[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedną… drugą… trzecią… dziesiątki fontann… setki.Potem spoza opadających melodyjnie strug wody zaczęły wyłaniać się wielkie, miękkie, ciemne cielska.I zaśpiewały razem z Myszką, tańcząc na rozkołysanych falach.— Wieloryby! — zawołała.— On stworzył wieloryby i ani trochę się nie pomylił! Są dokładnie takie jak w telewizorze!Kilka dni temu Myszka oglądała film o wielorybach.Kamery pokazały pełen życia podmorski świat, skryty przed wzrokiem człowieka.Od razu pojęła, że także tutaj, na górze, woda ożywiła się, dając mieszkanie nie tylko wielorybom, ale milionom stworzeń: małym i dużym rybom, splątanym ośmiornicom, wijącym się wodnym wężom, futrzastym fokom, wąsatym morsom.„I tym razem On się nie pomylił, bo wszystko wziął z mojej głowy”, pomyślała.— TO JEST DOBRE — oświadczył grzmiący Głos bez cienia wahania i Myszka była pewna, że nie musi Mu przytakiwać.On wiedział.Myszka zaś miała pewność, że to nie koniec.To się dopiero zaczynało.On miał dziś wielką moc i chęć stwarzania.Myszka wyciągnęła rączki wysoko, jak najwyżej, i ufnie czekała.Coś miało spłynąć z góry.Z nieba.I spłynęło.Nie.Nie spłynęło, ale sfrunęło.Stada ptaków.Setki.Tysiące.Ich skrzydła śpiewały.Ich gardła śpiewały.Myszka śpiewała.Wszystko śpiewało Wagnera, a stwarzanie trwało i trwało.— Taaa…! — zawołała Myszka, klaszcząc w dłonie, i wszystkie ptaki zatańczyły na niebie.Tysiące skrzydeł różnych rozmiarów wygrywało w powietrzu tę samą melodię.I tańczyły.Myszka miała ochotę przyłączyć się do nich, ale więziła ją podłoga strychu — i własne ciało.I mama, której nie wolno było opuścić.I tata, który mógł pewnego dnia przystanąć w biegu i nie miałby przy kim.Gdyby nie to, Myszka pofrunęłaby ku ptakom.Być może On by na to pozwolił.Ptaki wirowały pomiędzy niebem a ziemią, a potężny Głos odezwał się bez wahania:— TO JEST DOBRE.Tymczasem ziemia cierpliwie czekała.Niebo i woda otrzymały życie, ale ziemia była jałowa.Myszka wystraszyła się, że o niej zapomniał.— Zieee… ceeee… — szepnęła cichutko, ale On sprawiał wrażenie, że sif waha.Bał się zaludnić ziemię? Przydarzyło Mu się zbyt wiele pomyłek? We wszechświecie krążyły światy, którym dał życie i które Go teraz przerażały?— Zieee… — wyszeptała Myszka jeszcze raz, prawie błagalnie, lecz odpowiedział jej tylko trzepot ptasich skrzydeł.Myszka pomyślała, że On chyba gdzieś poszedł.Może ogląda dno oceanów i mórz? Sprawdza, czy wszystko stworzył jak należy? A może fruwa w pobliżu ptaków, owiewając je swym oddechem i dzieląc na gatunki? Przydzielając im różne, kolory piór, różne głosy i zdolność do lotu? A tak chciała widzieć, jakie życie tym razem stworzy na ziemi…Już wiedziała, że się nie doczeka.Poczuła się zmęczona i smutna.Wstała gwałtownie, zapaliła żarówkę i w jednej chwili rozległą, nieskończoną przestrzeń ograniczyły ściany strychu.Na babcinych meblach spoczywał miękki kurz.I jeszcze coś…Myszka podeszła do starego kredensu.Na jego blacie coś różowiało.Wyciągnęła rączkę i zacisnęła.— Myszka, siedzisz tu i siedzisz… Ile czasu tak można… Chodź, obejrzymy sobie coś w telewizji — powiedziała mama za jej plecami.Myszka w milczeniu oglądała znalezioną rzecz.— Ptasie pióro — powiedziała mama bez zdziwienia i podniosła głowę do góry, patrząc na dach.