[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet pod luzną camisa widać było, jak falują jej piersi.Na myśl o nich i o tym, zjaką łatwością rzuciła się w ramiona wpierw jemu, pózniej Hoskinsowi, a potemjeszcze, bez wątpienia, także owemu francuskiemu oficerowi, zacisnął zęby iAnula & Polgara & ponaousladanscpostanowił doprowadzić zamiar do końca.- Skoro tak tu ciepło, to możesz zdjąć ubranie, zanim się położysz - rzekłwskazując głową na rozłożone koce.Słowa te wyrwały ją z odrętwienia.Krzyknęła z wściekłości:- Ani mi się śni! Prędzej cię zabiję!Zdesperowana, rzuciła się w kierunku pistoletów, które zostawił na ziemi, aleodepchnął ją jednym ruchem ręki.Zatoczyła się i upadła, uderzając głową o ścianę.Przez kilka kolejnych minut była jak ogłuszona.- Przestań się mi sprzeciwiać, Ginny.Wiesz dobrze, że to nie ma sensu.Poczuła, jak pochyla się nad nią i mimo jej gwałtownych protestów zaczyna jąrozbierać.W niszy wciąż tliła się lampa.Była zmuszona patrzeć, jak wodzi po niejwzrokiem i jeszcze trudniej było jej to wszystko znieść.Rozpaczliwie chwyciła zakoc i szlochając ze złości i przerażenia próbowała się nim zasłonić.- Zwierzę! Ty parszywy kundlu! Nie widzisz, że prędzej umrę, niż pozwolę cisię dotknąć? Nienawidzę cię, nienawidzę!Bez słowa skończył się rozbierać i podszedł do niej.Otworzyła usta, bykrzyknąć, ale szybkim ruchem położył na nich dłoń i mocno przycisnął.- Powstrzymaj, proszę, te pełne ekstazy okrzyki.Nie chcemy przecież obudzićnaszych przyjaciół, prawda? - Kąciki ust mu zadrżały, jakby się chciał uśmiechnąć,w ponurych oczach nie pojawiła się jednak najmniejsza oznaka wesołości.Chciała krzyczeć, histerycznie wrzeszczeć w obronie przed gwałtem, gdypoczuła, jak kładzie się na niej całym ciężarem, przytrzymując ją w bezruchu.Oderwał dłoń, którą zatykał jej usta i zaczął całować ją z dziką namiętnością, arękami pieścił jej piersi.Nie śpieszył się, bawił się z nią powoli, spoczywając wciążna niej całym swym ciężarem, podczas gdy ona z całych sił ponawiała desperackiepróby, by się wyswobodzić.Nadaremno.Wreszcie, gdy padła bez tchu, wyczerpana, wciąż czując tępy ból głowy,położył się na boku, ręką zasłonił jej usta, żeby nie krzyczała, a nogę położył wpoprzek, by przytrzymać ją w bezruchu.Anula & Polgara & ponaousladansc- Teraz już lepiej - wyszeptał jej do ucha, a dłonią wolno przesuwał wzdłuż jejciała, jakby wciąż byli kochankami, którzy na przemian to się pieszczą, to ze sobądrażnią - delikatnie wzniecając w niej płomień pożądania.Nie miała wyboru, musiała mu się poddać, ale było jeszcze gorzej niż sięspodziewała.Była przygotowana na szybki, brutalny gwałt, a oto, wbrew jej własnejwoli i cichemu rozpaczliwemu głosowi rozsądku, ciało jej, młode i prężne,zaczynało z wolna ulegać jego pieszczotom.- Nie, och, proszę, nie! - szeptała, ale on zaśmiał się tylko z cicha i pocałowałją w ucho, potem w usta, tym razem już delikatniej.Przez cały czas wodził dłońmiwzdłuż jej ciała, drażnił je i pobudzał dotykiem palców, aż w końcu zaczęła drżeć iwić się pod nim, pragnąc z całych sił, by uwolnił ją od narastającego nieznośnienapięcia.Pojękiwała, czując jego oddech na swych ustach, gdy szeptał pohiszpańsku słowa pożądania i miłości, wszystko coraz bardziej zlewało się w jedno,aż poczuła, jak kolanami rozchyla jej uda i uniosła się, by go przyjąć -jego męskość ibrutalną siłę, gdy pogrążał się w niej bez końca w gwałtownym pożądaniu.Zahuczałjej w uszach szum bijącego o brzeg, spienionego morza, ciało zmieniło się wmknącą falę, wzbijającą się w górę i opadającą łagodnie, łagodnie, na powrót odspełnienia ku rzeczywistości.Uczucie wstydu i wstrętu przyszło dopiero pózniej, gdy było już powszystkim.Leżąc w jego ramionach, wybuchnęła niepohamowanym płaczem.Poczuła, jak ściska ją mocniej.Zesztywniała na dzwięk jego głosu, który byłodpychający i ponury jak jej własne myśli.- Na litość boską, a o co chodzi tym razem?- Obiecywałeś! - wyszlochała.- Kiedy mnie zabierałeś, obiecywałeś, żepuścisz mnie wolno, jak tylko odjedziemy na bezpieczną odległość.Obiecałeś, żenie będziesz, że nie.Pochylił się nad nią.Ani śladu niedawnej łagodności." - To była grozba,Ginny, a nie obietnica.I niech mnie diabli porwą, jeśli o spełnieniu tej grozby niemyślę z niechęcią.Ale nie ma mowy, żebym puścił cię wolno, dopóki twa obecnośćmoże się na coś przydać.Jak tylko przestaną nas śledzić, uwolnię cię, być może -Anula & Polgara & ponaousladanscprzybrał ostrzejszy ton - o ile pościg za bardzo się nie zbliży.- Pościg? Grozba? Nie mam pojęcia, o czym ty mówisz! Nikt nas nie śledzi,bo niby jakim sposobem? Okłamujesz mnie, okłamujesz, bo chcesz.- Mów ciszej, do cholery! - chrapliwy ton jego głosu nieprzyjemnie zazgrzytałjej w uszach.Zatrzęsła się cała ze złości, a w głowie aż huczało od niespokojnych myśli.- Od zeszłego tygodnia ktoś nas śledzi.Ktokolwiek by to był, jest bardzouparty, a zarazem dość sprytny.Sądzę, że musi mieć ze sobą indiańskiegoprzewodnika.Chodzi o ciebie, panno Brandon.To są Amerykanie, jest ich okołopięciu.Twój ojciec działa szybko i bardzo sprawnie, trzeba mu to przyznać.Wpatrywała się w niego, nie dowierzając własnym uszom.- Ależ to niemożliwe! Jak długo jesteśmy w drodze? Mój ojciec miałstanowczo za mało czasu, żeby.Zaśmiał się, ale bez cienia wesołości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]