[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oka od niego nie oderwał, ale poza tym nie uczynił nic, nie podszedł, nie odezwał się.Tuż przed zamknięciem kasyna siwy nabił drugie tyle co poprzednio, zlazł wreszcie ze stołka i poszedł do kasy.Jednego wieczoru wziął przeszło osiemdziesiąt milionów złotych.Zapomniałam niemal o własnych żetonach, które mi ocalały dzięki niemrawej grze, wymieniłam je w ostatniej chwili i zdążyłam jeszcze zobaczyć spotkanie tych dwóch.Natknęli się na siebie przy wyjściu.Opiekun stał w drzwiach i czekał, siwy ujrzał go nagle.Na sekundę jakby wrósł w podłogę, zaczerwieniał, potem zbladł, odchrząknął i przegarnął włosy do tyłu, przy czym ręka mu się wyraźnie trzęsła.Opiekun prezentował sobą kamienną rzeźbę, patrzył tylko wzrokiem jeszcze gorszym niż przedtem zza słupa.Poruszył się dopiero, kiedy siwy zatrzymał się tuż obok, uczynił gest w kierunku drzwi, siwy z wahaniem wyszedł, opiekun za nim.Razem podeszli do poloneza i wsiedli.Znajdowałam się tuż za nimi, siwy coś mówił, opiekun nie odpowiadał.Na wszelki wypadek zapisałam sobie numer samochodu.Dopiero kiedy ruszyli, przyszło mi do głowy, żeby jechać za nimi.Za późno, znikli mi z oczu, zanim zdążyłam dojść do samochodu, który stał zaparkowany po drugiej stronie Kruczej, w dodatku ustawiony w przeciwną stronę, bo przyjechałam z miasta i nie chciało mi się zawracać.Nawet nie zauważyłam, jak pojechali, prosto, czy gdzieś skręcili.Cholera.Cała nadzieja w Guciu.Gucio nie zawiódł.Wyblakłego chudzielca odprowadził pod sam dom, było to dość daleko, chudzielec bowiem mieszkał na samym końcu Hożej.Pojechał na trzecie piętro windą, Gucio zaś leciał po schodach, nie chcąc wpadać mu w oczy.Z półpiętra zdołał zobaczyć, jak chudzielec otwiera drzwi własnym kluczem, niewątpliwie zatem było to jego mieszkanie.Na liście lokatorów widniał jako Ireneusz Miodzik.Wróciwszy pod kasyno Wspólną, bo tak mu się wydawało dyplomatyczniej, Gucio zdążył akurat na wyjście siwego z opiekunem.Mnie nie dostrzegł, miał chwilę natchnienia i pojechał za nimi taksówką.- Któryś mieszka na Wieniawskiego - informował.- Ten siwy chyba, bo został, a ten drugi wyszedł.Znaczy, najpierw obaj weszli, to są takie domki jednorodzinne, ugniecione w sobie.Zrozumiałam, że zabudowa, acz willowa, to jednak jest gęsta i nie zostawia przestrzeni pomiędzy budynkami.Mniej więcej znałam ten teren.- Który otwierał? - spytałam rzeczowo.- Siwy.Ten drugi potrzymał mu manela.Nic nie mówili, l tak bym nie usłyszał, bo patrzyłem z taksówki, ale widziałem, że nie ruszali gębami.Nic, jak słupy.- Twój taksówkarz co? Nie zainteresował się?- Dlaczego nie? Owszem.Powiedziałem mu, że tam mieszka jedna taka, co ja na nią lecę, ale chyba jest dla mnie za wesoła.Różnych przyjmuje i chciałem sprawdzić, czy to prawdziwa prawda.- Bardzo dobrze, l co dalej?- No, mało dalej.Mówię, wysiedli, weszli razem i ten drugi wyszedł za dziesięć minut.Patrzyłem na zegarek, tak na wszelki wypadek.Co mnie dziwi, to to, że nigdzie się światło nie zapaliło, w żadnym oknie, ale może on ma coś z tyłu.Na drzwi świeciła latarnia, więc kluczem trafił.- Ten drugi wyszedł z torbą, czy z pustymi rękami?- Z torbą.Ale nie z tą samą, tylko z taką walizeczką, co to robi harmonijkę.- l co? Dokąd pojechał?- Właśnie wcale nie pojechał, tylko zostawił wózek i polazł na piechotę w jeden kierunek ruchu, w odwrotną stronę.Taksówkarz za nic w świecie nie chciał tam wjechać.Poleciałem za nim, ale zanim co, przepadł mi z oczu.Trzeba go będzie popilnować na drugi raz.Zastanowiłam się.- Ten drugi raz, to może nie być prędko.Opiekun bywa w kasynie tylko wtedy, kiedy gra siwy.Przynajmniej ja go kiedy indziej nie widziałam.- Był przy ruletce - przypomniał Gucio.- A jakby nie, to co szkodzi, poczeka się aż siwy przyjdzie.- Właśnie nie wiem, kiedy przyjdzie.Widzi mi się, że nie zaraz.Chyba się naraził, za dużo wygrał i za bardzo demonstracyjnie, mogą go teraz przez jakiś czas nie dopuścić, żeby przyschło, l wobec tego opiekuna też nie będzie.Nie wiem, czy to jest do czegoś potrzebne, ale wolałabym wiedzieć, kto to jest i gdzie mieszka.- Ja bym uważał, że on do tego siwego przychodzi z wizytą - powiedział Gucio stanowczo.- Nie wiem dlaczego, ale tak mi wychodzi.Można popatrzeć wieczorami, a w ogóle to ja bym sprawdził, czy ten siwy wyjdzie z domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]