[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mamo, moim zadaniem jest wspieraniecię, wiesz o tym.- Przepraszam - powtórzyła, przytulając ją mocno.W końcu zbliżył się Marcus i przysiadł na skraju łóżka.Nie poruszałtematu, dlaczego jego teściowa wylądowała na oddzialepsychiatrycznym.Kochany Marcus, dobry był z niego człowiek.Powiedziała mu to, kiedy on i Beth zbierali się do wyjścia.408- Dbaj o nią - wyszeptała mu do ucha.- Przepraszam za to wszystko,Marcus.Ale wszystko będzie dobrze.Nie zamierzam próbowaćponownie.Marcus kiwnął głową i w jego oczach dostrzegła znamienny błysk.Beth wróciła następnego dnia i Anneliese zebrała w sobie tyle energii,by wyglądać dziarsko i oświadczyć córce, by wróciła do domu, i że nic jejnie będzie.- Jesteś pewna? - zapytała Beth.Anneliese, zamieszkująca już strefę posiadania kontroli, kiwnęłagłową.- Oczywiście, że tak - rzekła z mocą.- Jedz do domu i zajmij się tymdzieckiem.Ja sobie poradzę.Za kilka dni mnie wypuszczą i już się niemogę doczekać powrotu do domu i zostawienia tego wszystkiego za sobą.Udało jej się powiedzieć to z taką werwą, jakby to, co się wydarzyło,było drobną usterką, a nie próbą samobójczą.- Cóż.- zawahała się Beth.- Kochanie.- Anneliese użyła tonu takiego, jak wtedy, gdy Bethchodziła do podstawówki i w zimowe poranki nie chciała wyjść z łóżka.-Nic mi nie będzie.- No dobrze, mamo - odparła Beth, akceptując tenfakt.Anneliese poczuła ulgę, że udało jej się przekonać Beth, iż czuje siędobrze, mimo że tak nie było.Ale razem z ulgą czuła też pewną dozęsmutku, że córka tak ochoczo jej uwierzyła.Anneliese nigdy nie znała sekretów swej matki, tak samo, jak nieznała sekretów kochanej Lily.Ale kiedyś sądziła, że ona i Beth będą siędzielić wszystkim.Tak się jednak nie stało.Ta silna jak stal więz międzymatką a dzieckiem nie zawierała także tego.Być może w przeciwnymwypadku uległaby osłabieniu.Matki miały być matkami, a nie osobami, które zwierzają się dzieciomze wszystkiego, co siedzi w ich duszach.409Beth nie musiała wiedzieć, że Anneliese miała teraz dwie blizny, którenigdy się nie zagoją.Pierwsza była za to, jak bardzo skrzywdziła Beth,próbując się zabić.Druga związana była z dotarciem do punktu, gdzieśmierć wydawała się najlepszym rozwiązaniem.To było niczym punkt wmitycznej podróży, miejsce, które zmienia kogoś tak bardzo, że już nigdynie jest taki sam, jak przed jego odwiedzeniem.Kiedy Beth wyszła, Anneliese pozwoliła, by odpłynęło uczucie, żejest kontrolującą matką.Jeśli trzeba, mogła je z powrotem przywołać, aleaby wydostać się stąd, musiała pozbyć się dawnej Anneliese.- Anneliese.Podniosła głowę.Siedziała przy oknie w sali telewizyjnej.To była jejulubiona pielęgniarka, ta z ciemnymi włosami.- Witaj, Michelle - rzekła.- Masz gościa, Anneliese - powiedziała Michelle.- Kogo?- Mnie, osobę, która cię wyciągnęła.Wcześniej sądziła, że ta potężna postać kryjąca się za Michelle, toinny pacjent, tak jednak nie było.To był ten facet od morskiej ekologii.Mac, mężczyzna, którego starała się unikać na plaży, mężczyzna, którywyciągnął ją z wody.- Zostawię was samych - rzekła Michelle i oddaliła się.Anneliesepatrzyła na Maca z uczuciem zakłopotania.Był tam tamtego dnia: to zupełnie, jakby widział ją nagą.- Jak się tu dostałeś? - zapytała ostro.Nie miała ochoty nauprzejmości.- Odwiedzałem kogoś i pomyślałem, że zajrzę i się przywitam.Chciałem sprawdzić, jak się czujesz.To w końcu ja wyciągnąłem cię zwody.- Wcale o to nie prosiłam - odparła z irytacją Anneliese.Nie do końcabyło to prawdą, ponieważ chciała tego.Uratował jej życie.- Przepraszam- powiedziała nagle.- Rzeczy-410wiście mnie wyciągnąłeś, dziękuję ci.Chodzi po prostu o to, że w tejakurat chwili nie mam zbytnio ochoty na kontakty towarzyskie - dodała.-To nie jest miejsce na udawanie i uprzejme uśmiechy.Wygląda na to, żeutraciłam zdolność ukrywania prawdy.Także nie do końca prawda.Wcześniej dla Beth udawała, że wszystkojest dobrze.Ale nie miała zamiaru robić tego dla nikogo innego.Koniec zudawaniem, że nie bolało jej to, że Edward ją zostawił.Koniec z udawanąuprzejmością i szczęściem.Jakież to wyzwalające
[ Pobierz całość w formacie PDF ]