[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli mnie nie wpuścisz, wyważę te pieprzonedrzwi.Przesunęłam dłonią po włosach i skrzywiłam się.Były mokre.Cała byłam nieprzyjemnie mokraod potu.Zwolniłam przycisk zamka, z niechęcią otworzyłam drzwi i zostawiłam je uchylone.Rozdrażniona poszłam do kuchni, zobaczyć co z pieczonymi ziemniakami. Też kompletnie spieprzone jęknęłam, łzy znów napłynęły mi do oczu. Liv?Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na Nate a.Cokolwiek zobaczył w moich oczach,zatrzymało go to w miejscu. Liv, dobrze się czujesz? spytał łagodnie. Wszystko schrzaniłam! wykrzyknęłam, pokazując na nieszczęsnego ptaka w zlewie.Spieprzony! Jaki sens piec ciasto, kiedy indyk spieprzony! Traciłam czas, siekając cebulę dotłuczonych ziemniaków, i po cholerę, kiedy te w piekarniku się spaliły.Nie ma prawdziwychZwiąt Dziękczynienia bez dwóch rodzajów ziemniaków, Nate. Skarbie, chodz tutaj. Zbliżał się do mnie ostrożnie jak do zranionego zwierzęcia.Tak mnie to zaskoczyło, że pozwoliłam mu się objąć ramieniem i zaciągnąć do pokoju.Ale kiedydotarło do mnie, że odciąga mnie od kuchni, skierowałam przeciwko niemu całą furię, która mnieogarnęła. Nie! wrzasnęłam, starając się wyrwać z uścisku jego ramienia. Liv, uspokój się powiedział rozkazująco przez zaciśnięte zęby i złapał mnie za barki, żebyskuteczniej mnie unieruchomić. Uspokój się i powiedz mi, o co chodzi. Zostaw! Szarpnęłam się, a ponieważ nie odniosło to oczekiwanego skutku, spróbowałampozbawić go równowagi. Odwal się! Muszę to naprawić! Muszę to naprawić! Liv! powiedział tym razem cicho, z wyraznym przestrachem.Potrząsnął mną mocno.Tak mocno, że zastygłam z szeroko otwartymi oczami, a on ująłdelikatnie moją twarz w ciepłe dłonie.Popatrzyłam w jego ciemne oczy i ich wyraz otrzezwiłmnie.Zachowywałam się jak ktoś, kto postradał zmysły.Twarz mi się wykrzywiła, poczułam znajomy, rozdzierający ból w piersi.Drżałam na całym ciele,szlochając. Nie ma& jej& tutaj& żeby naprawić. Oparłam się o niego, próbując złapać oddech.Objąłmnie, a ja płakałam i czułam się tak, jakby tylko jego objęcia chroniły mnie przed całkowitymzałamaniem. Walczyła wyszeptałam, biorąc głęboki oddech i próbując się uspokoić, choćwciąż płynęły mi łzy. Próbowała to przezwyciężyć.W każde Zwięto Dziękczynienia.Odprężyłam się pod wpływem jego cicho wypowiadanych słów pocieszenia, moja głowaporuszała się w rytm jego wznoszącej się i opadającej piersi.Poddałam się temu rytmowii w końcu mój oddech uspokoił się.Kiedy ponownie zdałam sobie sprawę z tego, gdzie się znajduję, leżałam na kanapie razem zNate em.Ułożył się na niej i pociągnął mnie za sobą.Przytulona do jego boku, z głową wciążspoczywającą na jego piersi, zacisnęłam prawą rękę na jego lewej dłoni. Przepraszam wychrypiałam.Powieki miałam spuchnięte, policzki mi płonęły ze wstydu.Prawdę mówiąc, na to załamanie zanosiło się już kilka tygodni przed Zwiętem Dziękczynienia.Napięcie, które we mnie rosło, potęgował jeszcze fakt, że ze wszystkich sił starłam się, aby ojciecnie zauważył, w jakim stanie jest moja psychika. Nie przepraszaj. Uścisnął moją dłoń. Dlaczego akurat dzisiaj, Liv? Dzisiaj jest Zwięto Dziękczynienia wyjaśniłam stłumionym głosem.Bałam się, że jeśliwypowiem to głośniej, znowu ogarnie mnie histeria. Nieważne, jak bardzo mama była chora,zawsze zbierała się w sobie na Zwięto Dziękczynienia, starając się, aby wszystko było normalnie,chociaż nic nie było. Usta mi drżały, łzy znowu popłynęły po policzkach. Była moją najlepsząprzyjaciółką, bratnią duszą. Skarbie&Wyczułam w jego głosie pełne troski współczucie i pocieszyło mnie to. Umarła pięć lat temu, właśnie tego dnia.W Zwięto Dziękczynienia.To pierwszy rok, gdy nieodwiedziłam jej grobu. Azy popłynęły obficiej. Nie chcę, aby myślała, że o niej zapomniałam.Przytulił mnie mocniej, a ja nasączałam łzami jego i tak już mokry podkoszulek. Liv& Objął mnie ciaśniej ramieniem. Nie pomyślałaby tak ani przez sekundę. Byłam z nią przez ten cały czas, Nate. Wytarłam ręką zasmarkany nos. Tak przeszły mojenastoletnie lata, zostawiłam szkołę, zrobiłam wszystko, żeby pomóc mamie walczyć.Ale niewygrałyśmy.Jej życie& zgasło.Moje lata wchodzenia w dojrzałość& przeminęły.To powinnobyć po coś.To powinno mieć jakieś znaczenie. Miało.Nauczyła cię walczyć, choćby sprawy wydawały się beznadziejne.Niewielu rodzicówpotrafi to zaszczepić dzieciom, a ona tak.Nauczyła cię odwagi, Liv, i tego, że życie jest kruche.Ludzie stale to powtarzają, ale mało kto rozumie to naprawdę, aż do momentu gdy jednego dniaśmiejesz się z kimś, kogo kochasz, a następnego płaczesz nad jego grobem.Rozumiem to.Rozumiem, bo Alana mnie tego nauczyła.Myślę o niej każdego dnia i ona to wie.Nie muszęchodzić na jej grób, żeby to wiedziała.Skonsternowana i zaniepokojona, z mocno bijącym sercem, otarłam łzy z policzków i oderwałamgłowę od piersi Nate a, żeby spojrzeć mu w oczy. Alana?Smutek, jakiego nigdy dotąd nie widziałam w jego oczach, nagle pociemniałych jak sama czerń,powiedział mi o stracie tak głębokiej, że poczułam, jakby i mnie przenikała.Nigdy niezrozumiem, jak potrafił to przede mną ukrywać przez tyle miesięcy. Czy Cam ci mówił, że pochodzimy z Longniddry?Skinęłam głową. To niewielka wioska niedaleko Edynburga.Piękne miejsce na wybrzeżu.Cam, Peetie, Alana i jadorastaliśmy razem.Przyjazniliśmy się, ale kiedy skończyliśmy trzynaście lat, jakiś chłopakpoprosił Alanę, żeby się z nim spotykała.Wściekłem się na nią i zaczęliśmy ze sobą walczyć.Przelotny smutny uśmiech przebiegł mu po wargach na to wspomnienie. Nienawidziłem tego.Była łagodną dziewczyną.Kiedy się ją zaczepiało, zaczynała płakać i czułeś się gównianie.Więcwalczyliśmy, ona płakała, a ja całowałem ją na przeprosiny. Wzruszył ramionami i roześmiałsię głucho. No i tak to było.Ukochana z dzieciństwa.Przełknęłam z trudem ślinę przez ściśnięte gardło, ból w piersi wzmógł się, tym razem z powoduNate a. Kochałeś ją.W jego oczach zalśniły łzy, wstrzymałam oddech. Tak.Była moją najlepszą przyjaciółką. Co się stało.Przez chwilę milczał, potem nasze oczy się spotkały i nasze wzajemne porozumienie wzmogłosię, gdy odpowiedział: Rak.Chłoniak.Miała właśnie skończyć siedemnaście lat. Odwrócił wzrok, jego ramięzacisnęło się mocniej. Byłem przy niej w każdym stadium choroby.Przy każdym drgnieniunadziei, każdej nieudanej kuracji.Naprawdę wierzyłem, że to zwalczymy.%7łe jeśli będę przy niej,da radę. Wyczułam, że głos mu więznie w gardle i zesztywniałam z napięcia. Była niezwykła,Liv.Czysta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]