[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oprócz budynków mieszkalnych i składów pełno tam było drzew rosnących nałąkach szmaragdowej barwy.Wiele tam było różnych składów, zapełnionych najrozmaitszegorodzaju towarami, jak tkaniny czy kość słoniowa.Pani Weldon wraz z Jankiem zajmowała oddzielną chatę, zaś kuzyn Benedykt drugą.Jadalirazem, a pożywienie, składające się z koziego mięsa, baraniny, owoców, sorgo, patatów i innych99 płodów urodzajnej Afryki, było nie tylko pożywne, ale i smaczne.Przeznaczona do posługniewolnica, Halima, okazała się stworzeniem nad wyraz dobrym, życzliwym i posłusznym.Okazywała swej nowej pani duże przywiązanie.Alveza, który zajmował duży i bogato urządzony dom w zupełnie innej stronie faktorii, paniWeldon widywała bardzo rzadko.Negora, o czym już wspominaliśmy, pani Weldon nie widziałarównież ani razu, co ją bardzo, przyznać należy, dziwiło.To milczenie było niezwykłe i mogłopoważnie niepokoić.Kryć się za nim mogło bowiem coś bardzo groznego.Nie bez powodówpochwycił ją przecież, a następnie w Kassande uwięził?Tak minął cały tydzień.W czasie swych rozmyślań pani Weldon nie zapominała również i omężu.Myślała bezustannie o tym, w jakiej okropnej on tam musi żyć trwodze, nie mając żadnychwieści od swych najbliższych.Pan Weldon nie wiedział, bo wiedzieć nie mógł, że jego żonie przyszła do głowy myślpowrotu na  Pilgrimie do San Francisco.A gdy się o tym dowiedział, to wtedy jego statekprzepadł bez wieści.Co wtedy przedsięwziął, gdzie szukał? Szukał ich z pewnością nawybrzeżach Ameryki Południowej i na wyspach Oceanu Spokojnego.Lecz nigdy nie przyszłomu na myśl, by los nielitościwy mógł wyrzucić jego żonę i dziecko na wybrzeża środkowejAfryki!Takimi myślami dręczyła się młoda kobieta dniami i nocami.Lecz cóż mogła poradzić?Uciekać? Lecz jak? Przede wszystkim była bardzo pilnie strzeżona; lecz gdyby nawet samaucieczka była możliwa.co miała uczynić dalej? Uciekać  znaczyło przecież odważyć się naprzebycie dwustu mil dziewiczym lasem, z dzieckiem na ręku, bez zapasów żywności i bezobrony.Nie, o tym nawet nie można było myśleć, to byłoby czyste szaleństwo.W trzy dni po pogrzebie Muani Lungi, Negoro zjawił się w chacie zajmowanej przez paniąWeldon.Zastał ją zupełnie samotną, ponieważ mały Janek był na spacerze z Halimą.Portugalczyk powitał ją brutalnymi słowami: Pani Weldon, twoi czarni przyjaciele są już sprzedani do Zanzibaru, zaś Noon zmarła wdrodze. Nieszczęśliwi!.O, nieszczęśliwi  powiedziała pani Weldon i łzy zabłysły w jej oczach. I Dick Sand zginął również. Dick Sand nie żyje!?.O Boże!  blednąc, zawołała biedna kobieta. Tak jest, piętnastoletni kapitan został ukarany śmiercią za zabójstwo Harrisa.Tak więc, paniWeldon, jesteś teraz sama w Kassande, w absolutnej władzy swego dawnego kucharza.Zupełniesama.Czy to rozumiesz? Pani Weldon  ciągnął dalej Portugalczyk  mógłbym się teraz mścić za twe nietaktownepostępowanie w stosunku do mnie na pokładzie  Pilgrima.Jednak śmierć Dicka nasyciła mązemstę.I teraz jestem znów całkowicie kupcem, który na każdej rzeczy, jakiej się dotknie, musizarobić.A oto, jakie są moje plany dotyczące was: ty, pani, mały Janek i ten trzeci  idiotauganiający się za muchami  przedstawiacie pewną wartość.Więc was sprzedam. Jestem obywatelką wolnego kraju  odpowiedziała twardym tonem pani Weldon. Mówisz, pani, że jesteś wolną obywatelką? Mylisz się, jesteś moją niewolnicą. Nikt nie kupi białej kobiety! Mylisz się raz jeszcze.Znam człowieka, który mi zapłaci za ciebie każdą sumę, jakiej tylkozażądam.W oczach pani Weldon było przerażenie, nie mogła się zdobyć na jedno choćby słowoodpowiedzi. Czy mnie pani zrozumiała?  