[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siuan znowu coś mówiła do siebie, a Sheriam wyraźnie się namyślała, co tu jeszcze powiedzieć takiego, by sobie zasłużyć na reprymendę.Egwene czuła, że te pomrukiwania i walka na spojrzenia lada chwila zaczną jej działać na nerwy.Po jakimś czasie miała dosyć nawet tego wstrzemięźliwego zachowania Bryne’a.Wręcz się zastanawiała, co by tu takiego powiedzieć, żeby nim wstrząsnąć.Niestety - albo może na całe szczęście - nie wierzyła, by cokolwiek mogło tego dokonać.Czuła jednak, że jeszcze trochę, a chyba wybuchnie z samego zniecierpliwienia.Słońce pięło się ku południowemu szczytowi swej drogi przez nieboskłon, mijały pokonywane boleśnie wolno mile, aż wreszcie jeden z jadących w awangardzie jeźdźców zawrócił, unosząc rękę.Bryne pospiesznie przeprosił Egwene i pogalopował do przodu, czy raczej zaczął brnąć przez śnieg na swoim krzepkim wierzchowcu, Podróżniku, w końcu jednak dogonił członków forpoczty i zamieniwszy z nimi kilka słów, kazał im wjechać głębiej w las, a sam zaczekał na Egwene.Gdy znów zajął pozycję u jej boku, przyłączyły się do nich Romanda i Lelaine.Dwie Zasiadające ledwie przyjmowały do wiadomości obecność Egwene, a za to usiłowały sterroryzować Bryne’a chłodnym opanowaniem, które na ogół całkiem wytrącało z równowagi wszystkich mężczyzn mających do czynienia z Aes Sedai.Tyle że co i raz obrzucały się z ukosa taksującymi spojrzeniami, zdając się w ogóle nie dostrzegać, co czynią.Gdyby choć w połowie były tak zdenerwowane jak ona, to by dało Egwene sporo satysfakcji.Tymczasem te chłodne, spokojne spojrzenia spłynęły po Brynie niczym strugi deszczu po skale.Wprawdzie uhonorował je obie krótkim skinieniem głowy, ale swoje słowa kierował do Egwene.- Tamci już przybyli, Matko.- Zgodnie z oczekiwaniami.- Przywiedli prawie tylu ludzi co my, ale zostawili ich wszystkich na północnym brzegu jeziora.Wysłałem zwiadowców, by pilnowali, czy nikt nie próbuje nas okrążyć, ale po prawdzie wcale się tego nie spodziewam.- Miejmy nadzieję, że masz rację - powiedziała mu ostrym tonem Romanda, a Lelaine dodała jeszcze chłodniej:- Ostatnimi czasy zdarzało ci się wygłaszać niezbyt trafne opinie, lordzie Bryne.- Jak rzeczecie, Aes Sedai.- Wykonał jeszcze jeden nieznaczny ukłon, ledwie odrywając wzrok od twarzy Egwene.Podobnie jak Siuan, nie krył już lojalności wobec Egwene.Oby tylko Komnata nie dowiedziała się, jak silna jest ta więź.Gdyby tylko ona sama mogła być pewna, że istotnie jest tak silna, jak się wydaje.- Jeszcze jedno, Matko - ciągnął.- Pojawił się Talmanes.Na wschodnim brzegu jeziora czeka około stu żołnierzy Legionu.Czyli nie dość, by mogli spowodować kłopoty, nawet gdyby Talmanes tego chciał, w co zresztą wątpię.Egwene pokiwała głową.Nie dość, by spowodować kłopoty? Już sama osoba Talmanesa mogła stać się ich przyczyną! Poczuła gorzki smak w ustach.Żeby się tylko udało!- Talmanes! - zakrzyknęła Lelaine, tracąc pozory opanowania.Na pewno była równie podminowana jak Egwene.