[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A kto tobie broni uczyć siÄ™ pracy? - zadawaÅ‚em sobie pytanie.- Jak bÄ™dÄ™ pracowaÅ‚ tak jak teraz, to i za dwadzieÅ›cia lat niczego siÄ™ nie nauczÄ™".PostanowiÅ‚em wziąć siÄ™ uczciwie do roboty.MuszÄ™ dojść do tego, żeby żyć kiedyÅ› tak, jak Helmut, a nie tak, jak żyjÄ… ci, wÅ›ród których wyrosÅ‚em.DzieÅ„ ten wstrzÄ…snÄ…Å‚ moim mÅ‚odym umysÅ‚em.ZrozumiaÅ‚em wtedy, że mam cel w życiu, do którego muszÄ™ dążyć, ale że droga do tego celu bÄ™dzie ciężka, że.bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ pokonać na tej drodze wiele trudnoÅ›ci: ciężkie warunki domowe, praca i równoczeÅ›nie nauka, no i brak pieniÄ™dzy na szkoÅ‚Ä™, która da mi wiÄ™cej wiadomoÅ›ci niż miejska szkoÅ‚a zawodowa, do której musiaÅ‚em chodzić aż do ukoÅ„czenia osiemnastu lat.Tego dnia, gdy przyszedÅ‚em pierwszy raz nawijać cewki - pracowaÅ‚em szybko i dokÅ‚adnie.UważaÅ‚em, że jeÅ›li Helmut pÅ‚aci mi z wÅ‚asnej kieszeni, to nieuczciwie bÄ™dzie, jeÅ›li bÄ™dÄ™ pracowaÅ‚ wolno.NawijaÅ‚em trzy cewki na godzinÄ™.Helmut w tym czasie uzwajaÅ‚ twornik.Niby nie wtrÄ…caÅ‚ siÄ™ do mnie, widziaÅ‚em jednak, że bokiem zerka co pewien czas i uÅ›miecha siÄ™, widzÄ…c, że potrafiÄ™ szybko pracować.PracowaÅ‚em tego dnia cztery godziny.Gdy wychodziÅ‚em, wypÅ‚aciÅ‚ mi dwa zÅ‚ote.Nie odliczyÅ‚ za czas, który straciÅ‚em na drogÄ™ z fabryki do domu i na zjedzenie obiadu.ZrobiÅ‚em dziesięć cewek przez niecaÅ‚e cztery godziny.Marian robiÅ‚ tyle przez caÅ‚y dzieÅ„, a Helmut uważaÅ‚, że to już dużo.- Ale wpadÅ‚em z tymi cewkami! - powiedziaÅ‚em nastÄ™pnego dnia rano, zwracajÄ…c siÄ™ do Helmuta.- Teraz już nie mogÄ™ robić czterech cewek dziennie, bo pan już wie, że potrafiÄ™ zrobić wiÄ™cej.Ale to nic, bÄ™dÄ™ robiÅ‚ dziesięć sztuk - tak jak Marian.Od tego dnia pracowaÅ‚em szybko i dokÅ‚adnie.InteresowaÅ‚em siÄ™ każdÄ… robotÄ…, jakÄ… dostaliÅ›my do wykonania.BywaÅ‚o nieraz tak, że staÅ‚em tylko przy Helmucie i przyglÄ…daÅ‚em siÄ™, jak on pracuje.PytaÅ‚em o wszystko, co mnie interesowaÅ‚o, a on cierpliwie mi tÅ‚umaczyÅ‚.Niejeden raz siedziaÅ‚ przy mnie i ja robiÅ‚em, a on przyglÄ…daÅ‚ siÄ™, czy robiÄ™ dobrze, i gdy widziaÅ‚, że mogÄ™ coÅ› zepsuć, mówiÅ‚ tylko: "Nie tak".A jak, to już sam staraÅ‚em siÄ™ dojść.WiedziaÅ‚em, że jeÅ›li mi ktoÅ› powie, jak należy robić - to po pewnym czasie mogÄ™ zapomnieć, ale jeÅ›li dojdÄ™ do tego sam - wtedy zostanie mi w gÅ‚owie na caÅ‚e życie.Czas urozmaicaliÅ›my sobie robieniem różnych kawałów.Do normalnych kawałów należaÅ‚o robienie "na uÅ‚ana".OdbywaÅ‚o siÄ™ to tak, że ja, zaopatrzony w pÄ™dzel i naczynie z biaÅ‚ym lakierem acetonowym, siedziaÅ‚em pod warsztatem, a Helmut zapraszaÅ‚ do siebie jakiegoÅ› znajomego, który akurat przechodziÅ‚, i zaczynaÅ‚ rozmowÄ™ o polityce, o Bogu, o klerze.Helmut byÅ‚ komunistÄ…, a wiÄ™c i ateistÄ… - jego dzieci miaÅ‚y w dokumentach zamiast imion: "noworodek"; uparÅ‚ siÄ™, że dzieci chrzcić nie bÄ™dzie.WoÅ‚aÅ‚ wiÄ™c do siebie swych znajomych i gdy tylko w rozmowie coÅ› mu siÄ™ nie podobaÅ‚o - dawaÅ‚ mi nogÄ… znak, a ja już wiedziaÅ‚em, co mam robić.MalowaÅ‚em takiemu na biaÅ‚o czubki butów i ostrogi.Gdy jeden odszedÅ‚, woÅ‚aÅ‚ nastÄ™pnego.Po chwili znak - ja malowaÅ‚em, wysiadka - i nastÄ™pny, proszÄ™! Jak siÄ™ który domyÅ›liÅ‚, gdzie zdobyÅ‚ te ostrogi, to staraÅ‚ siÄ™ odegrać, i niejeden raz zrobili nam dobry kawaÅ‚.Raz Helmut zawoÅ‚aÅ‚ mnie do okna.- Chodź, zobacz, urzÄ™dniki idÄ…!Gdy podszedÅ‚em, zrobiÅ‚ mi maÅ‚y wykÅ‚ad na temat stosunków miÄ™dzy robotnikami i urzÄ™dnikami.WskazujÄ…c wychodzÄ…cych z fabryki pracowniÂków biur, mówiÅ‚:- Popatrz i zapamiÄ™taj.W ich pojÄ™ciu ty zawsze bÄ™dziesz czarnoroboczy naród.Oni uważajÄ…, że robotnik na oddziale to coÅ› gorszego.Ja zarabiam ponad czterysta zÅ‚otych miesiÄ™cznie, a wielu z nich zarobi nie wiÄ™cej niż sto osiemdziesiÄ…t, ale żaden z nich takiemu jak ja rÄ™ki na oddziale nie poda, bo on jest urzÄ™dnikiem", a ja robotnikiem.Å»eby siÄ™ z nami nie stykać, przychodzÄ… do pracy pół godziny później, a wychodzÄ… pół godziny wczeÅ›Âniej.Do stołówki też chodzÄ… osobno.My od dwunastej do wpół do pierwszej, a biura od pierwszej do wpół drugiej.Zgadzam siÄ™, że nie pomieÅ›cimy siÄ™ wszyscy razem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]