ze złością, głos podnosząc, zapytał Portugalczyk. Zrozumiałam.Tutaj wszystko jest możliwe.I komuż to chcesz mnie pan sprzedać?100  Jakubowi Weldon. Memu mężowi?  zawołała nieszczęsna kobieta, nie wierząc własnym uszom. Tak jest, twemu mężowi.I musi mi za was oboje zapłacić drogo, za to kuzyna Benedyktaoddam mu za darmo.Pani Weldon zamyśliła się.Starała się zrozumieć, jaka w tych słowach czaić się możezasadzka? Doszła do wniosku, iż przynajmniej w tym jednym wypadku Negoro mówił prawdę.Przecież dla niego jedynie pieniądz miał wartość, a te, w tym wypadku, miał możność otrzymać.Można więc było mu wierzyć. Jak pan zamierza tę sprawę załatwić? Sam udam się do San Francisco i zawiadomię twego męża o tym, gdzie się pani znajduje.Pieniędzy wystarczy mi na drogę. Mówisz o pieniądzach, jakie skradłeś z mej kasy na  Pilgrimie ? Nie tylko o tych, mam tutaj trochę i francuskiego złota  odpowiedział bez najmniejszegozmieszania bezwstydny nędznik. Otóż myślę, że pan Weldon zapłaci mi za was sto tysięcydolarów. Niewątpliwie, jeżeli tylko będzie mógł dość szybko zebrać podobną sumę  odpowiedziałachłodno pani Weldon  jest jednak inna trudność, to mianowicie, iż mąż mój nie uwierzy ci bezdowodów, że jestem w niewoli tutaj w Afryce, spodziewam się, iż nie będzie na tyle nieostrożny,by jechać aż tutaj, wierząc jedynie twoim słowom. Ale uwierzy, jeżeli mu pokażę list, przez panią do niego napisany, w którym pani przedstawiswe rozpaczliwe położenie, zaś mnie poleci jako wiernego sługę, któremu udało się uciec zniewoli. Podobnego listu nie napiszę nigdy. Więc pani odmawia? Tak jest.Stanowczo.Pani Weldon odmówiła, ponieważ przyszły jej na myśl niebezpieczeństwa, na jakie narazić bymogła swego męża po napisaniu takiego listu, który oddawałby go na łaskę i niełaskę takiegonędznika, jakim był Negoro.Przecież mógł on zwabić jej męża do Kassande, a następnieuwięzić, po odebraniu mu okupu i wszystkich innych pieniędzy, przeznaczonych na podróż. Musisz taki list napisać  z grozbą w głosie zawołał Negoro. Nie. Strzeż się, pani Weldon!.Nie jesteś, pamiętaj o tym, sama, masz dziecko, a ja potrafię.Pani Weldon chciała coś odpowiedzieć, lecz głos zamarł jej w gardle;serce tłukło się w piersi rozpaczliwie. Pani Weldon  powiedział po chwili, spokojnym już głosem Negoro  w interesach nie mazłości.Daję ci osiem dni do namysłu.Po upływie tego czasu albo mi dasz taki list, albo też.żałować tego, żeś mi go nie dała, przyjdzie ci gorzko.Po wypowiedzeniu tych słów Portugalczyk wyszedł z chaty, powtarzając: Za osiem dni, pani Weldon.101 ROZDZIAA XIVParę słów o doktorze LivingstoneGdy młoda kobieta pozostała sama, westchnienie ulgi wydarło się z jej piersi: miała przedsobą osiem dni! Miała więc czas na namysł; była bowiem przekonana, iż przed upływemtygodnia nic złego się nie stanie ani jej, ani też jej ukochanemu Jankowi. Przez ten czas  marzyła pani Weldon. Bóg raczy wiedzieć, co się jeszcze może stać.ktowie, czy nie zdarzy się możliwość ucieczki? W każdym razie  myślała dalej młoda kobieta  niezgodzę się na to nigdy, by mój mąż miał przybyć aż do Kassande [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl