[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mojej Finn już nie ma - jej zdjęcie w końcu mi to uświadamia.Kiedy myślę o Finn, gdy o niej marzę iśnię, kiedy czasami budzę się z płomiennych snów i miłych wyobrażeń, i przez chwilę w ciemności łudzę się,że ona jest przy mnie, że mogę jej dotknąć, najzwyczajniej w świecie obcuję z duchem.Bo przecież wyobra-żam sobie Finn, widzę ją taką, jaką była przed dwudziestu laty, złotą dziewczynę, która nie bała się niczego,tymczasem dziś Finn jest kobietą z doktoratem, krótkimi włosami i innym dowodem tożsamości.Ona poszłanaprzód, ja się cofnąłem.Nic dziwnego, że nie odpowiada na moje listy, choć oczywiście są one ostrożne i jaknajbardziej właściwe - po co miałaby reagować na błagania czternastolatka w średnim wieku.Chowam zdjęcie do kieszeni.Nie wierzę, aby ktoś zauważył jego zniknięcie, zresztą i tak mam togdzieś.Ta fotografia znacznie bardziej potrzebna jest mnie niż Julii.Pośpiesznie wracam do kuchni, ale ponieważ Nicka nadal nie ma (co on robi, na miłość boską?), posta-nawiam zaparzyć kawę.W żadnej szafce nie znajduję mojej ukochanej, życiodajnej kawy rozpuszczalnej, udajemi się jednak zlokalizować ekspres.Jestem technofobem, mam wrodzony wstręt do urządzeń technicznych,więc zbliżam się do niego ostrożnie, z wahaniem.Ekspres Julii ma więcej przycisków, guziczków i pokręteł niżL RTmaszyna podtrzymująca funkcje życiowe, a także międzynarodowe instrukcje, przedstawione za pomocą ry-sunków, które powinny wystarczyć nawet przeciętnie inteligentnemu trzylatkowi.Mnie łatwiej przyszłobychyba odszyfrować kod Enigmy, ale w końcu jakoś daję sobie radę z tym cholerstwem.Napełniam wodą jedenobiecujący zbiornik, do drugiego sypię organiczną, ekologiczną, zbieraną o świcie (żeby była jeszcze lepsza izdrowsza) kawę.Przyciskam kilka guziczków i coś zaczyna się dziać.Coś zachęcająco zasysa, bulgocze i gul-gocze, lecz nagle, w tle tych w sumie dość miłych odgłosów, słyszę i inne - coś warkocze pod domem, a potem,kurwa mać, zgrzyta w zamku i frontowe drzwi się otwierają.Nick także usłyszał zatrzymującą się na ulicy taksówkę, to oczywiste, i zanim Julia zdążyła wyjąć kluczz zamka, zbiegł na dół.Samica alfa wróciła do domu wcześniej, niż zapowiadała.Zostaliśmy przyłapani nagorącym uczynku.Nie musimy nic do siebie mówić, obaj jesteśmy świadomi, że wpadliśmy jak śliwka w kom-pot.- Julia zaczyna jutro nowy serial - mówi cicho Nick, a ja, niczym dobrze wyszkolony agent wywiadu,przykucam i w tej pozycji zaczynam przemieszczać się w stronę schodów.- Będzie kręcić w terenie, kierowcaprzyjedzie po nią o szóstej.Zadzwonię do ciebie zaraz potem.Wyjeżdżam do szpitala koło szóstej trzydzieści,nie obudzę cię?Bez słowa kręcę głową.- Tylko nie bierz żadnych pigułek, Dan - ciągnie Nick, sprawdzając, czy schody są bezpieczne - żad-nych prochów, żadnego alkoholu, po prostu nic.Jutro z samego rana zastanowimy się, co robić.Dajesz słowo?- Daję słowo, jasne.Przysięgam, zresztą i tak nie mam już zapasów.Nick i ja, dwaj faceci w trakcie niebezpiecznego zadania.Chyba powinniśmy jednak zachować całkowitą ciszę, jak przystało na wzorowych agentów.Czy Juliamogła wychwycić szmer naszych przyciszonych głosów? Jasne, że mogła.Julia to nie tylko samica alfa, Juliato także żywy wykrywacz wszystkiego, po prostu wszystkiego.Do spotkania dochodzi w holu.Jest krótkie.Julia uśmiecha się olśniewająco i całuje mnie w policzek.- Dan, co za wspaniała niespodzianka! - woła.- Chyba jeszcze nie wychodzisz, co?Idealna celność strzału, prosto w twarz.Pięć sekund i już jestem za progiem.Uśmiech ani na chwilę niezniknął z twarzy Julii.Drzwi się zamykają.Odchodzę, przyglądając się innym domom przy tej zamożnej ulicy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]