— Okno jest nieszczelne lub pióro wpadło, gdy wietrzyłam.Albo zawsze było — dodała po namyśle i wyciągnęła rękę: — Pokaż.Myszka zacisnęła rączkę w pięść.— Nie chcesz pokazać? — zdziwiła się mama.— Przecież nie zabiorę.Oddam…Dziewczynka powoli, powolutku rozchylała dłoń.Teraz obie nachyliły się nad piórem.— Różowe? — zdziwiła się mama.— Pióro flaminga? Ale skąd…?— Mooo — powiedziała Myszka.— Oczywiście, że twoje — zgodziła się mama i zeszły na dół.Na dole mama zapomniała o różowym piórze flaminga, które nie wiadomo skąd spadło na strych.Myszka pomyślała sobie, że wprawdzie ona także wciąż zapomina, ale o mniej ważnych rzeczach.Mama zapominała niekiedy o tych najważniejszych.W telewizorze Ewa chciała obejrzeć kolejny odcinek telenoweli, ale Myszka tak długo marudziła, aż Ewa znalazła kanał National Geographic.Po rozległych przestrzeniach Afryki spacerowały, skradały się lub biegły z tupotem różnorakie zwierzęta.Myszka wpatrywała się w ekran tak długo i intensywnie, póki jej oczy nie zmęczyły się na tyle, że same się zamknęły.Nim zasnęła, pomyślała sobie, że teraz musi oglądać dużo, bardzo dużo różnych rzeczy.Inaczej nie będzie umiała Mu pomóc.Oboje będą się mylić i gdy On spyta, ona nie odpowie.On wprawdzie nikogo nie pytał, lecz słyszał wszystko.„Słonie, żyrafy, antylopy, zające, krety, borsuki”, myślała, zasypiając.„Krowy, konie, psy, koty, wilki… Wilki? I lwy? Tygrysy? Pantery?”Zaniepokoiła się.Wolałaby, żeby On stworzył jakiś odrębny i odległy świat Via zwierząt, które zabijają inne, ale nie była pewna, czy to możliwe.Zasypiała.Śniły jej się zwierzęta oglądane w programach telewizyjnych, w książkach z obrazkami, w ogrodzie zoologicznym.Baraszkowały wesoło, bawiły się ze sobą, były pogodne i przyjazne.Jadły marchewkę, banany i trawę.Nikogo nie zabijały.I stał się wieczór, dzień piąty.Dzień szósty: życie, ciąg dalszyAdam odepchnął od siebie niepokojącą myśl, że od kilkunastu dni, gdy wraca z pracy, w domu jest ciszej niż zwykle.A gdy uchyla drzwi gabinetu, Myszka już nie bawi się w holu.Wcześniej prawie zawsze ją tu widział, pochłoniętą prostymi czynnościami, w których wykonanie wkładała mnóstwo wysiłku.Klocki ustawione z trudem jeden na drugim.Kreski nierówno przeciągnięte pisakiem przez kartkę.Wyrwana noga pluszowego misia.Zasznurowane krzywo buciki.Barbie rozebrana do naga.Adam nie wiedział, czy cisza w holu jest lepsza od bełkotliwych dźwięków wypowiadanych grubym głosem.Nie usiłował tego rozstrzygać.Zarejestrował fakt.Pewnie Ewa zamyka ją w sypialni.„Przede mną”, pomyślał.Ale Ewa, jak zauważył, gdy szedł do kuchni, leżała na kanapie z książką w ręku.I sprawiała wrażenie, że leży tak od kilku godzin.„Gdzie jest Myszka?”, pomyślał z niezrozumiałym dla siebie niepokojem, gdy zdarzyło się to któryś raz z rzędu.Cicho, na palcach, podszedł do lalek porzuconych niedbale na podłodze.Jakimś cudem kunsztowna fryzura Barbie ocalała, choć lalka została odarta z pięknego stroju.„Leżała na podłodze goła i w jej nagości Adam dopatrzył się czegoś obrzydliwego.Początkowo nie wiedział, co to.Potem zobaczył, że Barbie ma wysoko sterczące, wielkie piersi, które ładnie prezentowały się pod sukienką, ale bez ubrania były zdumiewająco sztuczne.„Silikonowy biust Pameli Andersen”, pomyślał zgryźliwie.Nadal jednak coś go niepokoiło w wyglądzie lalki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]