- Jak się dowiedział? Jeśli zaangażowałeś Zaprzysięgłych Smokowi do swych knowań, lordzie Bryne, to dowiesz się teraz, co oznacza zwrot posunąć się za daleko!Z kolei Romanda, która niemalże weszła jej w słowo, warknęła:- To haniebne! Twierdzisz, że dopiero co dowiedziałeś się o jego obecności? Jeśli to prawda, to twoją sławę można przyrównać do napuchniętego wrzodu! - Wyglądało na to, że tego dnia sławetne opanowanie Aes Sedai stanowiło jedynie kruchą maskę.Ciągnęły tak dalej w tym samym tonie, ale Bryne jechał spokojnie przed siebie, mrucząc co jakiś czas: „Jako rzeczesz, Aes Sedai”, kiedy już musiał coś powiedzieć.Egwene sama słyszała, jak tego ranka mówiono mu w twarz jeszcze gorsze rzeczy, i widziała, że nie reagował inaczej.W końcu to Siuan ostatecznie nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, ale natychmiast mocno się zaczerwieniła, kiedy Zasiadające spojrzały na nią ze zdumieniem.Egwene omal nie pokręciła głową.Siuan naprawdę się zakochała.I chyba rzeczywiście trzeba będzie z nią porozmawiać! Bryne z jakiegoś powodu uśmiechał się, ale być może dlatego, że nareszcie przestał być przedmiotem zainteresowania Zasiadających.W tym momencie wyjechali z lasu na otwartą przestrzeń i już nie było czasu na rozmyślanie o błahostkach.Gdyby nie szeroki pas wysokich, zbrązowiałych trzcin i szerokolistnych pałek, nic by nie wskazywało na jezioro.Mogła to być równie dobrze wielka łąka, całkiem płaska i owalna w kształcie.W pewnej odległości od linii drzew, na samym środku wielkiej tafli zamarzniętego jeziora, stał wielki baldachim z niebieskiego płótna na wysokich tykach, przy którym uwijał się niewielki tłumek, a nieco dalej służący pilnowali kilkudziesięciu koni.Wiatr marszczył jaskrawy gąszcz proporców i sztandarów i niósł stłumione okrzyki, które mogły być jedynie rozkazami.Najwyraźniej przybyli tu niewiele wcześniej od nich i jeszcze nie skończyli przygotowań.Jakąś milę za płóciennym pawilonem rosły drzewa, a wśród nich iskrzył się metal, odbijając blade promienie słońca.Całkiem sporo tego było, i to na całej długości brzegu jeziora.Z kolei na wschodzie widać było oddział stu żołnierzy z Legionu, którzy nawet nie próbowali się ukryć; stali razem ze swoimi wierzchowcami blisko zagajnika wysokich pałek.Niektórzy pokazywali ich sobie palcami, kiedy pojawił się sztandar Tar Valon.Ludzie przy pawilonie znieruchomieli i też ich obserwowali.Egwene nie zatrzymała się, tylko od razu wjechała na przysypany śniegiem lód.Wyobraziła sobie pączek róży otwierający się do słońca, stare ćwiczenie nowicjuszek.Nie objęła saidara, ale odzyskała wielce teraz pożądany spokój.Siuan i Sheriam jechały jej śladem, tak jak i Zasiadające z ich Strażnikami oraz służba.Spośród żołnierzy towarzyszyli im tylko lord Bryne oraz chorąży.Na podstawie okrzyków wznoszących się za jej plecami zrozumiała, że Uno rozstawia swoich podkomendnych wzdłuż linii brzegu.Po obu stronach szeregu, których nie trzeba było szczególnie strzec na wypadek ewentualnej zdrady, rozlokowani zostali wojownicy w najlżejszych zbrojach.Jezioro wybrano na miejsce spotkania między innymi dlatego, że pokrywający je lód był dostatecznie gruby, by utrzymać sporą liczbę koni, ale nie setki, a tym bardziej nie tysiące, tym samym udaremniając z góry wszelki podstęp
[ Pobierz całość w formacie PDF ]