[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydedukowali, że w planie, którym dysponujÄ…, wprowadzenie niewielÂkich nawet zmian byÅ‚oby praktycznie niemożliwe tylko na jednym z tych odgaÅ‚Ä™zieÅ„.Zaryzykowali wiÄ™c przepÅ‚yniÄ™Âcie tamtÄ™dy i to siÄ™ im powiodÅ‚o.Niewykluczone, że tego obszaru w ogóle nie zaminowano.- I okazaÅ‚o siÄ™, że warto byÅ‚o tak ryzykować, kiedy już wpÅ‚ynÄ™li do portu?- Nie.Nie stwierdzili nic, o czym nie wiedzieliby przedtem.Nie może chyba być inaczej, jeżeli bada siÄ™ te miejsca w taki sposób.MożliwoÅ›ci zebrania jakichkolÂwiek danych sÄ… prawie żadne.- Nie zobaczyli nikogo żywego?- Nikogo, dziecko.I geografia caÅ‚kowicie siÄ™ zmieniÅ‚a.W dodatku stopieÅ„ radioaktywnoÅ›ci wszÄ™dzie jest tam wysoki.PalÄ…c papierosy nad swymi szklaneczkami, dość dÅ‚ugo milczeli oboje, wpatrzeni w blaski zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca.- DokÄ…d jeszcze "Miecznik" dopÅ‚ynÄ…Å‚, powiedziaÅ‚eÅ›? - zapytaÅ‚a wreszcie Moira.- Do Nowego Londynu?- Zgadza siÄ™ - przytaknÄ…Å‚ Dwight.- Gdzie to jest?- W stanie Connecticut na wschodzie - objaÅ›niÅ‚.- Przy ujÅ›ciu rzeki Tamizy.- I oni znów tak bardzo ryzykowali?- Nie, bo to port macierzysty.Mogli siÄ™ oprzeć na aktualnej mapie pól minowych.- ZawahaÅ‚ siÄ™.- Główna baza okrÄ™tów podwodnych Stanów Zjednoczonych na wybrzeżu wschodnim - rzekÅ‚ cicho.- Przypuszczam, że prawie wszyscy z nich mieszkali albo w samym Nowym Londynie, albo gdzieÅ› w okolicy.Tak jak ja.- Ty tam mieszkaÅ‚eÅ›? OdpowiedziaÅ‚ tylko skinieniem gÅ‚owy.- I zastali tam to samo, co wszÄ™dzie?- Chyba - odezwaÅ‚ siÄ™ z wysiÅ‚kiem.- Szczegółów nie podali, poza wynikami badaÅ„ radioaktywnoÅ›ci.Dość przerażajÄ…ce.WpÅ‚ynÄ™li prosto do bazy, do swojego doku, z którego wypÅ‚ynÄ™li na tÄ™ wojnÄ™.TrochÄ™ dziwny musiaÅ‚ być taki powrót, ale jakoÅ› pominÄ™li to w raporcie.WiÄ™Âkszość z nich chyba, oficerów i marynarzy, znalazÅ‚a siÄ™ w pobliżu swoich domów.OczywiÅ›cie nic zrobić nie moÂgli.WiÄ™c tylko zostali tam kilka godzin, a potem popÅ‚ynÄ™li dalej wykonywać swoje zadanie.Kapitan zaznaczyÅ‚, że odprawiono na okrÄ™cie nabożeÅ„stwo.To na pewno byÅ‚o bolesne.W ciepÅ‚ej różowej Å‚unie zachodu jeszcze jaÅ›niaÅ‚o piÄ™kÂno tego Å›wiata.- DziwiÄ™ siÄ™, że tam wpÅ‚ynÄ™li - powiedziaÅ‚a dziewczyna.Też siÄ™ dziwiÅ‚em z poczÄ…tku - przyznaÅ‚ Dwight.– Ja chyba bym siÄ™ do tej bazy nie zbliżaÅ‚.Chociaż.no, nie wiem.Ale kiedy już siÄ™ nad tym zastanawiam, powiedziaÅ‚Âbym, że oni tam wpÅ‚ynąć musieli.Mieli mapÄ™ tylko tamtych pól minowych.tylko tamtych i w zatoce DelaÂware.A wiÄ™c to byÅ‚y jedyne miejsca, do których mogli dostać siÄ™ bezpiecznie.Musieli wykorzystać tÄ™ znajomość planu zaminowania.Przytaknęła.