[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było już po szóstej, wstawało słońce, a dziecko jeszcze się nie narodziło.Nadal starała się przeć, ale bez skutku.Do ósmej rano straciła mnóstwo krwi.Była śmiertelnie blada, dziecko prawie się nie poruszało.Nagle na dole zrobił się ruch.Sara była ledwie przytomna i parła coraz słabiej.Nie miała już siły.Usłyszeli szybkie kroki na schodach.Emanuelle, młoda dziewczyna z hotelu, z szeroko otwartymi oczami, w niebieskiej wzorzystej sukience i fartuchu wbiegła już do sypialni.- Przyszłam pomóc księżnej przy porodzie.William oszacował sytuację: księżna umiera i nie będzie żadnego dziecka.Ciągle krwawiła, chociaż nie był to krwotok; dziecko nie poruszało się, a ona już nie miała siły przeć, gdy nadchodziły bóle.Tylko jęczała, wydając od czasu do czasu okrzyk bólu; wiedział, że jeśli teraz czegoś nie zrobią, straci ich oboje.Miała za sobą dziewięć godzin ciężkiej pracy, która nie przyniosła żadnego rezultatu.Chodź szybko i pomóż mi - powiedział dziewczynie, gdy z wahaniem podeszła do łóżka.- Czy już kiedyś odbierałaś dziecko?Mówił do niej, nie odwracając oczu od Sary.Jej skóra przybrała ołowiany odcień, wargi były sine.Wodziła za nim oczami, a William wciąż do niej mówił, starając się, by nie zmorzył jej sen.- Saro, słuchaj, musisz przeć tak mocno, jak tylko możesz.Słuchaj mnie, Saro.Przyj! Teraz!Nauczył się rozpoznawać skurcze, trzymając rękę na jej brzuchu.Potem znowu odezwał się do dziewczyny z hotelu.- Czy wiesz, co zrobić?- Nie.Widziałam jedynie zwierzęta - powiedziała z mocnym francuskim akcentem, ale dobrą angielszczyzną.- Sądzę, że musimy teraz wypchnąć je z niej albo.Nie chciała powiedzieć, że jego żona może umrzeć, ale wiedzieli o tym oboje.- Wiem.Chcę, abyś naciskała brzuch tak mocno, jak tylko możesz, wypychaj dziecko w moją stronę.Zacznij, kiedy ci powiem.- czekał na kolejny skurcz; kiedy nastąpił, dał znak dziewczynie i znowu mobilizował Sarę - tym razem dziecko drgnęło lekko, też pewno już bardzo zmęczone.Emanuelle naciskała brzuch Sary z całej siły, choć obawiała się, że to może zaszkodzić księżnej; wiedziała jednak, że nie ma wyboru.Po prostu cisnęła i cisnęła, starając się wypchnąć dziecko na zewnątrz, zanim umrą oboje.- Czy ono wychodzi? - zapytała, a Sara uchyliła powieki i przytaknęła.Miała świadomość ich obecności, ale tylko przez moment, po czym znów zanurzyła się w morzu bólu.- Dalej, kochanie.Przyj jeszcze.Staraj się nam pomóc - powiedział spokojnie, powstrzymując łzy, które cisnęły mu się do oczu na widok jej cierpienia.Emanuelle naparła z całą siłą.William patrzył i modlił się.Powoli z ciała Sary wyłoniła się główka; zanim zdążyli wydobyć dziecko, wydało płaczliwy jęk.Sara zadrżała, gdy usłyszała ten głos, i rozejrzała się.- Co to jest? - zapytała wodząc wokół nieprzytomnym wzrokiem.- To nasze dziecko.Po twarzy Williama spływały łzy.Sarę znowu poraził paroksyzm bólu.Wróciły skurcze.Teraz musieli uwolnić ramiona dziecka, aby mogło wydostać się na świat.Teraz pomagał William, usiłując oswobodzić zaklinowane rączki, czuł, jak jego pot miesza się z krwią matki i łzami dziecka.Sara nie mogła już im pomóc.Była zbyt wyczerpana, a dziecko za duże.Lekarz z Chaumont miał rację.Nie powinna próbować rodzić siłami natury.