[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ona jest za silna dla mnie.Jej serce nie chce przestać bić - powiedziałem do niego.Naprawdę, jest taka silna? -Uśmiechnął się.Przysunął mnie blisko do siebie.-Weź ją, Louis.Wiem, że chcesz.Przysunąłem się blisko do łóżka, ale przyglądałem się tylko.Jej klatka piersiowa ledwo się unosiła, a jedna rączka zaplątała się w długie włosy.Nie, nie mogłem tego znieść -patrzyłem na nią, pragnąc pozostawić ją przy życiu, a jednocześnie odczuwałem fizyczne nieodparte pragnienie jej krwi.Im więcej patrzyłem na nią, tym bardziej zbliżałem się do niej, dotykałem jej skóry.Wsunąłem ręce pod jej plecy i podniosłem do góry, do mnie, czułem jej miękką szyję.Miękka, miękka, taka właśnie dla mnie była.Próbowałem wmawiać w siebie, że to i tak dla niej najlepsze wyjście -umrzeć, co miało przecież dobrego spotkać ją w życiu? -ale oszukiwałem się tylko takimi myślami.Chciałem jej krwi.I dlatego wziąłem ją na ręce i przytulałem jej płonący policzek do mojego.Czułem jej włosy wpadające na moje przeguby rąk i drażniące moje powieki, słodki zapach dziecka, silny i pulsujący, pomimo choroby i bliskiej śmierci.Jęknęła i poruszyła się we śnie.Tego było już zbyt wiele dla mnie.Zabiję ją, zanim się obudzi i zda sobie z tego sprawę.Wbiłem się w jej gardło i usłyszałem, jak Lestat wypowiada dziwne słowa:- Zaledwie mała łza.To zaledwie maleńkie gardziołko.Posłuchałem go.Nie będę ci opowiadał raz jeszcze, czym to wszystko dla mnie było poza tym, że wciągnęło mnie znowu tak jak poprzednio.Jak zresztą zawsze zabójstwo, zabijanie, tyle że mocniej.Moje kolana ugięły się i przyklęknąłem przy łóżku.W tej półleżącej postawie sączyłem krew do końca.Znów usłyszałem to serce walące jak dzwon, odmawiające wstrzymania uderzeń.Nie chciała się poddać.Nagle, gdy tak ssałem bez końca, instynktownie czekając na zwolnienie bicia serca, co oznaczałoby już śmierć, Lestat oderwał mnie od małej.- Ale ona jeszcze żyje - wyszeptałem.Chwila jednak już minęła.Umeblowanie pokoju znowu zaczęło się zarysowywać w ciemności.Siedziałem ogłuszony, gapiąc się na nią, zbyt słabą, by się poruszyć, głowa opadła mi na oparcie łóżka, moje dłonie przyciskające atłas pościeli rozpostarły się.Lestat pochwycił dziecko i uniósł w górę, wypowiadając jej imię: - Klaudio, Klaudio, słyszysz mnie? Obudź się, Klaudio.Wynosił ją teraz z sypialni do salonu.Mówił głosem przyciszonym i z ledwością dochodziły do mnie jego słowa.- Jesteś chora, słyszysz mnie? Musisz robić to, co ci powiem, aby wyzdrowieć.Chwilę później, w przerwie, jaka nastąpiła po jego słowach, doszedłem do siebie.Zdałem sobie sprawę z tego, co robi.Naciął przegub dłoni i podał jej, a ona piła.- Tak jest, kochanie, więcej - przemawiał do niej.-Musisz pić, żeby wyzdrowieć.- Przeklęty! - krzyknąłem, a on syknął na mnie z płonącymi oczyma.Siedział na kanapce z małą, przytuloną dziewczynką, przyciskając ją do przegubu swej dłoni.Widziałem, jak jej biała rączka zacisnęła się na jego rękawie, jak jego pierś unosi się ciężko, widziałem jego wykrzywioną twarz, jak nigdy przedtem.Wydał z siebie jęk i ponownie zaczął szeptać do niej, zachęcając ją do picia, a kiedy poruszyłem się od progu i zrobiłem krok w jego stronę, spojrzał na mnie ostrzegawczo wzrokiem mówiącym: Zabiję cię!- Ale dlaczego, Lestat? - wyszeptałem.Próbował ją teraz odepchnąć, ale ona nie puszczała.Paluszkami zaciśniętymi wokół jego ręki przyciągała przegub jego dłoni do swych ust.Wydała z siebie jakiś dziwny charkot.- Dosyć już, przestań! - krzyknął Lestat.Wyraźnie odczuwał fizyczny ból.Odepchnął ją od siebie i przytrzymywał jej ramiona obiema rękami, odsuwając gwałtownie.Desperacko próbowała dosięgnąć zębami do ranki, ale nie mogła i wtedy spojrzała na niego z najniewinniejszym zdziwieniem.Lestat stał przechylony do tyłu z rękoma przed sobą na wypadek jej ruchu.Wyciągnął chusteczkę i przyłożył do rany, po czym wycofał się do tyłu.Pociągnął sznurek dzwonka na służbę, z oczyma nadal utkwionymi w Klaudii.- Coś ty zrobił, Lestat? - pytałem.-Cóżeś ty najlepszego zrobił?Wpatrywałem się w dziewczynkę.Siedziała spokojna, z nowymi siłami, wypełniona życiem, bez śladu bladości czy osłabienia.Patrzyła na Lestata.- Ode mnie nie wolno - odpowiedział -już nigdy więcej.Rozumiesz? Ale pokażę ci, jak to należy robić!Kiedy podszedłem i próbowałem ponownie nakłonić go, by spojrzał na mnie i odpowiedział, dlaczego to robi, odepchnął mnie z całą siłą.Popchnął mnie tak silnie, że uderzyłem o ścianę.W tej chwili usłyszeliśmy pukanie.Wiedziałem do czego zmierza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]