[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hank Henshaw, mieszkający po lewej stronie, nie palił.Sam i Gullitt zaciągali się spokojnie, wydmuchując kłęby dymu w stronę okien ciągnących się pod sufitem korytarza.Sam powiedział wreszcie:— Nigdzie mnie nie zabiorą.Mój prawnik mówi, że mamy dużą szansę.— Wierzysz mu?— Chyba tak.To bystry chłopak.— To musi być dziwne, człowieku, mieć własnego wnuka za obrońcę.Nie potrafię sobie tego wyobrazić.— Gullitt miał trzydzieści jeden lat, był bezdzietny, miał żonę i często narzekał na jej kochanka.Żona okazała się okrutną kobietą, która nigdy go nie odwiedzała, a raz napisała nawet krótki list oznajmiając, że jest w ciąży.Gullitt denerwował się przez dwa dni, a potem przyznał się Samowi, że bił ją przez lata i uganiał się za kobietami.Napisała miesiąc później i przepraszała go.Przyjaciel pożyczył jej pieniądze na skrobankę i nie żądała już rozwodu.Gullitt był niezmiernie szczęśliwy.— To trochę dziwne, zgadza się — rzekł Sam.— Chłopak zupetaie nie jest podobny do mnie, tylko do swojej matki.— A więc pojawił się nagle i powiedział ci od razu, że jest twoim dawno zaginionym wnukiem?— Nie.Nie od razu.Rozmawialiśmy przez jakiś czas i jego głos wydał mi się znajomy.Brzmiał jak głos jego ojca.— Jego ojciec to twój syn, tak?— Tak.Nie żyje już.— Twój syn nie żyje?— Tak.Książka w zielonej okładce dotarła wreszcie od Preacher Boya razem z kolejnym grypsem o wspaniałym śnie, jaki Preacher Boy miał poprzedniej nocy.Otrzymał ostatnio rzadki duchowy dar interpretowania snów i nie mógł się doczekać, żeby podzielić się tą wiedzą z Samem.Sen wciąż odsłaniał kolejne znaczenia i Preacher Boy obiecywał, że niedługo odszyfruje go, rozpłacze i opisze.W każdym razie wiedział już, że wiadomości są dobre.Przynajmniej przestał śpiewać, pomyślał Sam siadając na łóżku.Preacher Boy był bowiem również śpiewakiem gospel, do tego jeszcze kompozytorem i co jakiś czas brało go tak, że o różnych porach dnia i nocy wyśpiewywał serenady na cały regulator.Był nie wyszkolonym tenorem o małej skali, lecz nieprawdopodobnej sile głosu i każdy jego występ wywoływał burzę wściekłych protestów.Zazwyczaj Packer interweniował, żeby uspokoić mieszkańców Bloku.Sam zagroził nawet kiedyś, że użyje środków prawnych, żeby przyśpieszyć egzekucję chłopaka, jeśli wycie nie ustanie.Było to sadystyczne zagranie, którego później żałował.Dzieciak był zwyczajnie szurnięty, w związku z czym Sam planował w odpowiednim momencie wystąpić o uznanie go za niepoczytalnego.Dowiedział się o takiej możliwości z orzeczenia sądu z Kalifornii.Miał zamiar argumentować, że stracenie człowieka chorego psychicznie jest okrutne i niemoralne.Większości swoich klientów z bloku śmierci doradzał, żeby zachowywali się jak najbardziej nienormalnie.Teraz wyciągnął się na łóżku i zaczął czytać.Wentylator poruszał kartkami i lepkim powietrzem, lecz po kilku minutach prześcieradło było mokre od potu.Spał w wilgoci, aż do wczesnych godzin przed brzaskiem, kiedy powietrze stało się niemal chłodne, a prześcieradło prawie wyschło.Rozdział 17Aubum House, wbrew swojej nazwie, nigdy nie pełnił funkcji domu ani nawet budynku mieszkalnego.Przed dziesięcioleciami był to mały kościółek z żółtej cegły z witrażami w oknach.Stał otoczony brzydkim ogrodzeniem z siatki na ocienionym terenie, parę ulic od centrum Memphis.Żółte cegły pokrywały napisy graffiti, a witraże zastąpiono dyktami.Parafianie uciekli przed wielu laty na wschód, z dala od śródmiejskiego getta, ku bezpiecznym przedmieściom.Zabrali swoje ławy i katechizmy, i nawet wieżę.Wzdłuż ogrodzenia spacerował strażnik, gotowy w każdej chwili otworzyć bramę.Kilkadziesiąt metrów dalej znajdował się rozpadający blok mieszkalny, a na równoległej ulicy mieściły się zapuszczone domy dla biedoty, skąd pochodziły pacjentki Auburn House.Wszystkie były młodymi matkami, nastolatkami bez wyjątku, a ich matki też były nastolatkami gdy po raz pierwszy rodziły, ojcowie zaś pozostawali najczęściej nieznani.Średnia wieku wynosiła piętnaście lat.Najmłodsza miała jedenaście.Przybywały z osiedla dla biedoty z dzieckiem na biodrze i często jeszcze jednym drepczącym z tyłu.Przychodziły grupami po trzy i cztery i urządzały sobie spotkania towarzyskie.Pojawiały się też samotnie, wystraszone i niepewne.Zbierały się w starej zakrystii, zamienionej na poczekalnię, gdzie załatwiano sprawy papierkowe.Czekały z niemowlętami na rękach, podczas gdy starsze dzieci bawiły się pod krzesłami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]