[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myślą, że tookaże się ważne.No cóż, pomyślał Grant, większość ludzi idzie swoją drogą nucącobojętnie, ale przynajmniej mam po swej stronie młodą Amerykę.Odłożywszy na bok sir Tomasza z opisami dramatycznych scen ioskarżeń sięgnął po spokojną uniwersytecką historię, by spisaćewentualnych rywali Ryszarda III do angielskiego tronu.Już po odłożeniu dzieła More a, czy raczej Mortona, przypomniał sobiecoś jeszcze.Przecież to histeryczne zajście podczas zebrania Rady w twierdzylondyńskiej, opisane przez More a, to szalone oskarżenie Ryszarda, żeczary spowodowały uschnięcie mu ręki, skierowane było przeciwko JaneShore.Zdumiewający kontrast pomiędzy opisywaną - jakoby autentyczną -sceną, bezsensowną i obrzydliwą nawet dla obojętnego czytelnika, a owymdobrym, wyrozumiałym, niemal żartobliwym nastrojem listu, jakinaprawdę został w tej sprawie napisany przez Ryszarda.Niech mnie licho, pomyślał znowu, gdybym miał wybierać pomiędzyczłowiekiem, który przekazał tę scenę, a człowiekiem, który napisał tenlist, wybrałbym na pewno autora listu, nie bacząc na to, co poza tymzrobili w życiu ci dwaj ludzie.Kiedy zaczął myśleć o Mortonie, to zaciekawiło go, co ostatecznie się znim stało.Odłożył więc jeszcze na chwilę wypisywanie ewentualnychkolejnych sukcesorów z rodu Yorków.Okazało się, że Morton zużytkowałswój pobyt w domu Buckinghama na przygotowanie wspólnegoprzedsięwzięcia Woodville ów i Lancastrów (w którym Henryk Tudoruzyskawszy okręty i wojska od Francji miał się spotkać z Dorsetem i resztąrodu Woodville ów na czele wszystkich angielskich malkontentów, jakichuda się im pociągnąć za sobą), a potem uciekł do swoich dawnych rewiróww okręgu Ely i stamtąd na kontynent.Nie wrócił do Anglii aż dopiero wślad za Henrykiem, gdy ten już zwycięstwem pod Bosworth zdobył koronę.Miał wtedy przed sobą Canterbury i kapelusz kardynalski, a takżenieśmiertelność jako ten od Wideł Mortona, czyli jedynego szczegółu, jakikażdy angielski uczeń pamięta z czasów Henryka VII.Przez resztę wieczoru Grant ochoczo grzebał w książkach historycznych,kolekcjonując spadkobierców do tronu.Bo też i nie brakowało ich wcale.Piątka Edwarda, chłopiec idziewczynka George a.A jeżeliby tych nie brać pod uwagę, jednych zpowodu nieprawego pochodzenia, a drugich ze względu na wyjęcie spodprawa, zostawał jeszcze ktoś inny: syn starszej siostry Ryszarda, Elżbiety.Wyszła ona za księcia Suffolk, a jej synem był John de la Pole, hrabiaLincoln.%7łył ponadto w rodzinie chłopiec, którego istnienia Grant niepodejrzewał.Okazało się bowiem, że ten chorowity malec w Middlehamnie był jedynym synem Ryszarda.Miał on jeszcze dziecię miłości,nieślubnego syna, imieniem John.John z Gloucester.Chłopiec bez znacze-nia, bez pozycji, ale uznany i mieszkający na dworze.Były to czasy, kiedybend sinister, miano bastarda, noszono bez rozgoryczenia.Sam Zdobywcasprawił, że bywało nawet modne.A losy pózniejszych zdobywców po-twierdzały, że nie stanowiło dla nich wielkiego kłopotu.Grant zrobił sobie małe aide memoire:Edward - Edward, książę WaliiRyszard, książę YorkuElżbietaCecyliaAnnaKatarzynaBrygidaElżbieta - John de la Pole, hrabia LincolnGeorge - Edward, hrabia WarwickMałgorzata, hrabina SalisburyRyszard - John z GloucesterPrzepisał to jeszcze raz na użytek młodego Carradine a, zastanawiającsię jednocześnie, jak mogło komukolwiek, a zwłaszcza Ryszardowi, przyjśćdo głowy, że wyeliminowanie dwóch synów Edwarda zabezpieczy goprzed rebelią.Przecież tam aż gęsto było od sukcesorów - powiedziałbymłody Carradine.Niechęci i zawiści mogły wybuchnąć z każdej strony.Po raz pierwszy uświadomił sobie wyraznie nie tylko, jak bezużytecznebyłoby z tego względu mordowanie chłopców, lecz także jak głupie.A Ryszard, książę Gloucester, jaki był, taki był - ale na pewno nie byłgłupi.Zajrzał do Oliphanta, żeby zobaczyć, co też on ma do powiedzenia natemat tej niejasności. Zastanawiające - stwierdzał Oliphant - ale Ryszard nie podał chyba dopublicznej wiadomości żadnej wersji śmierci chłopców.Więcej niż zastanawiające - to było niepojęte.Gdyby Ryszard chciał zgładzić synów swego brata, to niewątpliwiezrobiłby to po mistrzowsku.Umarliby na złośliwą gorączkę, a ich ciaławystawiono by na widok publiczny, jak to bywało zazwyczaj ze zwłokamikażdego z członków rodziny królewskiej, by wszyscy poddani przekonalisię, że naprawdę zeszedł z tego świata.Nikt nie może powiedzieć, że jakiś człowiek nie potrafiłby popełnićmorderstwa - po długich latach pracy spędzonych w gmachu naEmbankment Grant wiedział to aż nadto dobrze - ale można wiedzieć zniemal absolutną pewnością, kto nie popełni głupiego morderstwa.Jednakże Oliphant nie miał żadnych wątpliwości co do sprawcy tegomorderstwa.Ryszard jego zdaniem był potworem.Może zawsze tak jest,że historyk zajmujący się równie długim okresem, jak średniowiecze irenesans, nie ma czasu na analizę szczegółów.Oliphant przyjął wersjęMore a, mimo że tu i ówdzie zastanawiało go to i owo.Nie zauważył, żeniekonsekwencje podważają już podstawy samej relacji.Ponieważ miał w ręce tom Oliphanta, więc przeglądał go dalej i czytał otriumfalnym objezdzie Anglii odbytym po koronacji: Oksford, Gloucester,Worcester, Warwick
[ Pobierz całość w formacie PDF ]