[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mattis błąkał się po nieznanych drogach.Wiedział, że coś się zbliża.Ale co? Coś nadchodzi.Z głębokich mroków.Ogień.Zniszczenie.Oczy mu płonęły, skierował wzrok na Jorgena i ten natychmiast zapłonął.Ma, na co zasłużył!“Czy oszalałem? Zjadłem muchomora, to wszystko dlate­go.Chcę patrzeć złymi oczami na Jorgena.Już patrzę.”W tejże chwili szary cień padł na Jorgena.“To szaleństwo - zjadłem trujący grzyb.Ale ja nie umrę.Jorgen musi umrzeć.”Mattis rzucił się na Jorgena.Szybko jak dzikie zwierzę chwycił go w swoje szpony.- Aha, chcesz mnie zabić - stwierdził Jorgen spokojnie, ozięble i jednym ruchem uwolnił się z uchwytu.Obezwład­nił Mattisa jak dziecko.- Zachowuj się jak człowiek, ty wariacie.Jorgen dźwignął Mattisa, zaniósł go nad brzeg strumyka płynącego w odległości kilku kroków i oblał twarz szaleńca wodą.Mattis z początku stawiał opór, lecz zimna woda stłu­miła płonący w nim ogień, zaczął się uspokajać, oprzytom­niał.Po chwili bezwładny niby wór osunął się na ziemię, zmożony wstydem i żalem.- Ja nie chciałem cię zabić!- O, to nie tak łatwo - odpowiedział Jorgen.- Gdzie Hege? Czy już jej nie ma?Jorgen aż podskoczył ze złości.- Cicho bądź! Co za bzdury opowiadasz? Dosyć głupstw, zapamiętaj to sobie.Słowa Jorgena mocne, ostre, uderzały niby cięcia sie­kierą.Mattis opanował się z trudnością, wstał i zapytał:- Co ja zrobiłem?- Coś ci się uroiło.Zjadłeś muchomora i wpadłeś w szał.- Nic nie szkodzi, skoro ty żyjesz! - odpowiedział Mat­tis nagle uradowany.Jorgen miał tego wszystkiego dosyć.- Dobrze, dobrze już.Myśl Mattisa całkowicie zmieniła kierunek, popadł w pod­niecenie odmiennego rodzaju, musiał myśleć o rzeczach przy­jemnych i koniecznie chciał powiadomić o tym Jorgena, jak­by w podzięce za to, że drwal żyje, że trujący muchomor go nie zabił.- Inger i Anna - powiedział z głęboką wdzięcznością, składając niejako podarunek Jorgenowi.- Czy wiesz, co to znaczy?Jorgen nie odpowiedział, czekał.- Czy już ci o nich opowiadałem?- Nie.Kto to?- Dziewczęta - odpowiedział Mattis z dumą.- Hm, rozumiem.- Woziłem je łodzią.Tego lata.Byliśmy na wyspie.Ca­ła wieś patrzyła, jak przybiliśmy do brzegu obok sklepiku.- A to ci się dobrze przytrafiło - zauważył Jorgen.Mattis aż zamrugał ze zdziwienia słysząc trafną i błyska­wiczną odpowiedź Jorgena.Ten przynajmniej wiedział, co jest ważne dla mężczyzny.- Czy mogę cię o coś zapytać, Jorgen?- Przecież już pytałeś.Nic z tego nie rozumiem.Ale po­wiedz, co masz do powiedzenia.- Ano, bo ja chciałem wiedzieć - Mattis mówił z pew­nym wahaniem - czy ty myślisz o dziewczętach w po­wszedni dzień?Pytanie było dosyć niespodziewane, niemniej jednak Jor­gen odparł bez zająknienia.- Pewno że tak.- Rzeczywiście?- Bez wątpienia.- To dobrze - Mattis westchnął z ulgą.- Ale bardzo dziwne także - dodał podnosząc na Jorgena wzrok wolny od morderczych zamysłów.- Co takiego?- Nic.dużo rzeczy.- Dosyć już czasu zmarnowaliśmy - odezwał się nagle Jorgen i z energią zabrał się ponownie do pracy.Mattis usiadł, ogarnęły go sprzeczne uczucia, bo jaźń i za­dowolenie z siebie.Zmiażdżył doszczętnie resztki muchomo­ra butem.Roześmiał się wesoło.“Uroiłeś sobie” - pomy­ślał, a słowa te miały być skierowane do władającego nim gwałtownika.38Ostatnie wydarzenie utkwiło głęboko w umyśle Mattisa.W pierwszej chwili odczuł pewną ulgę, później jednak przy­kre wrażenie powróciło i nie chciało go opuścić.“O mało co nie zamordowałem Jorgena, jakże mogłem tak postąpić? Może to po prostu dlatego, że zjadłem trujący grzyb?”Przez kilka dni chodził za Hege krok w krok w oczekiwa­niu na dobrze zasłużone słowa nagany.Hege jednak nic nie mówiła, w końcu Mattis nie wytrzymał;- Czy Jorgen nic ci nie powiedział?- O czym?- O mnie, o tym, co było w lesie, o grzybie i wszystkim.- Nie.A czy liczyłeś, że powie?- Nie.- Co się stało? - spytała Hege.- Nic, przecież widzisz.Mattis odszedł, zdumiony postępkiem Jorgena.Następnego dnia Jorgen chciał znowu zabrać Mattisa do lasu, ten jednak odpowiedział:- Więcej nie pójdę tam z tobą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl