując się na zachód.Miasto było wymarłe.Większość latarni była rozbita.Ulice tonęły w ciemnościach.- Wszystko wyjęłam na tylne siedzenie.Podała mu jednego z bliźniaczych Detonics’ów informując:- Pocisk w komorze.Broń odbezpieczona.Wsunął pistolet za pas, odrywając guziki od płaszcza.Pojawiła się sfora dzikich psów, które zaczęły biec za samochodem.Rourke omal nie stracił nad nim kontroli, gdy jeden z nich skoczył na maskę forda.Pies ujadał przeraźliwie.Z pyska leciała mu piana.- Zastrzel go, na miłość boską, zastrzel go! - krzyknął do Natalii.Opuściła szybę.Rozległ się huk wystrzału.Głowa zwierzęcia eksplodowała.Na przednią szybę chlusnęła krew i szara substancja mózgu.Rourke odbił kierownicą w prawo i ciało psa zsunęło się z maski.Włączył wycieraczki.Tylko ta po stronie kierownicy była dobra.Druga nie miała gumowej podkładki.Znalazł na desce rozdzielczej włącznik spryskiwacza szyby.Nie działał.- Cholera - mruknął patrząc na obrzydliwą maź na szybie.Jechało za nimi coraz więcej radiowozów.Wyjeżdżały z ulic, które mijali, tworząc regularny pościg.Skręcili w prawo.Byli na Wacker Drive.Minęli budynek opery.Zobaczyli przed sobą blokadę.- Czy próbowaliście kiedykolwiek przebić się przez podziemną Wacker Drive? - zapytał.- Nie.Czasem zapędzaliśmy się tam ścigając miejskie gangi.Znajdowaliśmy wtedy ludzkie ciała.Bez nóg, rąk, z wyjedzonymi wnętrznościami.Nasi patolodzy twierdzili, że to nie psy.tylko ludzie! - wyjaśniła Natalia.Popatrzył na nią i ciężko westchnął.- Proszę, wyjmij mi cygaro z kieszeni.Skręcił w lewo.Zawadził o wysoki, betonowy krawężnik.Odbił kierownicą w prawo i wpadł w poślizg.Światła samochodu skakały po ścianach, kreśląc dziwaczne wzory.Wjechali w niepokojącą ciemność tunelu.ROZDZIAŁ XLIVCzuł, jak dłonie Natalii szperały mu w kieszeniach na piersiach.- Zapalić?- Nie - krzyknął odbijając kierownicą w lewo.Bokiem samochodu otarł się o betonowy słup, stojący na środku drogi.Nagle pojawiła się widmowa, błękitna poświata.Rozległo się głośne wycie syren.Samochody policyjne kontynuowały pogoń.Towarzyszyło im kilkanaście motocykli.Dodał gazu.Światła ścigających ich pojazdów rosły w oczach.Natalia wychyliła się przez okno.W dłoniach trzymała M-16.- Uważaj, gdy będę podjeżdżał do ścian!Grad gorących łusek spadł na jego dłonie, szyję i policzek.Najbliższy pojazd skręcił nagle w lewo, prosto w ścianę tunelu i eksplodował.Jeden z motocykli z przyczepą także stanął w ogniu.Kierowca puścił kierownicę i machał płonącymi ramionami, które wyglądały z daleka jak dwie pochodnie.Natalia wystrzeliła jedną serię.Przyczepa oddzieliła się od motocykla.Obie części rozbiły się o przeciwległe ściany.Rourke skręcił w prawo, mijając kolejny wjazd do Underground Wacker i dodał gazu.Szarpiąc gwałtownie kierownicą w lewo, w prawo i znowu w lewo ominął kilka porzuconych samochodów.W światłach reflektorów zobaczył znowu dzikie psy.Rzucały się z obnażonymi kłami na samochód.Potężne zwierzę, znacznie większe od wszystkich, które widzieli do tej pory, skoczyło w ich stronę.Natalia zaczęła krzyczeć.Pies zawisł na oknie.Rourke sięgnął błyskawicznie po Detonics.Strzelił trzy razy w pierś zwierzęcia, które próbowało dostać się do gardła Natalii.Pies ciągle się ruszał.Rozległ się jeszcze jeden stłumiony strzał.Bestia była martwa.Natalia przysunęła się do Johna.Była bardzo blada i miała rozszerzone ze strachu oczy.- Czy zadrapał ci skórę, zranił cię? - pytał, omijając jednocześnie wielki pojemnik na śmieci.- Nie, dzięki Bogu, nie!Tunel skręcał w prawo.- Wyrzuć tego psa, gdy wyjdziemy z zakrętu! - krzyknął Rourke.Słyszał, jak otworzyła drzwi.Po chwili zatrzasnęła je mówiąc:- To bydlę było cholernie ciężkie.Popatrzył na nią.Ciągle trzymała w dłoniach Waltera.To z niego padł strzał, który dobił psa.On też ciągle dzierżył w dłoni Detonicsa.Zaczął przyśpieszać.Tunel przed nimi zwężał się.Na drodze były rozstawione betonowe słupy.Co chwila rozlegał się pisk opon samochodu, gdy omijali kolejne przeszkody.Pościg zbliżał się niepokojąco szybko.Zabłąkana kula trafiła w przednią szybę, nie rozbijając jej jednak.Coś musiało uszkodzić reflektor, bo ciemności przed nimi przecinał już tylko jeden snop światła.ROZDZIAŁ XLVPo lewej minęli wjazd na Chicago River.Droga stawała się coraz trudniejsza.Omijali betonowe słupy, wraki samochodów, trupy zwierząt i ludzi, wyglądające jak porzucone zabawki.- Uważaj na siedzenie.Jeśli ten pies zostawił jakieś pchły.Bóg jeden wie, co za choroby mogą przenosić.To zakażone miasto.- Spryskiwaliśmy je.- Psy przyszły spoza miasta, przynosząc ze sobą pchły i kleszcze, a to oznacza, że przytargały zarazki.Trzymaj się z daleka od tej części siedzenia i nie dotykaj dłońmi twarzy ani włosów.Później to oczyścimy.Mam odpowiednie środki w plecaku.- John, uważaj na motocykl! W przyczepie mają zainstalowany PK.- Cudownie - rzucił spoglądając w boczne lusterko.Motocykl był o długość samochodu za nimi.Człowiek w przyczepie manipulował przy ciężkim karabinie maszynowym.Przygotowywał się do otwarcia ognia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]