- WiÄ™c ty tam mieszkaÅ‚eÅ›?- Nie w Nowym Londynie - odrzekÅ‚ prawie szeptem.- Baza jest na drugim brzegu rzeki, wschodnim.Mój dom stoi w odlegÅ‚oÅ›ci piÄ™tnastu mil od ujÅ›cia.W maÅ‚ym miaÂsteczku na wybrzeżu.w miasteczku Mystic.- Nie mów o tym - powiedziaÅ‚a - jeżeli wolisz nie mówić.SpojrzaÅ‚ na niÄ….- MogÄ™ o tym mówić, chociaż nie z każdym.Ale nie chciaÅ‚bym ciÄ™ zanudzać.- UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Å‚agodnie.- Ani pÅ‚akać, dlatego że widziaÅ‚em tego brzdÄ…ca.SpÅ‚onęła rumieÅ„cem.- Kiedy mi pozwoliÅ‚eÅ› wejść do swojej kajuty, żebym siÄ™ przebraÅ‚a - rzekÅ‚a - zobaczyÅ‚am fotografie.Czy to twoja rodzina?- Å»ona i dwoje dzieci - potwierdziÅ‚ z pewnÄ… dumÄ….- Sharon.Dwight chodzi już do szkoÅ‚y podstawowej, Helen pójdzie dopiero jesieniÄ….Teraz chodzi do przedszkola o parÄ™ domów dalej na tej samej ulicy.Moira zdążyÅ‚a siÄ™ już przekonać, że Sharon i dzieci to dla niego rzeczywistość, rzeczywistość znacznie konkretÂniejsza niż ten problem poÅ‚owicznego rozpadu substancji promieniotwórczych w dalekim zakÄ…tku Å›wiata, gdzie los rzuciÅ‚ go po wojnie.Spustoszenie półkuli północnej byÅ‚o dla niego tak samo czymÅ› nierzeczywistym jak dla niej.ZniszczeÅ„ po tej wojnie wcale przecież nie widziaÅ‚, tak samo jak nie widziaÅ‚a ich ona; myÅ›lÄ…c o swym domu rodzinnym, po prostu sobie nie wyobrażaÅ‚, że tam jest już zupeÅ‚nie inaczej niż wówczas, gdy odjeżdżaÅ‚ stamtÄ…d.MaÅ‚o miaÅ‚ wyobraźni i dziÄ™ki temu mógÅ‚ w Australii zachować pogodnÄ… równowagÄ™ i spokój ducha.I oto teraz znów Dwight wkracza na grunt bardzo Å›liski.Nie ma rady, trzeba go w tym jakoÅ› podtrzymać.TrochÄ™ lÄ™kliwie Moira zapytaÅ‚a:- Co twój synek bÄ™dzie robiÅ‚, kiedy doroÅ›nie?- ChciaÅ‚bym, żeby poszedÅ‚ do Akademii.Do Akademii Marynarki Wojennej.Å»eby sÅ‚użyÅ‚ na okrÄ™tach, jak ja.To dobre życie dla chÅ‚opca.nie znam lepszego.Czy zostanie kapitanem.no, to już inna sprawa.W matematyce jest dość sÅ‚aby, ale za wczeÅ›nie jeszcze na ocenÄ™.On dopiero dziesięć lat skoÅ„czy w lipcu.ChciaÅ‚bym jednak doprowaÂdzić go do Akademii.MyÅ›lÄ™, że i on chce.- Bardzo lubi morze? Dwight skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- Mieszkamy blisko brzegu.WiÄ™c on w lecie prawie caÅ‚ymi dniami pÅ‚ywa, jeździ łódkÄ… z motorkiem.- UmilkÅ‚ zamyÅ›lony.- Tak siÄ™ opalajÄ… - rzekÅ‚ po chwili - wszystkie dzieciaki jednakowo, na brÄ…z.Nieraz mi siÄ™ wydaje, że opalajÄ… siÄ™ mocniej niż my, doroÅ›li, chociaż tak samo wystawiamy siÄ™ na sÅ‚oÅ„ce.