- Przyj jeszcze! - krzyknął na nią William, a Emanuelle dalej uciskała jej brzuch, jakby chciała usiąść na Sarze.Dziecko wysunęło się jeszcze trochę, William ujął je za ramię, ale nie mógł uchwycić drugiego.Nagle przypomniały mu się szczenięta, którym pomagał przy urodzeniu przed wieloma laty.Jedno z nich zachowywało się tak samo: w żaden sposób nie chciało wyjść na świat, co sprawiało, że suka wiła się z bólu.Pamiętał ulgę, którą odczuł, gdy uratował oboje.Szczeniak był nadzwyczaj wielki, podobnie jak jego dziecko.Gdy kolejna fala bólu przeszyła Sarę, William zwinął dłoń i sięgnął do środka.Delikatnie obrócił dziecko tak, aby ustawiło się pod innym kątem i jednocześnie ostrożnie wymacał drugie ramię.Sara krzyknęła z przerażenia i zaczęła się bronić.- Przytrzymaj ją! - powiedział dziewczynie.- Nie pozwól się jej ruszyć!Emanuelle trzymała Sarę mocno, podczas gdy William siłą rozszerzył jej nogi i spróbował wydobyć dziecko; wtedy, z dziwnym odgłosem, uwolniły się oba ramiona, a po chwili wysunął się cały noworodek, piękny i bardzo okazały chłopiec.William uniósł syna do góry i trzymał go w porannym słońcu, chcąc zobaczyć ten cud natury w całej okazałości; teraz już wiedział, co miała na myśli jego matka.To było prawdziwe objawienie.Ostrożnie odciął pępowinę, podał noworodka dziewczynie, a sam troskliwie wytarł twarz Sary wilgotną tkaniną i starał się powstrzymać krwawienie używając ręczników.Teraz Emanuelle wiedziała, co robić.Delikatnie ułożyła dziecko na malutkim posłaniu z koca i podeszła do Williama.- Musimy bardzo mocno uciskać jej brzuch.Słyszałam, jak matka mówiła, że tak się postępuje z kobietami, które rodzą dużo dzieci.Nacisnęła dolną część brzucha Sary jeszcze mocniej niż poprzednio - ugniatała go jak chleb, Sara krzyknęła słabym głosem i prosiła, aby przestała, ale zorientowała się, że dziewczyna ma rację - krwawienie osłabło i w końcu prawie ustało.Było już południe - William nie mógł uwierzyć, że jego syn rodził się pół doby.Dwanaście godzin, które Sara i dziecko ledwo przeżyli.Bladość nie schodziła z jej twarzy, ale usta już nie były ołowianosine.Uniósł delikatnie dziecko i zaniósł Sarze, by mogła je obejrzeć.Uśmiech zagościł w kącikach ust, ale była zbyt słaba, by mogła je sama utrzymać; cała przejęta wdzięcznością wpatrywała się w Williama, zdając sobie sprawę, że to on uratował ich oboje.- Dziękuję ci - wyszeptała cała we łzach.William musnął jej czoło pocałunkiem i oddał syna z powrotem Emanuelle.Zabrała go na dół, by umyć, a potem położyć obok matki.William umył Sarę, poprawił łóżko, zmienił pościel.Była zbyt osłabiona, by się samodzielnie poruszać, a nawet rozmawiać, ale wodziła za nim oczami wyrażającymi bezgraniczną wdzięczność.To było najbardziej koszmarne, a jednocześnie najpiękniejsze przeżycie w całym życiu Williama; ogarnięty emocjami, zszedł na dół zrobić jej filiżankę herbaty, do której dolał brandy.Nie mógł się przy tym oprzeć, by samemu nie łyknąć.- To piękny bobas - stwierdziła Emanuelle obserwując Williama.- Waży ponad dziesięć funtów! - wykrzyknęła z podziwem; to wyjaśniało wszystko.William uśmiechnął się z zachwytem i podziękował dziewczynie.Zachowała się niezwykle dzielnie i była ogromnie pomocna.Bez niej nigdy nie byłby w stanie uratować Sary i dziecka.- Dziękuję - spojrzał na nią z wdzięcznością.- Nie uratowałbym ich bez ciebie.Wrócili na górę do Sary.Wypiła filiżankę herbaty i uśmiechnęła się do swego malca.Wciąż była obolała i bardzo osłabiona, ale alkohol chyba trochę pomógł.Nawet tak osłabiona niepokoiła się o dziecko.William powiedział Sarze, że dziecko waży dziesięć funtów, chciał przepraszać za to, co przeszła ale nie miał szans, by usłyszała jego słowa.Zanim zdążyła obrócić głowę na poduszce, usnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]