- Tutaj też sÄ… brÄ…zowe - zauważyÅ‚a.- Nie zaczÄ…Å‚eÅ› go uczyć żeglarstwa?- Jeszcze nie - powiedziaÅ‚.- KupiÄ™ żaglówkÄ™, kiedy na nastÄ™pny urlop wrócÄ™ do domu.WstaÅ‚ z porÄ™czy i stojÄ…c przy Moirze popatrzyÅ‚ w Å‚unÄ™ nieba na zachodzie.- To chyba bÄ™dzie we wrzeÅ›niu - rzekÅ‚ cicho.- Pora dosyć późna jak na żeglowanie tam, w Mystic.Już nie wiedziaÅ‚a, co mu powiedzieć.OdwróciÅ‚ siÄ™ do niej.- Ty pewnie uważasz, że mam źle w gÅ‚owie.Ale w ten wÅ‚aÅ›nie sposób ja to widzÄ™ - wyjaÅ›niÅ‚ posÄ™pnie - i jakoÅ› nie potrafiÄ™ myÅ›leć o tym inaczej.W każdym razie nie popÅ‚akujÄ™ nad niemowlÄ™tami.Stanęła także, gotowa już do odejÅ›cia.- Wcale nie uważam, że masz źle w gÅ‚owie - powieÂdziaÅ‚a.W milczeniu wrócili molem na plażę.RozdziaÅ‚ czwartyNazajutrz rano wszyscy w domu Holmesów czuli siÄ™ dosyć dobrze - nie tak jak w tamtÄ… pierwszÄ… niedzielÄ™, którÄ… kapitan Towers u nich spÄ™dziÅ‚.Wieczór sobotni upÅ‚ynÄ…Å‚ pod znakiem umiaru, bez nadużywania alkoholu, wiÄ™c nocny sen byÅ‚ prawdziwym odpoczynkiem.Przy Å›niadaniu Mary nadal pewna, że im wiÄ™cej gość bÄ™dzie przebywaÅ‚ poza domem, tym mniejsze jest prawdopodoÂbieÅ„stwo zarażenia odrÄ… Jennifer, zapytaÅ‚a, czy kapitan chce pójść do koÅ›cioÅ‚a.- ChciaÅ‚bym - odpowiedziaÅ‚.- Jeżeli to pani nie poÂpsuje planów.- OczywiÅ›cie, że nie - zarÄ™czyÅ‚a.- Niech pan robi wszystko, na co ma pan ochotÄ™.MyÅ›lÄ™, że po poÅ‚udniu moglibyÅ›my wybrać siÄ™ do klubu, chyba że pan woli coÅ› innego.- ChÄ™tnie bym popÅ‚ywaÅ‚ znowu - rzekÅ‚ Dwight.- Ale pod wieczór bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ już wracać na okrÄ™t.po kolacji najpóźniej.- Nie może pan zostać do jutra?WiedziaÅ‚, jak bardzo ona siÄ™ przejmuje tÄ… odrÄ….- Nie.MuszÄ™ tam być dzisiaj.Zaraz też po Å›niadaniu dla jej spokoju wyszedÅ‚ na papierosa do ogrodu.UstawiÅ‚ sobie leżak tak, żeby wiÂdzieć zatokÄ™, i tam zastaÅ‚a go Moira, gdy już pomogÅ‚a Mary pozmywać naczynia.UsiadÅ‚a przy nim.- NaprawdÄ™ pójdziesz do koÅ›cioÅ‚a? - zapytaÅ‚a.- Tak jest.- MogÄ™ pójść z tobÄ…?OdwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™ i spojrzaÅ‚ na niÄ… zdumiony.- No oczywiÅ›cie.Chodzisz co niedziela? UÅ›miechnęła siÄ™.- Nawet w najwiÄ™ksze Å›wiÄ™ta nie chodzÄ™ - przyznaÅ‚a.- Ale może byÅ‚oby lepiej, żebym chodziÅ‚a.Może nie piÅ‚abym tyle.RozważaÅ‚ to przez chwilÄ™.- Możliwe - rzekÅ‚ z powÄ…tpiewaniem.- Chociaż nie wiem, co ma jedno z drugim wspólnego.- Tylko czy na pewno nie wolisz pójść sam?- No, nie - powiedziaÅ‚.- Zawsze mi bardzo miÅ‚o w twoim towarzystwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]